środa, 30 listopada 2011

pół roczku :)

Dzisiaj Kalinka skończyła pół roku. Można składać życzenia :)
Niestety nocki są dla mnie wyczerpujące. Na początku Kalinka potrafiła się obudzić nawet o 5 rano pierwszy raz. Teraz to jest 1, potem 3 potem 5 itd... różnie. Czasem uda się, że wstaję 2 razy, ale 3 razy to standard.... uch... nie wiem dlaczego tak jest... no ale jest....
Następna ciekawostka to fakt, iż Kalinka za nic nie chce używać butelki. Chcę jej dawać soczki, ale ona nie chce ssać z butelki.... a łyżeczką... to lepiej nie pytać jak wygląda dawanie soczku łyżeczką.... masakra i bezsens.. Wczoraj może wypiła z 5 łyżeczek soczku marchewkowego....
Kaliś przewraca się w prawo i w lewo z plecków na brzuszek. Przekręca się wokół siebie na kocyku. Je już różne dania. Robię różne rodzaje zupek, by miała urozmaiconą dietę, ale trudno jej trafić w smak. Już kombinuję, a ona i tak się otrząsa jak spróbuje. No więc jeśli nie smakuje, to idę po jabłko, wcieram, mieszam i zajada na całego. Taka wersja jej zawsze smakuje. Na szczęście jeśli chodzi o owoce i kaszki to uwielbia. Gotuję jej ciemny ryż, kaszę jaglaną, płatki owsiane i zmiksowane podaję z owocami. Wczoraj na kolację zjadła płatki owsiane z suszoną śliwką. Ale jej smakowało... mmm... mi też ;)
Moje starsze dzieciaki zawsze się oblizują i pytają czy mogę kupić im jakiś deserek Gerbera, bo to jest takie pyszne. :)
Spanie Kalinki w dzień zdarza się kilkakrotnie - ale po 45-60 minut. Czasem - ale to się rzadko zdarza - śpi 2 godziny. Tak więc za dużo sobie nie odpoczniesz - osobiście wolałabym, gdyby spała 2 razy po 2 godziny... ale marudzę, co? :p tak to jest... Coraz częściej moja córcia piszczy jak leży na kocyku, bo chce być noszona, siedzieć i wszystko widzieć.... jakoś zaczęła się szybko nudzić gdy jest w pozycji leżącej. Jak się kładzie ją na plecy to momentalnie przekręca się na brzuch.
Wczoraj moja trójka dzieci bawiła się w plucie. Kalina powtarzała po Jagodzie i Szymonie i nawzajem tak sobie pluli i robili "brrrrrrr" "prrrrrrr" itd.... Jaga i Szym prawie się pokładali ze śmiechu, a Kalinka była w pełni zwarta i gotowa, żeby pluć.... :)


wtorek, 29 listopada 2011

Jego porządeczek :)

Udało mi się dziś wstać wcześnie. Fajnie, bo byliśmy gotowi na czas i chłopaki zdążyli na zbiórkę przed wyjazdem na basen - muszą być w szkole o 7.40. Człowiek jedzie do szkoły, a słońce co dopiero wstało.... wraca ze szkoły - już ciemno... ech zima....
Wczoraj były buty w moim przedpokoju :) Co to znaczy? Kościół był - tak....
....Zwykle musimy mieć przygotowane wszystko na wspólnym spotkaniu z Bogiem od A do Z. Myślę, że gdy tak mocno trzymamy się planu, to gubimy gdzieś Boga. Bo gdzież Jego plan? Jego miejsce, Jego działanie? Przecież On jest suwerenny i wie co chce robić. Słyszałam kiedyś gdzieś o kimś kto był tak przyzwyczajony do grafiku nabo i do godziny rozpoczęcia, że gdy ludzie zmienili godzinę nabo, żeby było łatwiej dojechać innym, to on nadal przychodził na poprzednią godzinę - odliczał czas i wychodził zanim się skończyło, bo przecież kiedyś kończyło się wcześniej..... Wiem, wiem, to już przykład przegięcia.... ale czasem przeginamy... nawet o tym nie wiedząc.
Ostatnio w sobotę przyszliśmy na nabo nie wiedząc co będziemy robić. Wiedzieliśmy, że potrzebujemy duuużo modlitwy i z takim nastawieniem przyszliśmy. Rano mój mąż otworzył Biblię na księdze Izajasza, 58 rozdziale... i aż stwierdził....."no, nie, ja nie wierzę, że Pan Bóg daje odpowiedzi tak zaraz jak się otworzy Biblię gdziekolwiek".... ale Pan Bóg tak zrobił :) Dotknął mojego męża tym co było napisane na temat postu. Potem studiowaliśmy to na nabo - Duch Święty dotykał ludzi.... zresztą robił to do wczoraj nawet, bo wczoraj na spotkaniu podzieliliśmy się tym z innymi osobami i one też miały o czym myśleć.... Duch Święty pobudził ludzi do różnych decyzji, do działań.....
Wczoraj też nie było planu na spotkaniu... a Duch Boży poruszał serca i zajmował się tym co chciał.
Zwykle wszystko lubimy mieć zaplanowane. Dajmy Bogu miejsce na Jego plany w naszym życiu, Jego plany podczas modlitwy, Jego plany podczas nabo.... Często Duch Święty planuje już w tygodniu co będziemy robić na nabo i tym nas porusza.... Warto się przygotować do studium, szukać..... ale chyba nie to jest problemem.... i nie grozi nam brak przygotowywania programu nabożeństwa. Zbyt mało szukamy Boga tam gdzie jest, zbyt mało dajemy Jemu planować, prowadzić nabo, prowadzić modlitwę.... Warto zacząć wspólną modlitwę bez intencji.... wtedy Bóg daje na serce intencje i niezwykłe rzeczy się dzieją....
Bóg jest Bogiem porządku. Ale nie naszego. Bóg ma swój porządek. Spróbujmy Go posłuchać i iść za NIM. Może czasem warto nic nie przygotować i pytać Boga, czekać na Jego działanie w modlitwie, ciszy... słuchać....



sobota, 26 listopada 2011

ewolucja czesanki do kulki filcowej

Uwielbiam nowe wyzwania.... szczególnie jak to coś co lubię.... wiem, wiem, to brzmi jakby nie wiem co się stało ;) Dzisiaj koleżanka dała nam pierwszą lekcję filcowania. Ot bierzesz czesankę, ciągniesz ją, robisz nie za mocny supeł, potem układasz w kulkę i zaczynasz wkłuwać się w to taką specjalną igłą z takimi malusienieczkimi haczykami na trzonie. No i przez to, że to wkłuwasz się w tę kulkę, czesanka się układa w filcową kulkę, bo się miesza i robi się taki kołtun.....yyyy chyba nie mogłabym robić instrukcji obsługi..... ;)
W każdym razie bardzo fajne zajęcie. Byłam podekscytowana, bo zrobiłam pierwszą w swoim życiu kulkę filcową i normalnie mogę sobie zrobić korale! Ale fajosko :) Miłe zajęcie naprawdę. Rozumiem po co zbierały się gospodynie w dawnych czasach i razem szydełkowały - a przy tym wielkie gadanie, miłe spędzanie czasu.... Czadzik.
Jadźka była zafascynowana - widać to po mince :) Polecam - miłe....
no to tyle :)




wtorek, 22 listopada 2011

Kalisiowe przewracanki

Chciałam ogłosić wszem i wobec, że Kalinka SAMA przewraca się z pleców na brzuszek :) Wczoraj już wystarczyło tylko ją delikatnie popchnąć, a dzisiaj już sama to zrobiła (dwukrotnie ;) Ale jestem happy. Silna dziewczynka. Chwała Bogu, że po tym, jak miała za słabe napięcie mięśniowe teraz tak pięknie się rozwija. :)
Na dowód tego filmik :)



poniedziałek, 21 listopada 2011

małe projekciki z miłością na maxa

Nowy dzień. Nowy tydzień. Chcę podejmować dobre kroki. Chcę wyrzucić lenistwo za okno :) Świadomie, bezpardonowo, z Jezusem, z Jego mocą! I wiem, że ją już dał. Zwykłe obowiązki, czysta chałupka, obiadek.... to normalność.... ale i nowe, jakieś małe projekciki - takie najpierw domowe, potem większe, potem wielkie.... od małego do dużego. I wiem, że Bóg to we mnie będzie rozwijał.......
.... tęsknię już za wieczorem - znowu będzie wiele butów w korytarzu.... wiecie, takich w nieładzie.... znaczy kościół będzie :) serce do serca, dusza do duszy i to wszystko, bo BÓG jest wielki i łamie to co złe, uwalnia od łańcuchów, odnawia, daje nadzieję, kocha na maxa, daje łaskę, dobroć, przyjaźń, ciepło....
Iza pozdrawiam cieplutko :*


niedziela, 20 listopada 2011

esencja

Przyjechałam z Zakościela. Powiem po prostu, że to był niesamowity czas. Naprawdę! Bóg obecny namacalnie wręcz. Esencja - weekend tylko dla kobiet. Były kobiety. Spragnione Boga. Spragnione wspólnoty, modlitwy, wielbienia Boga. Tego co ważne w życiu. Nie cieszące się substytutami chrześcijaństwa, ale szukające relacji z NIM i z drugim człowiekiem.
Pięknie było oglądać owoce ostatniej esencji. Opowiadałyśmy z dziewczynami o naszej grupie modlitewnej-wstawienniczej. Opowiadałyśmy wtedy o naszych doświadczeniach, o tym, że Bóg dokonuje zmian, zmienia rzeczywistość, wszystko gdy walczymy o kogoś w modlitwie. Okazało się, że dziewczyny, które były w tamtym roku zapragnęły też stworzyć taką grupę. I stworzyły, w zasadzie zaraz po pierwszym weekendzie dla kobiet. Doświadczają niesamowitych rzeczy, otwierają się przed sobą, BÓG uwalnia, zmienia.... Są sobie bliższe niż kiedykolwiek, nawiązały ze sobą relację.... Bóg działa. Chwała MU!
Podczas tej esencji była niesamowita atmosfera intymności. Bóg otwierał serca kobiet, które opowiadały trudne doświadczenia ze swojego życia, dzieliły się zranieniami i tym, jak Bóg zwyciężył wszystko w ich życiu. Zaczęło się od jednej dziewczyny, która opowiedziała historię swojego nawrócenia, tego jak Bóg wyprowadził ją z "błota" i uczynił z niej "swoją księżniczkę" - w zasadzie to tak traktował ją od początku... (i właśnie to kocham w Bogu - jego miłość do mnie nie zależy od tego co robię, w jakim bagnie jestem. On przychodzi i kocha.) Po tym doświadczeniu wychodziły inne kobiety. Opowiadały różne historie dzieliły się problemami, prosiły o modlitwę. Niesamowite było to, że to było takie naturalne, bo zaraz po prośbie wszystkie się modliłyśmy o te problemy, wstawiałyśmy się przed Bogiem. Potem następne osoby. I następne. W końcu stwierdziłyśmy, że nasze plany z warsztatami z decoupageu i z filcowania są w ogóle nieważne. Co z tego, że były w programie. To Bóg układał plan i zaplanował czas modlitwy, walki duchowej, wstawiania się za sobą nawzajem, uwielbiania Go. Chwała MU za to! Tak dobrze iść za tym co mówi. Tak dobry jest JEGO porządek nabożeństwa. Uwielbiam czas w Zakościelu, bo tam nabożeństwo zaczyna się w piątek i kończy w niedzielę.
... Podczas uwielbienia, które prowadziłam z koleżanką był taki czas, gdzie Bóg sam układał kolejność piosenek. W zasadzie pierwszy raz było tak, że piosenki były zupełnie inne niż zaplanowałyśmy. Ludzie mówili doświadczenia i Duch Swięty przychodził z pieśnią. Przychodził też z obrazem. (Mój mąż robił prezentacje w propresenterze - wyświetlał tekst pieśni i do tego dobierał animacje - uwielbienie poprzez obraz. Kiedy widzisz obraz i słowa, które się wzajemnie uzupełniają, to to daje zwielokrotnione uwielbienie :) Pracuje więcej zmysłów, chłoniesz Boga nie tylko poprzez muzykę, którą słyszysz, tekst, który śpiewasz, ale dochodzi obraz, który widzisz. Chwała Bogu za to, jak Duch Święty poruszał mojego Piotra i jak przez niego mówił do nas, do mnie obrazem.)


Kalinka z tatusiem przy worshipVJ (Kaliś już drugi raz w Zakościelu)

Mój syn uwielbia Zakościele, Nie chciał wyjeżdżać. Tym razem był operatorem świateł i  WVJ-em :)


Wieczorem, tak jak ostatnio był wieczór spa... Super relaksujący czas dla kobitek. Masaż, wszystko z twarzą (pilingi, maseczki, maski, kremy.... jedna dziewczyna robiła prezentację naturalnych kosmetyków) fryzjer, parafina rąk, masaż stóp, sauna i to wszystko w ciepłej, przyjaznej atmosferze.... kurcze - to co babki lubią najbardziej ;) Skorzystałam a jakże. Twarz gładziutka po pilingach, odżywiona po maseczkach, ręce wygładzone, plecy i szyja rozluźnione, włosy podcięte - Anka tchnęła w nie życie (buziaki Ania - super)... ach.... Moja Jagódka też korzystała - moja mała kobietka.

Jednym słowem - kobity przyjeżdżajcie na następną esencję, bo warto, bo Bóg jest wielki i działa, bo sobie nawzajem usługujemy.....
... a tak w ogóle, to jeśli chcecie by zrobić takie spotkanie u Was w mieście, u was we wspólnocie, w zborze, wśród przyjaciółek to dajcie znać. Przyjedziemy i poprowadzimy! polecam

wtorek, 15 listopada 2011

XXI wiek

Ostatnio dotarło po raz kolejny do mnie, że kościół tworzysz ty, tworzę ja. Ludzie, nie budynki i nabożeństwa. Ostatnio byłam w kościele na facebooku :) Tak! Po prostu rozmawiałam z koleżanką na czacie i Bóg dotykał naszych serc. Zmieniał rzeczywistość, pokazywał grzech, dawał miłość. "Gdzie dwóch lub trzech spotyka się w imieniu Moim... tam Ja jestem pośród nich"
Wczoraj modliliśmy się z przyjaciółmi przy stole, przy herbacie. Bóg był obecny. Działał, zmieniał serca, nastawienia, nawet uzdrawiał - synek mojej koleżanki przyjechał do nas z temperaturą (powyżej 38) i podczas modlitwy o zdrowie dla niego temperatura nagle zaczęła spadać i spadła do 36,9!! .....
...."Nadejdzie czas gdzie już nie będziecie się spotykać na tej górze albo na tamtej (czytaj w miejscach kultu), ale prawdziwi czciciele Boga będą Mu oddawać cześć w duchu i w prawdzie.." Nieważne gdzie, ważne po co!
Myślę, że wielu ludzi w naszych czasach ma dość kościołów. Właśnie przez to, że źle się im kojarzą, przez to, że kościoły często nakładają jarzma, które ciężko nosić. Ludzie nie chcą przyjść do kościoła. Ale to właśnie kościół ma przyjść do nich. Pamiętacie filmik o królikach i słoniach? Nie zapraszasz ludzi do kościoła tylko tworzysz z nimi kościół tam gdzie oni są.
Taki kościół jest mi bliski. Zauważyliście, że czasem zapraszamy ludzi do kościoła, zapraszamy, a oni nie chcą i nie chcą..... Mów im o Bogu tam gdzie są. Niepotrzebna jest świątynia, żeby mówić o Bogu, żeby mieć nabożeństwo, niepotrzebne są mury i kazalnica.... Możecie to zrobić przy herbacie w domu, w ciepłej atmosferze....
Często myślimy, że nabożeństwo w dzień sabatu to coś co musi wyglądać w odpowiedni sposób, musisz się odświętnie ubrać, odbyć jakąś liturgię... I gdy to jest z sercem robione to nie ma nic w tym złego.... Ale myślę, że to nie jest sednem życia chrześcijańskiego. To nie jest cel, dla którego rozmawiamy z ludźmi o Bogu - co by tu zrobić, żeby przyszedł na nabożeństwo. Wtedy czujemy się spełnieni, bo w końcu przyszedł na nabożeństwo. Gdzieś w głowach mamy to, że gdy ktoś chodzi na nabo, to już jest z nim dobrze, to już jest blisko nawrócenia...... Myślę tu oczywiście o tradycyjnym nabożeństwie co tydzień, w święto.
Kościół jest codziennie. Codziennie spotykasz ludzi. Codziennie z nimi rozmawiasz. Cudnie jest gdy możesz spotkać się z ludźmi i razem modlić się, studiować Biblię, rozmawiać o sobie...o ważnych rzeczach. Razem jeść potem, dzielić życie. Dla mnie to jest nabożeństwem. Właśnie usługiwanie sobie modlitwą, wielbienie Boga w modlitwie, pieśni....Słowie Bożym. Dla mnie takie nabożeństwo jest w poniedziałek, środę, piątek, sobotę.... dzień nieważny. Ważne to po co się spotykasz. Sobota? Bóg ją dał, byś wspominał Stworzyciela, wyjście z niewoli grzechu, Boże zwycięstwo. Chętnie spotykam się w sobotę, wiem, że Bóg ma szczególne błogosławieństwo - sam to powiedział. Ale tak samo jak w inny dzień tak i w sobotę modlę się, czytam Biblię i rozmawiam o tym co ważne.
Ludzie potrzebują wspólnoty, spotkania w gronie przyjaciół przy modlitwie, Słowie Bożym, wspieraniu się nawzajem, opowiadaniu o sobie, dzieleniu się sobą. Nie chcę innych nabożeństw. Nie chcę innych nabożeństw.....




Nie ciągnij więc ludzi na nabożeństwo, ciągnij ich do Boga, do ludzi, którzy spotykają się i modlą razem dla modlitwy, rozmowy, bycia ze sobą.... Daj im kościół - bo Ty jesteś kościołem "Czy nie wiecie, Duch Boży mieszka w Was, a wasze ciała są świątynią Ducha Świętego? Wysławiajcie więc Boga w ciele waszym" (parafraza). To jest kościół XXI wieku.

niedziela, 13 listopada 2011

łatwiej z obcymi?

Dlaczego tak jest, że często jest łatwiej modlić się o osoby, które nie znamy, albo po prostu o naszych znajomych niż o osoby z naszej rodziny? O tak choćby żona za męża... za dzieci....? Myślę teraz akurat o modlitwie o uzdrowienie....
... byłam w Zakościelu na seminarium na temat uzdrawiania. Naprawdę dobry i błogosławiony czas - pisałam o tym wcześniej. Wiem, że mamy się modlić o siebie nawzajem, gdy ktoś zachoruje. Często jednak tylko rozmawiamy o tym. U mnie w domu np. często zdarza się ból głowy.... chyba tylko dwa razy modliłam się, nakładałam ręce... Człowiek chyba myśli, że to takie codzienne, że bez sensu  w to angażować Boga? A może boi się porażek? Tyle, że o tym się już uczyłam. Nieważne porażki, bo ich nie ma. Jeśli prosisz Boga w modlitwie, to On ją wysłuchuje - po prostu. A więc Twoja modlitwa nie jest w próżnię. A więc nie ma porażek. Bóg wie kiedy i jak odpowiedzieć. Wiem, to niełatwy temat. Ale wiem, że wiele razy modlitwa moja o uzdrowienie była po prostu modlitwą, bez wielkiego namaszczenia i Bóg działał cuda, przychodziło uzdrowienie. Było też tak, że modlitwa była żarliwa i Bóg też uzdrawiał. Ale bywało też, że nic się nie działo mimo żarliwości i bez żarliwości..... myślę więc, że zbyt wiele skupiamy się w modlitwie na naszej wierze, żarliwości lub jej braku, a zbyt mało skupiamy na NIM i dajemy Mu prawo do suwerenności.
W ten weekend, w piątek wieczorem Jagodę złapała gorączka - niewielka, ale zawsze coś 37,5 - zaczyna się choroba. Bolało ją gardło.... Dostała jakieś proste leki przeziębieniowe. Jednak po głowie chodziła mi myśl, że powinniśmy rodzinką nałożyć na nią ręce i modlić się o nią o zdrowie.... hmmmmm....
....potem sprawa mojego męża. Od kilku dni boli go łokieć, spuchła mu ręka. Czekamy kiedy pójdzie do lekarza.... narzekamy.... a mi znowu myśli przychodzą, że nic nie robię, a przecież trzeba się modlić.... no i myśli, że powinniśmy z dzieciakami modlić się o zdrowie dla ręki.....
... o Jagodę pomodliłam się sama wieczorem. Przy kolacji wzięłam ją za rękę i modliłam się o jej zdrowie, potem wieczorem... Rano Jadzia obudziła się bez gorączki i w dzień też jej nie miała. Wieczorem miała 37,0. Modliłam się znowu o nią. Dzisiaj nie miała gorączki wcale i gardło prawie ją nie boli.
.... o Piotrka też modliłam się wieczorem. Ukradkiem położyłam rękę na jego łokciu i modliłam się, by Bóg wypełniał to miejsce, by leczył. Przynajmniej tyle już się odważyłam, że nie robiłam tego jak Piotrek spał, ale głośno kiedy nie spał :) Dzisiaj z ręką jest lepiej... jeszcze niezupełnie, ale lepiej...
Wiem, że to samo nie znikło. Wiem, że Bóg leczy, że to Jego działanie...
Będę się dalej modlić o rękę i zdrowie Jagody. Chcę to robić coraz śmielej.... kurcze. Szatan potrafi nas zawstydzać, różne uczucia nam głupie daje.... Nie mogę się temu poddawać.
Dzięki Ci Panie za zdrowie Jagody i za poprawę u Piotrka. Proszę o więcej, więcej, więcej Ciebie dla każdego z nas.......



sobota, 12 listopada 2011

O Jezu!

Ostatnio dostał mi się w ręce "duży katechizm" Marcina Lutra. Bardzo proste wytłumaczenie przykazań. Zatrzymałam się przy przykazaniu III (wg numeracji biblijnej) "Nie będziesz nadużywał imienia Pana Boga twego nadaremno". Co to przykazanie oznacza? Uczona byłam, że nie wolno mówić "O Jezu!"... Luter pogłębia to przykazanie. "Naduż ywac imienia Boż ego znaczy nazywac Boga Panem dla kłamstwa lub w innym niegodziwym celu, w jakikolwiek sposób by się to działo. Dlatego tak mocno przykazano, aby imienia Boż ego fałszywie nie wymawiać wzglednie brac je do ust, jeśli serce dotorze wie lub powinno wiedzieć, że rzeczy mają się inaczej — jak w sądzie między tymi, którzy składają przysięgę, a jedna strona łż e przeciwko drugiej. Imienia Boż ego bowiem nie moż na gorzej nadu żywać, aniż eli uż ywajac go w celu okłamywania i oszustwa. Niech to bedzie prostym i najłatwiejszym objaśnieniem treści, tego przykazania." Jeśli więc nie podoba Ci się co ktoś robi i mówisz, że Pan Bóg tego sobie nie życzy - nadużywasz imienia Bożego (oczywiście gdy faktycznie Bóg tego nie mówi), jeśli kłamiesz i mówisz, że Bóg mi świadkiem, to też przestępujesz to przykazanie. Jeśli robisz nabożeństwo a tylko chcesz dobrze wypaść i pokazać się przed innymi to też nadużywasz Tego Imienia. Jeśli modlisz się przed śniadaniem i szybko wypowiadasz pewne formułki, a myślisz, żeby szybko zjeść - to też wzywasz imię Boga nadaremno....
Przypomina mi się to co Pan Jezus mówił o ludziach, którzy mówią "Panie, Panie...." ten, który mówi Panie, Panie, a nie jest przy sercu Boga, mimo tego, że robi rzeczy, które są "chrześcijańskie", a tak naprawdę jest daleko od Boga, to nadużywa Jego imienia do rzeczy podszywających się pod Jego sprawy.... Jezus powiedział do takich "Nie znam Was.."

środa, 9 listopada 2011

napięcie mięśniowe :)

Oj... długo mnie ostatnio nie było.... Powód? Szybki czas, który pędzi niemiłosiernie.... a poza tym miałam post od internetu - a głównie od facebooka... Niestety, ale był czas, że co miałam chwilkę wolną (czyli nie zajmowałam się Kaliną) to wchodziłam na fb, żeby zobaczyć co słychać, ile zdobyłam like`ów ;) ile moich znajomych odpowiedziało mi na coś... masakra.... I o chwilę traciłam czas, nic w zasadzie w domu nie robiąc, albo zdawkowo coś, co już musiał być zrobione....
.... a to wpływało również na to, że nie było miejsca na mój osobisty kontakt z Panem Bogiem. Wiecie - laptopa można zabrać również do łóżka....
... nadal uważam fb za fajne miejsce gdzie możesz dzielić się sobą.... ale muszę złapać dystans.... podobno każdy kiedyś przez to przechodził - prawda to?

Ale teraz ważniejsze sprawy. Kalinka ma dobre napięcie mięśniowe!!!!!!!!!! Hip Hip Hurrraaaaa!!!! Nie muszę z nią iść na żadną rehabilitację, nie muszę ganiać po neurologach. Ładnie podnosi się, pani doktór powiedziała, że wszystko jest ok. Kalisia spędza w zasadzie cały czas na kocyku na podłodze. Leży to na brzuszku, to na pleckach i chyba dobrze jej to robi. Leżaczek poszedł w odstawkę - tylko kiedy jest dużo gości w domu, to ją tam kładę, żeby jej nikt nie zadeptał ;)
Ostatnio dziecko zaczęło tak wierzgać na przewijaku, że trzeba już bardzo uważać i na pewno nie można jej zostawić samej...



Kalinka zaczęła też jeść pierwsze zupki i owocki.... Zupy smakują jej jako tako, ale za to ma swój ulubiony deserek gerberek - jabłka z jagodami. Uwielbia to!!! Mlaska przy tym i jest cała happy. Wprowadziłam jej inne jedzonko, bo zaczęła mi w nocy się budzić co 2, 3 godziny. Bieda - nie mogę się wyspać. Myślę, że ona po prostu jest głodna i nie starcza jej sam "cycuś". Teraz czekam na butelkę, którą zamówiłam na spółę z koleżanką w necie i jak już ją będę miała, to zrobię jej pierwszą kaszkę ryżową (z brązowego ryżu Uncle Ben`s) z banankiem, albo właśnie z deserkiem jabłko z jagodą, żeby ją zachęcić. Mam nadzieję, że jakoś przyzwyczai się do picia i jedzenia z butli - miło byłoby dawać jej na dobranoc butlę kaszki - może wtedy lepiej by spała?



Ząbkowanie trwa. Kaliś ma już dwa ząbki - dwie dolne jedyneczki. Ostatnia przedarła się kilka dni temu. Córcia teraz rzuca się na wszystko, by tylko to wziąć do buzi i wbić tam swoje ząbki :)

I tak lecą dni. Ostatnio była u mnie moja siostrzyczka, która jest już w piątym miesiącu ciąży :)))))) Coś tam widać już troszkę po niej - choć jest tak szczupła, że jak ktoś nie wie, to nigdy się nie zorientuje, że to lekkie zaokrąglenie to brzuszek ciążowy ;) Wreszcie zostanę prawdziwą ciocią :) To niesamowite, kurcze :) Jeszcze nie wiadomo czy Kalinka będzie miała kuzyna czy kuzynkę - tak po cichutku liczymy na kuzynkę :)

Dzisiaj zamierzam poprasować trochę, poodkurzać w chacie, oczywiście zrobić jakiś obiadek... Zobaczymy co przyniesie dzień....