poniedziałek, 1 kwietnia 2013

w samym centrum

Już od dłuższego czasu bardzo modlę się o to, by BÓG pokazał mi, nam co mamy dla NIEGO robić. Marzę, by wielu ludzi dowiedziało się ode mnie, od nas (jako kościół domowy) że BÓG jest żywy, łaskawy, o relacji, którą chce ON mieć z nami, o tym jaki jest niesamowity. Marzy mi się wielu nawróconych ludzi, którzy zakładają nowe kościoły domowe, którzy dzielą się z następnymi BOGIEM i życiem z NIM. I BÓG objawiający się pośród swoich ludzi... Marzenia... marzenia.....
.... modliłam się więc ostatnio znowu o to, by BÓG pokazał mi co mam robić, jak, kiedy, gdzie? I usłyszałam nagle odpowiedź - zanim skończyłam wypowiadać prośbę..."Bądź kościołem w swoim domu"... powiem, że odpowiedź ta naprawdę mnie zaskoczyła. Można powiedzieć, że jest banalna. Przecież wiadomo, że mamy być chrześcijanami w swoim domu i proste, że najpierw tam i blabla....
Tyle, że moje ostatnie odkrycia na temat tego, że ja jestem kościołem, bo we mnie przebywa Duch Święty, sprawiają, że to wszystko zaczyna inaczej wyglądać.
Słowa "każdy z nas jest kościołem i to nie budynek sprawia, że nim jesteś tylko obecność Boga, więc kościół może być wszędzie - w knajpie, w sklepie, na chodniku, w parku" głęboko wyryły się w mojej głowie. Już inaczej wyglądają moje spotkania z osobami, które chcą być z Bogiem niż kiedyś. Potrafimy cieszyć się Bogiem tam gdzie jesteśmy i nie miejsca ani program sprawiają, że tworzymy kościół... tylko obecność BOŻA.
Ale jeśli jesteś kościołem wszędzie, jeśli myślenie twoje uległo zmianie to jak wygląda sprawa w domu? Skoro mam takie marzenia dotyczące innych ludzi, to jakie mam wobec swojej rodziny? Skoro chcę i marzę o to, by modlić się za innych ludzi to co chcę robić w domu? Prosty kościół polega na tym, że chrześcijaństwo to twój styl życia, codzienność, nie nabożeństwo w sobotę ani spotkanie w środę czy w niedzielę.... a my niestety często robimy wielkie rzeczy dla innych, wielkie rzeczy dla sąsiadów... a w domu, przy obiedzie, wieczorem, przy sprzątaniu, chorobie nie jesteśmy kościołem dla swoich domowników. Nie modlimy się, nie nakładamy rąk na siebie nawzajem, nie podnosimy się, nie błogosławimy, nie opowiadamy o Bogu, który jest dla mnie łaskawy.... Dzień jak co dzień, byle dotrwać do nabożeństwa, byle do spotkania - wtedy bycie kościołem wychodzi nam rewelacyjnie....
..... To co Bóg mi pokazał jest mocne! Naprawdę! Co będę teraz robić? Chcę uczyć się mówić o Bogu naturalnie wśród swoich dzieci - więcej i więcej. Przy jedzeniu, zmywaniu, odrabianiu lekcji. Chcę modlić się o moich domowników. Chcę pokazywać im prawdziwą rzeczywistość, wyciągać z matrixa... Chcę razem z nimi wielbić mojego Boga, chcę z nimi modlić się konwersacyjnie (patrz tekst o modlitwie konwersacyjnej).
..... to nie znaczy, że nie mam marzeń, o który na początku pisałam. Mam je i nie mogę się doczekać, aż będę mogła przyprowadzać do Boga wielu ludzi, aż będę widzieć ich nawrócenia, aż zobaczę Boga cudów, przemian i królestwo Boże.... Ale Bóg jest taki niesamowity, że chce mi wszczepić bycie kościołem tak do szpiku kości, po prostu chce, żeby ON żył we mnie. Tak centralnie.
Od kilku dni przypominam sobie "Chatę" - niesamowita książka mówiąca o relacji Boga z człowiekiem. Zacytuję fragment rozmowy głównego bohatera Macka i z Bogiem:
"....Nie chcesz, żebyśmy ustanowili jakieś priorytety? No wiesz, najpierw Bóg, na drugim miejscu coś innego, i tak dalej?
- Kłopot z życiem według priorytetów polega na tym, że we wszystkim dostrzega się hierarchię, a my już odbyliśmy rozmowę na ten temat - powiedziała Sarayu (Duch Święty - mój dopisek) - Jeśli stawiasz Boga na szczycie, co to naprawdę oznacza? Ile czasu dziennie mi dasz, nim zajmiesz się tym, co o wiele bardziej cię interesuje?
- Widzisz Mackenzie - ... Ja nie chcę tylko kawałka ciebie ani fragmentu twojego życia. Nawet gdybyś był w stanie, a nie jesteś, dać mi z siebie najwięcej, nie na tym mi zależy. Chcę mieć całego ciebie i każdą chwilę twojego dnia.
Mack- przemówił Jezus - nie chcę być pierwszy na twojej liście ważnych rzeczy. Kiedy żyję w tobie, razem możemy przetrwać wszystko. Nie interesuje mnie miejsce na szczycie piramidy tylko w samym centrum twojego życia, gdzie wszystko - przyjaciele, rodzina, praca, myśli, aktywność - jest związane ze mną, ale porusza się wraz z wiatrem w niewiarygodnym tańcu istnienia."