poniedziałek, 24 października 2011

praca na dwa etaty








Ostatnio stwierdziłam, że kiedy KALINKĘ odłożę do łóżeczka, po kąpaniu - to to jest właśnie koniec mojej pracy. W sumie w nocy też trochę pracuję (w sumie lekko, ale zawsze trzeba wstać - chociaż ostatnio Kalina wstaje po kilka razy w nocy). Powiem szczerze, że już nie czuję się niepracująca...Uświadomiłam sobie, że pracuję cały dzień. Odwożę i przywożę dzieci, wożę je do muzycznej i z muzycznej. Gotuję obiady, sprzątam chatę, prasuję..... robię zakupy. Trochę tego jest. Dopilnowuję dzieci przy lekcjach, przy ćwiczeniu....
... a od zeszłego piątku mam zajęcia z dzieciakami w przedszkolu w Czarnym Lesie. Ot pół godzinki i już. Ale zawsze jakaś kaska na zakupy :)
To taka chwilka na wpis posta.... pozdrawiam....chyba Kaliś się obudziła....

środa, 19 października 2011

kimanie....

Znów muszę zacząć walczyć ze spóźnianiem się. Zaczyna się rano, kiedy dzwoni budzik. Nie umiem wstać od razu, muszę włączyć drzemkę.... (kto to wymyślił?) No i tak włączam ją co chwilę.... w rezultacie wstaję 20 minut później. No i problem w tym, że dzieciakom nie wystarcza czasu, by przygotować się do szkoły. Jagoda zwykle za późno kończy myć zęby, ma niespakowane kanapki..... wszystko szybko, szybko.... powinnam więc wstać tak jak dzwoni budzik 7.40 i od razu obudzić dzieciaki...
Druga sprawa to wychodzenie z domu, by być o czasie po dzieci przed szkołą. Zwykle bywałam 10 minut później. Tu muszę się pochwalić, że od trzech dni udaje mi się być na czas. Dzieci wychodzą ze szkoły, a ja grzecznie czekam w samochodzie :) Ostatnio niestety spóźniłam się jak Jagoda miała się zwolnić z lekcji angielskiego, by pojechać wyjątkowo wcześniej na fortepian. Mamy nie było, więc nauczycielka kazała jej iść do klasy. Jagoda ze łzami w oczach siedziała, a jak po nią przyszłam to się popłakała. Mówiła, że się bardzo martwiła, że mnie nie ma. Ale mi było głupio :( Wtedy to sobie właśnie obiecałam, że to zmienię.
... no ale jutro przynajmniej jeden dzień, gdzie nie musi mnie budzić budzik. Dzieciaki mają na 11 dopiero. Więc można spokojnie pospać - mam nadzieję, że Kaliś pośpi ładnie - chciałabym do 7.45 :)
Zobaczymy jak uda mi się w piątek wstać.....


fitness

Moja córcia od przedwczoraj robi dziwne minki. Ssie swoją dolną wargę, przy czym wygląda jakby była staruszką, która wyjęła sobie sztuczną szczękę. No i dzisiaj rano pomasowałam jej dziąsełka.... a tutaj...????!!!???? Ząbek :)))) Pierwszy piękny ząbek przedarł się przez dziąsełko. Fajnie :) Dzidzia rośnie.
Ostatnio dowiedziałam się, że Kaliś ma słabo napięte mięśnie. Jeżeli nadal będzie tak słabo (a pediatra sprawdzi to 3 listopada) to pewnie będzie skierowanie na rehabilitację i do neurologa... W każdym razie mamy ćwiczyć jak najwięcej na brzuchu, mam pomagać jej przekręcać się, pobudzać do ruszania i pracy mięśni. Myślę sobie, że te wszystkie udogodnienia nowoczesne czasem mają swoje minusy, Myślę tu o leżaczku. Wygodne to jak cholerka, bo dziecko sobie leży wygodnie na pleckach, w pozycji półleżącej, wszystko widzi..... ale niestety też nie musi się ruszać. No i jak sobie popatrzyłam wstecz, to Kalinka większość dnia spędzała na takim leżaczku...... jak więc miała wykształcić sobie napięcie mięśniowe? No właśnie.








Teraz leżaczek to ostateczność, a rozłożyłyśmy sobie przy łóżeczku kołderkę na podłodze i ćwiczymy. Jak najwięcej. Już widzę lekkie postępy. Ufam Bogu, bo oddaję Mu Kalinkę codziennie i codziennie proszę Boga o rozwój jej mięśni. Mam przed oczami starą historię z Biblii o Danielu, który zdecydował się nie jeść przez 10 dni dań ze stołu królewskiego w Babilonie. Po tym czasie wygląd ich świadczył o wielkim zdrowiu i tężyźnie fizycznej. Wiem, że to dlatego, że im Bóg błogosławił - niektórzy mówią, że to ta dieta uczyniła taką różnicę - byli 10 razy mądrzejsi i zdrowsi. Wiem, że ta dieta była zdrowa, ale to Bóg uczynił takie zmiany. Nikt przez 10 dni nie stanie się niesamowicie tęgi fizycznie i umysłowo - chyba, że Bóg w to zaingeruje. Ale dochodząc do sedna - Proszę Boga, żeby pobłogosławił Kalince przy tych ćwiczeniach przez 3 tygodnie jak Danielowi przez 10 dni i żeby była wielka różnica w jej napięciu mięśni. Tak, by nie musiała iść na żadną rehabilitację. Niech tak się stanie. Amen :)))

poniedziałek, 17 października 2011

zako

Byłam w Zakościelu na warsztatach na temat uzdrawiania. Niesamowite spotkanie. Naprawdę. Nigdy do tej pory nie widziałam tylu ludzi (ok.70) głodnych Boga działającego jak w Dziejach Apostolskich.
I w zasadzie spotkanie nie było wyrwaniem z kontekstu tylko uzdrawiania. To było o uczniostwie, o tym co Jezus polecił robić swoim uczniom. Czyż nie polecił im iść i uzdrawiać chorych, wyganiać demony i mówić, że przybliżyło się Królestwo Niebios. Skoro mamy naśladować życie Jezusa, to w sumie nie trudno przypomnieć sobie ile Jezus uzdrawiał. A pamiętacie Dzieje Apostolskie? Tam dopiero się działo jak ludzie zostali ochrzczeni Duchem Świętym.
.... a jak wygląda dzisiejsze chrześcijaństwo? Hmmm.... jakoś nijak. Teoria, teoria, teoria, dyskusja, dyskusja, dyskusja..... Praktyki mało, albo wcale.
Podobało mi się porównanie chrześcijaństwa do diety. Jeśli stosujesz w życiu jakąś dietę przez np. miesiąc to masz oczyszczony organizm. Ale jeśli wrócisz po tym czasie do starego trybu życia, to okazuje się, że dieta niewiele pomogła. Chodzi o to, by zmienić styl życia, by dieta stała się sposobem życia. Wtedy to ma sens i korzystasz z wszelkich dobrodziejstw zdrowego odżywiania. A jak chrześcijaństwo? Czyż nie jest dietą cud robienie raz na jakiś czas ewangelizacji? Akcje. Chrześcijaństwo to styl życia, ewangelizacja dzieje się na co dzień, cały czas. Bo przecież Ty jesteś kościołem. Duch Boży mieszka w Tobie.
Często mówimy, że służbę uzdrawiania, jakieś inne służby mogą robić ludzie, którzy są już dojrzali duchowo, którzy już są poukładani, mało grzeszą itd.... A Jezus wysłał swoich 12-stu, wyposażył ich w moc i władzę. Oni szli i uzdrawiali, a demony były im posłuszne. Nie byli doświadczeni i doskonali. Przecież potem zaraz wyszło na jaw, że kłócą się o to kto jest największy wśród nich. Pycha. To również argument przeciwko darom duchowym. Lepiej, żebym nie miał daru uzdrawiania, bo jeszcze wpadnę w pychę. Bóg nie dawałby ludziom złych darów, które doprowadzałyby do pychy. On daje dobre dary. Wtedy kiedy służysz Bogu, objawia się co jest w Twoim sercu i zaczynasz widzieć grzechy... Jezus nie zabrał uczniom władzy i mocy jak zobaczył, że kłócą się o to kto najważniejszy. Nie zabrał się i nie zostawił ich, ale wysłał 72 do pracy dając im moc i władzę. 72, których mniej znał niż 12, którzy mniej Go znali. Nie bał się o poprawność i nie zabraniał im, żeby przypadkiem nie zrobili głupoty i nie zagrozili Jego misji. Duch Święty ich prowadził.
W Koryncie jak było każdy wie. Miasto pełne grzechu, rozwiązłości. I tam zbór, również grzech tam był, bo Paweł gani ich za to. Ale jednocześnie dzieją się tam znaki i cuda.
Nie musisz być doskonały, żeby służyć Bogu. On daje Ci moc i władzę dlatego, że ON umarł za Ciebie, a nie dlatego, że jesteś już doskonały i zasłużyłeś na to.
To mnie uskrzydla.....

środa, 12 października 2011

Czy warto?

Kalisia ma katar. W nocy bardzo źle śpi. Nie może za bardzo oddychać przez nos. Biedaczka :(




Jutro Jagoda ma koncert w szkole muzycznej. Będzie grała Arię z Dawnych Tańców i Melodii :) Chyba każdy kto grał na pianinie przechodził przez ten etap. Ja pamiętam utworki, które grałam no i teraz Jagoda gra to samo. Miło tak sobie powspominać stare czasy.

Nie wiem ostatnio co pisać. Dużo przeżywam doświadczeń, dużo nowych myśli o Panu Bogu. Ostatnio studiuję Biblię i zastanawiam się nad niektórymi sprawami. Mam różne wątpliwości, czasem olśnienia. Odbieram to pozytywnie, bardzo. Mamy zaprzyjaźnioną rodzinę chrześcijan, którzy przyjeżdżają do nas 2 razy w tygodniu. Poznajemy się, studiujemy razem Biblię, odkrywamy nowe rzeczy. Wspaniałe rzeczy. Bóg jest niesamowity!
Niektórzy burzą się na to co piszę na blogu. Mówią, że nie powinnam pisać tego, albo tamtego, że nie powinnam dawać linków takich, a takich.... Mam wrażenie, że piszę bloga ostatnio tak, by wszystko było poprawne.... (ostatnio dostałam nawet sms-a od anonima z pytaniem dlaczego wciskam takie bzdury o Panu Bogu.... pozdrowienia dla anonima :)) Otóż chcę powiedzieć, że linki, którymi się dzielę to miejsca, gdzie doświadczałam żywych słów dla mnie (oczywiście oprócz tych z ciastami ;)), to co piszę to moje doświadczenia z Bogiem, moja droga z NIM - autentyczna. Jaki jest Bóg? Chyba nie wiemy już o NIM wszystkiego... podobno całą wieczność będziemy poznawać Boga. Czy wszystko rozumiesz w Biblii?
Wątpliwości i inne spojrzenie na problem często jest źle widziane...
Co więc chcecie widzieć na blogu. To co mam w środku? To co przeżywam? Nigdy nie pisałam i nie piszę, by komuś dowalić, albo zrobić przykrość, nigdy to nie było moim celem. Hmmmm.... pewnie czasem mogę być źle zrozumiana... ktoś sobie może pomyśleć coś o mnie. Pewnie i osądzić i wysnuć wnioski....
uch.... .
.... a ja mam potrzebę dzielić się tym co przeżywam z Bogiem z innymi.... to co przeżywam na mojej drodze z Bogiem wylewa się ze mnie....
.... wiem, że wśród was są osoby, które to buduje, które mają często podobne przemyślenia...., których to pobudza do myślenia...
.... i może dlatego warto pisać o tym co w środku....
Co myślicie????????????????????



sobota, 8 października 2011

dzień dobry

Piękny dzień. Dlaczego? Bóg położył mi na sercu pewną osobę. Czułam, że muszę jej zaproponować modlitwę. Obawa, czy zechce? Może lepiej nie?
A jednak podeszłam, porozmawiałam. Osoba ta chciała bym się o nią pomodliła. Modliłam się. Mówiłam o tym jaki jest Bóg, jak bycie z nim nie jest ciężarem. Jest przyjemne. "Moje jarzmo jest lekkie" mówił Jezus... Gdy chodzenie z Bogiem wydaje Ci się ciężkie, czujesz, że to wyrzeczenie, co chwilę łapiesz się na tym, że najchętniej to byś był gdzie indziej, robił coś innego, no ale przecież jesteś chrześcijaninem i nie powinieneś... to znaczy, że masz w głowie kłamstwo na temat Boga. Bóg jest miłością i kiedy cię dotknie to jesteś w NIM zakochany i chcesz z NIM być już nie dlatego, że to takie ważne i tak mnie nauczyli, ale dlatego, że się zakochałeś....
Te słowa były ważne dla tej osoby. Mówiła, że to ciekawa myśl, że nigdy w ten sposób nie myślała.

Dzięki za ten czas. Pamiętaj, że się o Ciebie modlę. Modlę się o Boży dotyk w Twoim życiu, by wszystko, co Ci ktoś wmówił na temat Boga, a co jest nieprawdą, zniknęło, zostało wyparte przez Jego miłość. Dziękuję, że mogłam się o Ciebie modlić.....

środa, 5 października 2011

2 lub 3

Wczoraj wieczorem dzwonek u drzwi... Moi znajomi... w końcu się nie umówiliśmy dokładnie i myślałam, że ich dziś nie będzie. A tu proszę - są. Kalinka jeszcze nie śpi, w chacie bałagan.... Ale cóż "czujcie się jak u siebie w domu" i poszłam kąpać moją dziewczynkę.
Dziecię zasnęło, starsze dzieciorki wykąpały się same ;) i usiadłam z moimi gośćmi do stołu. Rozmawialiśmy, dzieliliśmy się tym co nas dotyka, co boli, co cieszy... W końcu zajrzeliśmy do Biblii, bo ostatnio coś ważnego dla mnie czytałam, coś odkryłam i chciałam się tym podzielić. Zaczęliśmy czytać całe fragmenty, po to by lepiej zrozumieć o co chodzi w konkretnym miejscu. I Pan Bóg zaczął pokazywać, prostować....
...Człowiekowi zwykle bardzo trudno jest zrozumieć Łaskę. Zwykle chcemy sobie zarabiać na coś, być godnymi, by coś przyjąć, odpłacić, zapłacić..... Trudno dostać coś po prostu. Mimo nawet to, że gdzieś rozum nasz wie, to serce jest daleko... A ewangelia jest prosta. Bóg oczyszcza Cię od tego co nabrudziłeś, od codziennego brudu, którego nie lubisz, który lepi się do Ciebie. On Cię czyści i daje świeże ubranko. Nie zasłużyłeś na to, bo niby jak? Nie dasz rady być doskonały, bo jesteś z natury grzeszny. No i tu jest cud łaski. Bóg oczyszcza Cię i dla Niego jesteś bez grzechu. Jak Jezus - no bo przecież On umarł zamiast Ciebie. Jeżeli więc przyjmujesz wiarą to oczyszczenie, to Twój upadek nie sprawia, że zrobiła się dziura między Tobą i Bogiem i On nie chce Cię znać. Po prostu wstajesz, Bóg otrzepuje Cię z kurzu i idziecie dalej za ręke. Grzech, który Ci się zdarza nie ma znaczenia, jeśli jesteś przy Bogu, jeśli poddajesz się MU i chcesz korzystać z Jego oczyszczenia, z Jego prowadzenia Cię za rękę. Mówisz "o jejku, przepraszam, faktycznie to nie tak, naucz mnie inaczej" To tak jak nauczyciel i uczeń. Jeśli uczeń jest chętny do nauki, to nie liczą się jego błędy - są one ku nauce, ku wnioskom, ale nie świadczą o tym, że teraz to właśnie jesteś przeciwko swojemu nauczycielowi. Świadczą tylko o tym, że uczysz się i popełniasz błędy. Ale jesteś cały czas wpatrzony w swojego mistrza.... To jest właśnie łaska i chodzenie z Bogiem....
........... a my często sobie wyobrażamy, że gdy tylko zgrzeszymy, to Bóg nas opuszcza, gniewa się, musimy sobie zapracować na powrót, wyrzucać sobie upadek....
W Biblii jest napisane, że "sprawiedliwy choćby siedem razy upadł, podniesie się, ale biada bezbożnemu" a więc sprawiedliwi grzeszą, ale jest różnica, między sprawiedliwym grzeszącym, a bezbożnym grzeszącym.... Sprawiedliwy jest sprawiedliwym, bo Bóg mu przypisał tą sprawiedliwość, ona jest z łaski. Tylko.
.... ojoj.... nie wiem, czy to co napisałam jest zrozumiałe...... chyba ciężko....
... jakiś odzew z Waszej strony?

Bóg jest fascynujący i niesamowity. I nie ma nic wspólnego z fanatykami religijnymi, którzy robią z Niego pośmiewisko....




.... a więc następnym razem, kiedy ktoś do Ciebie wpadnie, nie gadaj cały czas o pierdołach... są rzeczy piękniejsze.... a "gdzie dwóch lub trzech spotyka się w imieniu Moim...." to niezłe rzeczy się dzieją....

niedziela, 2 października 2011

.... no i poszli sobie goście :)))

Wszystko zaczęło się o 15.00. Przyszlo siedem dziewczynek Wszystkie uśmiechnięte - Jagody koleżanki. Powitania, szaleństwo, radość. Wszystko na opak, więc dziewczynki przyszły w każdej skarpetce innej, w bluzkach tył na przód, Jagoda z Szymonem nałożyli nawet spodnie rozporkami do tyłu. Fajnie to wyglądało :)
Najśmieszniejsza i najwięcej emocji wzbudzała zabawa w jedzenie czekolady w czapce, szaliku i rękawiczkach  - nożem i widelcem. Każde dziecko, które wyrzuciło kostką szóstkę ubierało się w te pędy, brało widelec i nóż i zabierało się za krojenie i jedzenie czekolady, po kawałeczku. A ile zjadło zależało od tego, czy ktoś w tym czasie nie wyrzucił szóstki. Czasem nie zdążyło się nawet zacząć jeść, bo ktoś już był do jedzenia następny. Emocje sięgały zenitu. Polecam!






Tort urodzinowy - jak przystało na temat urodzin - był słony, a głównym składnikiem był szpinak... Dzieciaki miały ciekawe miny.... obrzydzenie z ekscytacją.... hehe.. Smakoszem szpinaku okazał się Szymon :) Chyba trójka dzieci spróbowała, ale odłożyła.... ;) Ale śmiechu trochę było....




Potem zabawa "trzymaj-puść". Wszyscy stoją w kręgu i podają sobie z ręki do ręki drewnianą łyżkę. Kiedy prowadzący powie: puść, łyżkę należy trzymać, a gdy powie "trzymaj" - trzeba puścić. Wierzcie albo nie, ale wcale nie jest to takie proste trzymać gdy ktoś głośno krzyknie "puść"!
Kalambury i berki... ptasie mleczko... paluszki.. prezenty... Macarena.... Było fajnie. Na opak.. Wesoło.
Jagoda nazywała się Adogaj, a Szymon - Nomysz....:)




Przeżyłam. No to następna imprezka w marcu. .... już się boję, bo w klasie Szymona jest 18 chłopaków... ;)

sobota, 1 października 2011

do wymyślania czas zasiąść

Jutro imprezka urodzinowa Jagny. Uch... trzeba przygotować zabawy dla 15-stki  dzieciaków, jedzonko.... Mam też wrażenie, że będę musiała ugościć rodziców niektórych dziewczynek... Całe szczęście, że to impreza dla dziewczynek - mam nadzieję, że nie rozniosą mi chałupy ;)
Impreza zwie się "wszystko na opak". Muszę się zastanowić nad podaniem ciasta, nad jakimiś przekąskami - musi być pod zasadą "odwrotnie".... Trochę śmiesznych zabaw... Dobrze, że ma być ładna pogoda, to może coś wymyślę, żeby dzieci bawiły się na dworzu... Dwie i pół godziny - chyba jakoś przeżyję....
No nic, czas zacząć pisać plan działania na jutro....
Do roboty!!! - jak miała zwyczaj gonić Juliusza Cezara Kleopatra w "Asteriks i Obeliks - Misja Kleopatra" :)