czwartek, 31 marca 2011

Żaby, torty i krokusy

Biszkopcik wyszedł piękny, nic nie opadł i wyszedł bardzo puszysty....



Sam tort też wyszedł całkiem dobry, aczkolwiek za bardzo go nasączyłam i to było czuć. Trochę się rozlatywał, ale w smaku całkiem pyszny. Przekładany budyniowym kremem z borówkami a na wierzchu bita śmietana pomieszana z malinami. Następny będzie mniej nasączony :) Ale powiem, że moim gościom smakował i brali dokładki :) Jestem z siebie zadowolona :) Mój mąż też przeżył szok, że zrobiłam torta ;) a co! Jeszcze nie raz go zaskoczę :)




A dzisiaj posprzątałam już w kuchni. Czuję już, że brzuch mi coraz bardziej przeszkadza... coraz ciężej. Wywiesiłam pranko na dwór, bo temperatura doszła do 20 stopni. Nieźle - uwielbiam wiosnę. Pierwsze oznaki wiosny widać na moim kawałeczku ziemi, na którym zasadziliśmy jesienią tulipany i krokusy (co prawda zasadziliśmy tego mnóstwo, a jakoś mało wyszło.... no ale cóż...) Wyłonił się pierwszy piękny żółty krokus.


Zaczął się też sezon na żaby, można je wszędzie spotkać skaczące, przeskakujące, kopulujące, rozplaskane przez samochody... Żaby są pod ochroną, więc co chwilę widać kogoś, kto przeprowadza żaby przez ulice, przerzuca je na trawę itd.... w Czarnym Lesie zrobione są specjalne płotki foliowe, żeby żaby nie miały jak przeskakiwać na asfalt. Niedługo zaczną się nocne żabie koncerty, a wtedy jest naprawdę głośno - kto nie wie jak to jest niech latem, jak już będzie ciemno do Czarnego Lasu przyjedzie i sobie posłucha...

... a tej żabki mało co nie rozdeptałam robiąc zdjęcie krokusom :)

 No to idę prasować, bo to moje zadanie na dziś.... a prasowania tyle, że uuuuu.....

środa, 30 marca 2011

biszkopt rzucany

Dzisiaj mój syn ma 10-te urodziny!!! Ale się ucieszył z roweru :) Powiedział, że lepszego nie mógł sobie wymarzyć :D
Ale do rzeczy. Dzisiaj imprezka urodzinowa rodzinna-grodziska. No i stwierdziłam, że zrobię tort. Już chciałam dzwonić po przepis, ale ostatnio na blogu mojej koleżanki http://www.filcowazebra.blogspot.com/ wyjarzyłam link do strony z przepisami - prowadzi go Dorota Swiątkowska i nazywa się http://mojewypieki.blox.pl/2009/06/Biszkopt-przepis-II.html  - to akurat link do strony na której znalazłam przepis na biszkopt "rzucany" - a dlaczego rzucany to sobie zajrzyjcie, bo warto, - ja nieźle się uśmiałam. Dziewczyna ma bardzo popularną stronę o wypiekach, które jak piszą internautki, są pewne. I faktycznie. Biszkopt wyszedł wyrośnięty! i chyba pierwszy raz w życiu zrobię torta!!!! SAMA bez kupowania gotowych blatów biszkoptowych.....
Zdjęcia będą później, bo muszę lecieć do sklepu po kremówkę i parę innych rzeczy. Ale jestem podekscytowana :D

prorok...

Dzisiaj obudziłam się o 4.10... chciałam jeszcze zasnąć, ale jak zobaczyłam, że jest 4.50 to stwierdziłam, że szkoda czasu na usilne zasypianie... Przez ostatnie kilka dni nie spędzałam czasu sam na sam z Bogiem, owszem słuchałam różnych kazań... ale brakowało mi takiego specjalnego osobistego w ciszy czasu z NIM.....
.... dziś w końcu się udało. Czas z Bogie zawsze jest najlepszy.... Czytałam dziś o tym, że Bóg wybrał dwunastu apostołów i dał im moc do głoszenia ewangelii wśród zagubionych owiec w Izraelu. Mieli iść i wyganiać demony, leczyć choroby, uwalniać... To byli ludzie w Izraelu, w Kościele - nie na zewnątrze.... Ja naprawdę jestem przekonana do służby w Kościele, jako do ewangelizacji.... Tyle ludzi chodzi do kościoła, bo się przyzwyczaiło, bo tak trzeba i owo "chodzenie" uczyniło miernikiem moralności chrześcijańskiej.... A Bóg chce ich serca i miłości. Ostatnio Maciek M. mówiła do nas krótkie kazanie, w którym mówił też o ewagnelizowaniu swoich.... to jest mi droga myśl.... nie wiem, czy Pan Bóg mnie do tego powołał? Chcę GO pytać. Ale powiem Wam, że ilekroć jestem w jakimś zborze i widzę biedę duchową to zaraz zaczynam myśleć, że coś trzeba z nimi zrobić, że trzeba im zorganizować grupy modlitewne, że trzeba, żeby się obudzili.... do ewangelii miłośći....
Od wielu dni na mojej nocnej szafce leży tekst/ulotka/biuletyn :) kogoś, kot tym razem podpisuje się jako Janicek Kowalica-Waluś :)))) Nie będę odsłaniać jego prawdziwego nazwiska.... Jest to człowiek, którego Bóg postawił na mojej i Piotrka drodze, na naszej drodze do Boga. Ktoś, z kim pierwszy raz modliliśmy się nie wyuczoną modlitwą z zaplanowanym wstępem i zakończeniem, ale modlitwą płynącą z głebi serca.... z Ducha.... modlitwą nie bojącą się ciszy, nie nie muszącą.... Od tego czasu tęsknota za Bogiem, modlitwą i społecznością wypełnia nasze serca.... to spotkanie było motorem do naszego życia chrześcijańskiego aż do teraz....
... Dzisiaj przeczytałam w końcu tę ulotkę...... tytuł? "Bracie, dlaczego nie chodzisz?" Cały tekst mówi o tym, że kościół potrzebuje wspólnoty, społeczności, nabożeństw, gdzie kazanie jest najmniej ważne, a właśnie społeczność - wyznawanie grzechów, mówienie doświadczeń, modlitwa jest sednem spotkania. Mnóstwo cytatów Ellen White, Jakuba Whitea i innych ludzi z wczesnego kościoła, którzy mówią o tych właśnie spotkaniach, których po prostu nie może nie być i które świadczą o chrześcijaństwie.... Ona zachęcała, żeby nie na każdym nabo było kazanie i że ono jest nie tak ważne jak właśnie społeczność (patrz wyżej).
Jestem bardzo zbudowana. Janicek Kowolica jest nadal dla mnie prorokiem. Bóg pokazuje mi, że idę w dobrym kierunku. CHcę iść tam gdzie On pokazuje. Prowadź Panie mnie i moją grupę tam gdzie chcesz. Do wolności, do ewangelii miłości.... do Jezusa....

p.s. ulotkę odbiję na ksero i kto chce się może do mnie zgłosić :)

wtorek, 29 marca 2011

Dzisiaj obudziłam się ok 01.20 i nie mogłam spać do ok. 05.20.... nawet fajnie mi się myślało... zrobiłam kupę planów, wymyśliłam kolejne szczegóły imprezki urodzinowej dla Szymonka. Mój syn wymyślił sobie, że będzie miał "MIKOŁAJKOWE" urodziny. Najpierw mają oglądać film "Mikołajek", a potem mają być różne dziwne i śmieszne zabawy rodem z krainy Mikołajka....... Planuję mu zrobić tort chipsowy :D Wiem, że wszyscy się ucieszą, bo nikt nie lubi torów. Jak daję tort to wszystkie dzieci uciekają i mówią, że oni nie lubią.... a chipsy - proszę bardzo - lubią chipsy :D


Mikołajek
 No i tak oto - teraz jest 15.10 i nic nie zrobiłam, odkąd przyjechałam do domu (12.30), bo musiałam trochę odespać. Jak wrócę to muszę posprzątać choć część, bo jutro dużo do zrobienia.... Spróbuję sama zrobić tort - będzie z borówkami, bitą śmietaną, może kremem z serka waniliowego z budyniem..... No, zobaczymy. Najtrudniejsze dla mnie to upiec biszkopt, no ale podobno nie jest źle.... :) Dam znać jak wyszło.
Kupiliśmy Szymonowi rower! Nasz znajomy, który się zajmuje rowerami złożył nam fajny rower dla Szymona - także taniej niż w sklepie a z fajniejszych części zrobiony - no zobaczymy jak będzie się jeździło.


No dobra - teraz jadę po dzieciaki do muzycznej - zaraz kończą rytmikę :)

niedziela, 27 marca 2011

dwa dni maratonu.... potem odpoczynek....

Aby do wtorku.....
Mój mąż we wtorek kończy maraton w pracy. W tym roku jeszcze większy, bo tradycyjnie z roku  na rok później otrzymuje materiały. A forum zaczyna się tego i tego dnia i nie dzień później, więc i tak wszystko musi być gotowe na czas.... Modlę się teraz szczególnie o niego, bo mało śpi, dużo robi i w dodatku przeziębił się. No cóż organizm nie daje rady....
... No ale jeszcze jutro, pojutrze i koniec..... Boże bądź blisko niego, dawaj mu bardzo odczuć Twoją miłość, dawaj mu czas na sen, dawaj mu Swoje Słowo... Panie, wspieraj go, prowadź ten projekt.... Daj, by wszystko na czas było, by w drukarniach dobrze drukowali, by nikt nic nie zrobił źle, by wszystko było dobrze zrobione i sprawdzone. Strzeż Piotrka, żeby pod wpływem zmęczenia nie miał żadnego wypadku samochodowego,  niech Twoi aniołowie Panie go noszą!

... w piątek dostaliśmy niespodziankę od mojej siostry i jej mężka. Pojedziemy sobie na 3 dni pod Kraków, do hotelu odpocząć.... a oni zajmą się naszymi dzieciakami.... My będziemy regenerować siły przed porodem i kołowrotkiem jaki się zacznie jak nasza dzidzia pojawi się na świecie.... Ale się cieszę!
Mamy zamiar w czwartek wieczorem pojechać do Łodzi i zawieźć dzieciaki, tam wyspać się u Bet, a potem rano w piątek ruszyć do Krakowa. Kolację w piątek mamy zamówioną i śniadanka w sobotę i niedzielę..... Muszę teraz wyczatować w grouponie jakiś karnecik na fajny obiadek, albo kolacyjkę w restauracji w Krakowie, żeby za dużo kasy nie wydać....
.... fajnie mieć siostrę, która dba o ciebie, no nie? Dzięki sis :)

wtorek, 22 marca 2011

Rodzina i Kicia

Przez ten weekend miałam całą rodzinkę przy sobie: przyjechała mama z tatą, mój brat i moja siostra z mężem. Było naprawdę bardzo fajnie :) Beata z Tomkiem pokazali nam zdjęcia i filmiki ze swoich wojaży po Australii i Nowej Zelandii. To było ciekawe. Oprócz tego mieliśmy dwie urodzinowe imprezki (moja siostra i mój syn obchodzą tego samego dnia urodziny). Prezenty udane - wszyscy naprawdę zadowoleni :). Moje dziecko dostało białą koszulę, książkę "Jaśki", kubek z Mikołajkiem, film "Mikołajek", który sobie wspólnie obejrzeliśmy (naprawdę świetny) i mega komisk Kaczora Donalda... Dziecko szczęśliwe :D
Rodzeństwo wyjechało w niedzielę, a moi rodzice zostali aż do dzisiaj rana. Było naprawdę świetnie poprzebywać z nimi - jakoś tak dawno nie było fajnie jak teraz. Pogadaliśmy sobie, pośmialiśmy się, rodzice odwieźli dzieci do szkoły i przywieźli z niej (Jaga i Szym byli dumni i szczęśliwi, że ich dziadkowie odprowadzali), Babcia pojechała z Jadzią do muzycznej - Jadźka pokazała jej swoje sale itd...
Tatuś z Mamusią umyli mi okna, które wychodzą na taras i mam teraz czyściutkie i lśniące. Tatuś naprawił listewkę w kuchni, do której nie mogliśmy się zabrać ;) A najlepsze na koniec. Rodzice zgodzili się wziąć do siebie do Gdańska naszą Kicię :) Jadą teraz z nią samochodem. Jak do nich zadzwoniłam to nie musiałam pytać czy miauczy, bo od razu ją usłyszałam :( No wiadomo - zwierzątko nie przyzwyczajone do jazdy samochodem. Czeka ją trochę jazdy do Gdańska, ale jakoś będzie musiała przeżyć. Jakby tak zechciała położyć się na swoim posłaniu i pospać, to by nawet nie zuważyła kiedy dojechała, no ale cóż. Miauczy na razie - może się zmęczy? Bardzo się wszyscy cieszymy, że Kicia pojechała do Gdańska. Będzie sobie tam mogła wychodzić na dwór do woli i biegać gdzie sobie życzy. No i oprócz tego będziemy ją mogli od czasu do czasu odwiedzić. Teraz dobry czas, bo już wiosna, więc jak się już przyzwyczai do nowego domku, to sobie powychodzi na dwór... Myślę, że będzie jej tam dobrze :) W ogóle to fajnie, bo moi rodzice polubili naszą Kicię. Mama nawet zadowolona, że będzie mogła pogłaskać kotka w domku :) No, oby podróż znieśli wszyscy i będzie dobrze....
Jakoś tak dziwnie bez kuwety, misek i krążącej Kici wokół.... kwestia przyzwyczajenia.....

środa, 16 marca 2011

Dzień w plecy i rodzeństwo bez rywalizacji...

Wczoraj, kiedy wyszykowałam dzieci do szkoły, położyłam się jeszcze do łóżka, aby przeczytać maile, napisać zaległe, poczytać coś... Pogadałam pół godziny z moją mamą.... Zrobiła się godzina 10.30 i stwierdziłam, że tak się troszkę prześpię, bo tam mi się zachciało...
.... i obudziłam się po jakimś czasie... myślałam, że w najgorszym przypadku będzie 13.00. Patrzę na zegarek i szok! Była 14.48!!! Zwątpiłam. A miałam prasować, posprzątać w pokoju w kuchni i zrobić parę innych rzeczy... A tutaj okazało się, że zaraz muszę wyjeżdżać po dzieciaki, bo za pół godziny kończą rytmikę w muzycznej.... Fajnie, przespałam cały dzień..... jeden dzień w plecy...
Jak już odebrałam dzieci, to udało mi się posprzątać w pokoju, przynajmniej tak ogólnie - no wiecie, na fotelach już można usiąść, bo nie leży tam pranie itd... Wieczorem ok. 21.45 chiało mi się spać, ale nie dałam się i poczytałam jeszcze trochę.... Zasnęłam pewnie koło 23.30.
Dziś obudziłam się o 5.30 i trochę poczytałam. Zaczęłam jeszcze raz "Ucieczkę do Boga"... warto sobie przypominać dobre książki.
Dziś już nie kładę się spać... :) Nie chcę przespać całego dnia...


Kupiłam sobie książkę: "Rodzeństwo bez rywalizacji" - podobno świetna pozycja. Przeczytałam kawałek, a dziś będę praktykować - choć zauważyłam, że nie jest ze mną tak źle, bo po części to co przeczytałam już robię. Chodzi o to, by dać dzieciom wyrażać negatywne uczucia i emocje, kierować odpowiednio rozmową, by nie decydować kto ma rację itd... Fajnie jest w tej książce wszystko opisane, jest dużo przykładów i ćwiczeń, które gdy się zrobi to człowiek sam widzi, dlaczego dziecko się tak czuje -np. jeśli chodzi o zazdrość między rodzeństwem - genialne ćwiczenie!!! Autorka każe sobie wyobrazić, że Twój mąż oznajmia Ci, że jestes wspaniała i dlatego chce mieć jeszcze jedną taką wspaniałą żonę. No i potem jak się pojawia wszyscy się nią zachwycają, a nie tobą, potem wyciąga z Twojej szafy rzeczy i daje jej, mówiąc, że Ty już wyrosłaś=przytyłaś, potem się z nią bawi itp i mówi Ci, że powinnaś się nią opiekować..... Już sam zarys tematu wprawia mnie o dreszcze - ale z puntku widzenia dziecka i tego jak pojawia się następne dziecko może to tak wyglądać. Przyjrzyjcie się jakie emocje towarzyszyły wam, gdy opisywałam to jak nowa żona wprowadza się do domu. Ja chciałabym zabić ją, zrobić jej przykrość, byłam na nią wkurzona, miałam ochotę robić na złość mężowi..... No to zobaczcie, że dzieci też tak myślą, jeśli pojawia się rodzeństwo.
Bardzo ważne jest wtedy wysłuchanie dziecka itd, pozwolenie mu na wylanie swoich obaw, emocji itd....
Nie będę opisywać książki całej, bo bez przesady ;) W każdym razie jeżeli masz dziecko, lub będziesz mieć to koniecznie przeczytaj tę książkę!

Dzisiaj piorę pościel, dywaniki łazienkowe - może poukładam w szafkach z pościelą.....nie cierpię tych szafek - masakra! No i tak powoli zaczynam sprzątanie w miarę generalne, bo rodzice, brat, siostra z mężem się zwalają na weekend - cieszę się!!!!!! Ale posprzątać należy :)

wtorek, 15 marca 2011

pachnące pranie, prasowanie i pasty do chleba

Wczoraj był przecudny dzień. Wiosna na całego... aż chciało się żyć! Nawet byłam z ciężarnymi sąsiadkami na spacerku ;) Uwielbiam takie słoneczko, ciepełko, ptaszki, pączki na gałązkach... wiosna to moja ulubiona pora roku! Zrobił pranie i powiesiłam sobie na dworzu. Kocham zapach prania suszonego na słońcu i wietrze mmmm.... nawet mi całe wyschło bez problemu...



Udało mi się w końcu poprasować. Uprasowałam całą górę dziecięcych ciuchów i 3 mężka koszule :) Zastanawia mnie fakt, że codziennie mam wrażenie, że moje dzieci są pięknie ubrane i że mają takie ładne rzeczy. No i odkryłam, że to sprawa prasowania :D Codzienne rano jak schodzą ubrane to Piotrek i ja mówimy: "Dziecko jak ty dzisiaj ładnie wyglądasz" - dzisiaj w końcu doszliśmy do wspólnego wniosku. Na razie prasowanie mi się podoba... ale na pewno mi się kiedyś znudzi ;)
Z tego pracowitego rozpędu upiekłam wczoraj chlebek (pychota - przepis na moim poprzednim blogu na stronie http://www.viafides.pl/) i zrobiłam 3 pasty do chlebka. Dwie wersje słonecznikowej i drożdżową. Dobre.... mój mąż się dziś rano zachwycał. Chcecie przepis? To macie:

Pasta słonecznikowa
szklanka słonecznika
majonez
cebula duża
przyprawy (vegeta etc.)
olej

Słonecznik ugotować w wodzie przez 10 minut. Odcedzić i wrzucić do blendera razem z podsmażoną na oleju na szliksto cebulą, przyprawami i 2 łyżkami majonezu. Wszystko zmikować na pastę. Jeśli za mało przypraw to dodać, to samo z majonezem. JUŻ.

Pasta słonecznikowa (czerwona)
Te same składniki co wyżej +
pół świeżej czerwonej papryki
3 łyżeczki koncentratu pomidorowego
przyprawa do mięsa mielonego, lub inna charakteryczna

Zrobić to samo co w poprzedniej paście, ale do miskowania dodać koncentrat i przyprawy. Po zmiksowaniu dodać pokrojoną w kosteczkę czerwoną parykę. Wymieszać i poczekać aż się trochę przegryzie smakiem :) I JUŻ

Pasta drożdżowa
paczka zwykłych drożdży
płatki owsiane
2 cebule
sól
olej

Cebulę pokroić w kosteczkę, podsmażyć na szklisto raze z przyprawami. Dodać pokruszone drożdże i smażyć aż się roztopią (muszą się smażyć conajmniej 3 minuty, żeby przestały być aktywne). Jak się wszystko rozpuści to posypać to na patelni dwoma-trzema garściami płatków owsianych. Zamieszać, niech się chwilę razem podsmaży (jak za gęste to dolać trochę wody). Zgasić gaz i niech to trochę poleży, żeby płatki wchłonęły wilgoć. GOTOWE
Do smażącej się na początku cebuli czasem dodaję startą marchewkę, albo seler, pietruszkę, albo wszystko razem. Też dobre :)


sobota, 12 marca 2011

nabo i wanienka

Dzisiaj mieliśmy naprawdę fajne nabożeństwo - tak ja je oceniam. Jakoś tak w każdym momencie Pan Bóg dotykał mojego serca. Myślę, że parę osób też było poruszonych - to widać po twarzach... Uwielbienie, pieśni, to naprawdę ważny czas... modlisz się śpiewając... dzisiaj modliłam się śpiewając...
Kocham myśleć o moim zborze, kocham troszczyć się o niego.... modlić... Teraz póki jeszcze nie urodził się mój dzidziuś - a jestem na zwolnieniu - chcę jak najwięcej poplanować, modlić się o Boże plany dla zboru, chcę wprowadzać w życie te rzeczy, który wyczytałam w książce Warrena "Kościół świadomy celu", to, co uczyłam się na spotkaniach dla liderów GLS... Boże proszę dawaj mi duuuuużo mądrości, dawaj dużo mądrości! Dużo pokory, dużo zrozumienia - chcę słuchać Twojego głosu i wiedzieć co masz dla mnie, co masz dla naszego zboru!!! Panie rozwijaj nas!!! Chcę być Ci posłuszna i być Twoim sługą, Panie wykorzystuj mnie do tego do czego chcesz...

Po nabo ludzie ze zboru zrobili nam niespodziankę. Kazali nam stanąć razem, wyjść przed wszystkich i jaką przemowę zaczęli -  w ogóle nie wiedziałam o co chodzi... Potem okazało się, że wszyscy razem zrobili nam prezent w postaci wyprawki dla naszej dzidzi! Dostaliśmy wanienkę, przewijak, prześcieradełka, nożyczki do pazurków dzidzi, pieluszki, torbę na spacer, w której chowa się potrzebne dla dzidka rzeczy, śliniaczek, myjkę, spray do noska, kocyk, ręcznik z kapturkiem, patyczki do uszu i nawet gryzaczek.... nawet jeszcze do mnie nie dochodziło, że tyle rzeczy potrzebujemy...... Dziękuję Wam kochani!!!
A Tobie Panie dziękuję, że o nas dbasz, że dajesz ludziom do serc troskę o nas :)

Teraz mam wanienkę z prezentami w pokoju i ciągle oglądam sobie te rzeczy..... są takie cudne.... ale fajnie....

środa, 9 marca 2011

...kwiaty....

Lubię kwiaty... w domu mam ich trochę na parapetach. Nawet lubię o nie dbać, podlewać... Nie gadam do kwiatów, nie jestem maniaczką, ale lubię roślinki na parapetach.... w ładnych doniczkach.....

.... lubię też kwiaty dostawać.... bardzo lubię... jak je dostaję od uczniów czuję się dla nich ważna, lubiana, doceniana...

.... jak dostaję je od mężczyzny czuję się piękna...

.... kiedy daje mi je mąż czuję się piękna, kobieca, ważna, kochana, jedyna...

...dzisiaj dostałam różę....

..... najbardziej lubię tulipany... takie postrzępione, zielonkawo-czerwone, cudne są takie.... kiedyś dostałam od męża taki bukiet.....mmm cudo :)

..... późną wiosną uwielbiam zrywać bez.... pachnie latem, zakochaniem....

...... najbardziej pociągają mnie naturalnie ułożone bukiety.... chyba nie lubię zbyt wielkich, ale 30 tulipanów to wcale nie za dużo..

są też kwiaty o dziwnej nazwie eustoma i moim zdanie są przecudne. Wyglądają trochę jak róża, ale mają delikatność maku, bez kolców, na delikatnych gałązkach... cudne....


wtorek, 8 marca 2011

... no to już chyba wiadomo :)

No więc szybciutko piszę, że najprawdopodobniej będzie dziewczynka :) Pan doktor powiedział, że nie da sobie jeszcze głowy uciąć, ale tak to dzisiaj widzi. Sprawdzimy jeszcze za miesiąc :)
Cały czas myślałam, że będzie raczej chłopczyk, a tu proszę - dziewczynka! Fajnie, cieszę się oczywiście. Nawet bardzo, fajnie mieć jeszcze jedną babeczkę.... i dostałam od siostry takie ładne buciczki dla dziewczynki.... :)
Jagusia jest cała wniebowzięta, że będzie miała siostrzyczkę :) Jutro będzie w szkole głosiła dobrą nowinę. Ostatnio przyszła do swojej pani wychowawczyni i powiedziała: Mam dobrą nowinę! Za 3 miesiące urodzi się dzidziuś!" Fajnie co? Jutro pewnie też będzie ze wszystkimi dzieliła się swoją radością....



A ja już dostałam zwolnienie do końca ciąży.... koniec pracy, trzeba o siebie zadbać, spokojnie żyć, wypoczywać, przygotowywać się mentalnie, psychicznie i fizycznie do dzidki w domu. Teraz trzeba się wyspać za pół roku, albo i więcej.... ufff... jakoś to przeżyję :)
No to podzieliłam się najnowszymi wiadomościami. Idę spać.

Zimmer, kurczak w pomarańczach i torba z zakupami...

Wreszcie trochę czasu, żeby coś napisać...
Dzisiaj zostałam w domku, bo wczoraj siłą woli doprowadziłam dzień w szkole do końca, poprowadziłam religię i pojechałam z Jadźką na fortepian.... uff... dzień skończył się o 18.30 kiedy rzuciłam się na łóżko i tyle... Strasznie bolały mnie nogi (chyba od złych butów), prawie że nie mogłam chodzić... No więc dzisiaj sobie darowałam... Choć jak ktoś jest nauczycielem i bardzo lubi nim być, to kombinuje, że jeszcze może pójdzie i poprowadzi te fajne zajęcia, które wymyślił.... No ja też tak myślę, ale z rozsądku dzisiaj nie poszłam - w końcu dzidziuś ważniejszy niż kolejna fajnie poprowadzona lekcja.... Na szczęście udało mi się poprowadzić z klasą mojego Szymona lekcję o Hansie Zimmerze - kompozytorze muzyki filmowej - którą obiecałam Szymonowi jeszcze w tamtym roku szkolnym. On lubi Zimmera (muzyka do Króla Lwa, Filmu o Pszczołach, Piratów z Karaibów, Gladiatora, Madagaskaru, Incepcji.... itd... dużo tego...). Więc Szymon szczęśliwy - ma Zimmera zakończonego - a ja mam spokój wewnętrzny, że nie zawiodłam :D


Hans Zimmer

.... a moje maleństwo szaleje mi po brzuchu -  w nocy nawet mi się śniło, że rozrabia i mój brzuch tańczy.... Dzisiaj idę do ginekologa, więc może akurat..... :) może okaże się czy noszę w sobie chłopczyka czy dziewczynkę....? Jak się dowiem to na pewno zdam relację :D
Nabożeństwo w sobotę było całkiem fajne. Słuchaliśmy kazania na temat budowaniu kościoła, na temat wspólnoty... Podobało mi się, że po wysłuchaniu mogliśmy się podzielić naszymi odczuciami na ten temat, co nam to kazanie dało, jakie myśli się w głowie urodziły...
Potem wspólny obiadek - ale było pysznie :) Kurczaczek w pomarańczach papryce i oliwkach, potrawka curry, ryż, tarta brokułowa i szpinakowa, sałatka grecka... a potem przepyszne ciasto z małego sklepiku w Grodzisku, który wylukała Asia (oj muszę tam kiedyś pojechać po ciasto). To wszystko było odlotowe :))))))



Fajnie jest spędzać razem czas. I na końcu znowu miła niespodzianka, bo komuś chciało się z nami zostać, jak już wszyscy pojechali.... TO takie miłe, bo sobie myślisz, że ktoś lubi z tobą rozmawiać, komuś dobrze jest u ciebie i z tobą. Bardzo nam było miło Izu i Mat :)

Bóg pokazuje swoje działanie. Ostatnio, jak dostałam wypłatę to okazało się, że wszystko poszło na rachunki i zostało mi 50 zł. Mój mąż kłócił się w myślach z NIM, że obiecał nam błogosławić, zaopatrywać, a oto nie mamy za co zrobić zakupów.... i wiecie, jak wrócił do domu, zaraz potem przyszła sąsiadka i wręczyła nam torbę pełną różnych spożywczych zakupów.... Piotrek zaniemówił. Aż potem pytał czy się nie zmówiłam jakoś z nią.... Okazało się, że sąsiadka od kilku dni modliła się w tej sprawie i że Pan Bóg nie dawał jej spokoju myślą, żeby zrobiła nam zakupy. Jej też wypłata wyjątkowo przyszła wcześniej i to było dla niej też potwierdzenie, że ma zrobić te zakupy. To było naprawdę cudne widzieć, jak Bóg działa, jak się troszczy, jak wie co będzie potem, jak układa sytuacje, porusza serca innych ludzi, motywuje do działania..... Chcę w NIM trwać!!!