czwartek, 28 czerwca 2012

deklaracja

Dzisiaj będzie doświadczenie nie moje :)

"Wczoraj byłam u mojej sąsiadki byłej mułzumanki.Ona jest od trzech lat chrześcijanką nawróconą "za pośrednictwem" świadków Jehowy - ale też własnych poszukiwań. Uznaje, że Jezus jest Bogiem :) Dzieci oglądały bajkę, a my rozmawiałyśmy sobie w kuchni. Jej mąż dużo podróżuje i mają całkiem pokaźną kolekcję różnorakich alkoholi. Zaśmiałam się, że może otwierać sklep "Alkohole Świata". Zaproponowała, że da mi spróbować pyszną nalewkę. Zgodziłam się (tutaj jest ten moment na oburzenie się :P ) I naprawdę była pyszna! :) Pijąc sobie nalewkę zaczęłyśmy rozmawiać o zasadach wiary, a konkretnie o tym jak bardzo nie lubimy być ograniczane tymi zasadami. Opowiedziałam jej o naszych spotkaniach o tym czego uczymy się o Bogu, o weekendzie dla kobiet, o doświadczeniach z Bogiem. Powiedziałam, że nie jestem teraz w żadnym kościele, ale jeżdżę czasem do społeczności chrześcijańskiej i tam śpiewam. Wtedy ona poprosiła mnie, żebym jej zaśpiewała (ja nienawidzę śpiewać a cappella komuś) Zgodziłam się zaśpiewałam "Skosztuj i zobacz, że tak dobry jest mój Pan". Ona miała łzy w oczach. Obiecałam, że pożyczę jej płyty z polską muzyką chrześcijańską :)
Później rozmawiałyśmy o tym, że tak ciężko nam czasem jest poświęcić czas Bogu, tylko taki dla Niego, żeby uklęknąć i po prostu się modlić. I potem miałam mega parcie, żeby się z nią modlić.... Pan Bóg już mi siedział na głowie, ale się nie przemogłam..... Dzieci biegały i był hałas i jakoś tak nie potrafiłam, ale widziałam w jej oczach, że ona chce się modlić ze mną i na pewno jej to zaproponuję następnym razem.
Najciekawsze jest to, że cały czas piłyśmy tę nalewkę :D :D :D (jeden kieliszek) i Pan Bóg niesamowicie działał!
Ostatnio zadeklarowałam Jemu, że czekam na Jego działanie w moim życiu, że szukam Go i potrzebuję mimo, że czasem jestem taka do kitu :) I działa :D AMEN!"

czwartek, 21 czerwca 2012

ręce...

W Nowym Testamencie jest wiele przepadków nakładania rąk w celu uzdrawiania lub błogosławienia kogoś. Jak jest w moim i twoim życiu? Zwykle tego nie robimy, albo jest to zarezerwowane tylko dla starszych pastorów.....
.... po przeczytaniu tekstu na temat ordynacji (tu możesz przeczytać) temat ożył.... 
Na nabożeństwie poprosiłam ludzi o modlitwę za mnie. Potrzebowałam wstawiania się o moje problemy w postępowaniu z dzieciakami. Ciągłe kłótnie, moja niekonsekwencja, ciągłe zmienianie decyzji, krzyki itd... Miałam tego dość i brak widoku na to co poradzić. Ludzi modlili się o mnie. Mój mąż położył na mnie ręce, moja przyjaciółka też była blisko. Cieszyłam się, że się przemogli, odważyli, zrobili krok wiary :) Modlitwa była pełna uwielbienia, próśb, błogosławienia...
... powiem Wam, że od tego czasu Bóg działa szczególnie na mnie w związku z dziećmi. Chyba ani razu nie zmieniłam mojej decyzji, co zdarzało się nagminnie, a co wykorzystywały na maksa dzieci. Jestem konsekwentna i bezkompromisowo dochodzę do prawdy. Odrzucam kłamstwo, kręcenie i czuję, że Duch Święty mnie pcha w tym kierunku. Widzę, że Bóg działa też na dzieci.
Widzę również, że szatan nie chce dać za wygraną, stara się zebrać dla siebie choćby okruchy nie oddanej Bogu woli, zabrać decyzje bycia kompletnie posłusznym.. Proszę Boga, bym to widziała i nie dawała za wygraną, bym umiała motywować dzieci do oddania serca Bogu i wyrzucenia kłamstwa i złości kompletnie. Bez żadnego okruszka......
... wiem też, że mój mąż wstawia się za mną gdy ja jestem w domu, a on w pracy. Dzięki :*
Co przez to chcę powiedzieć? Bóg odpowiada na moje błagania (bo już naprawdę błagałam go o odpowiedź). Co chcę powiedzieć jeszcze? Nakładajcie na siebie nawzajem ręce. Błogosławcie się wzajemnie, proście o to by Duch Święty wylewał się na was. Nie robiąc tego wiele tracicie....
Chwała Bogu za to kim jest i co robi. Chwała MU!!!!!!! :))))))

wtorek, 12 czerwca 2012

kalinowo-tymiankowo

Wczoraj Jagoda zaliczyła egzamin z fortepianu i ma wolne.... Jest cała happy, bo w końcu już tylko kilkanaście dni do wakacji. Dziewczynki wystrojone wyszły na dwór. :) Kalisia ma sukienkę, która jednak chyba jest dobra, choć na metce jest 86 cm - może jak urośnie to też będzie dobra?



Kalinka już chodzi, jak trzyma się ją za dwie rączki :) (co prawda na zdjęciach usiłujemy zaprezentować cioci Izie :* sukienkę, więc nie za bardzo widać chodzenie ;))











...a na koniec jeszcze Szymon ze swoim kuzynem Tymonem :)


sobota, 9 czerwca 2012

poziomkowa kraina

...zaczęło się jakby nigdy nic, stanęłam sobie przy płocie.....









.... mój starszy kolega częstował mnie poziomkami :) Po południu u babci był dalszy ciąg. Zjadłam wielką garść poziomek i kilka truskawek. Lato jest bardzo przyjemne :)

czwartek, 7 czerwca 2012

ogórki się kiszą...

Wczoraj pojechałam na targ i w końcu napełniłam mój prezent urodzinowy - kamionkowy garniec na kiszone ogórki.... Kupiłam 3 kg i zalałam słoną wodą z przyprawami.... ach.... sądzę, że już jutro wieczorem sobie spróbuję.... pewnie już będą małosolne :) W ogóle to fajnie było pojechać z Kalinką na targ. Piękny jest widok kolorowych warzyw i owoców, świeżych i pachnących.... w następną środę też się wybieram. Kupię truskawki i zamrożę. W tym roku planujemy zamrozić owoce i warzywa... pewnie ukisimy ogórki.




Skończyły się wreszcie imprezy urodzinowe - bo ja, Kalinka i moja mama mamy urodziny 29 i 30 maja. Było więc mnóstwo gości, mnóstwo pieczenia i pyszności :) Kalina miała też imprezę ze swoimi równieśniczkami (dopiero co roczniaczkami )









Kaliśka coraz mądrzejsza, sprytniejsza i coraz bardziej kumata. Dawno temu pokazywałam jej kamerton, dawałam jej posłuchać do ucha jak brzmi. Dzisiaj wyjęła kamerton z mojej torebki i sama wzięła do ucha, żeby posłuchać dźwięku. Nieźle zapamiętała, a przecież tylko jeden raz jej to pokazywałam i w dodatku bardzo dawno :)
Oprócz tego Kalinka coraz mniej śpi. Dość często zdarza się, że śpi tylko jeden raz. Dosyć to dla niej męczące, ale tyle energii ma w sobie, że nie da rady zasnąć z własnej nieprzymuszonej woli... ;)
Zęby wyrastają jej jak grzyby po deszczu. Ma już trzy czwórki i widzę, że kieł jej zaczyna wychodzić. Szczoteczkę już ma i sama myje zęby :)
Raczkuje w takim tempie, że trzeba ją czasem gonić. Uwielbia swoje rodzeństwo i wspólne z nimi zabawy. Jednym słowem rośnie nam Kalinka jak na drożdżach. No i super. CHwała  Bogu!




















poniedziałek, 4 czerwca 2012

fabryka ewangelii...

Czy ktoś Was kiedyś straszył ewangelizacją? Że jeżeli nie będziecie ewangelizować, to ludzie nie będą zbawieni? Że to od nas i naszej pracy na rzeczy innych zależy kiedy przyjdzie Jezus? Że wszyscy musimy brać się za książki i ulotki i rozdawać na ulicach, bo będzie z nami źle? Czy ktoś w Twoim życiu próbował Ci tak zareklamować jakąś formę ewangelizacji, żebyś skusił się i spróbował, a jeśli nawet nie lubisz tego robić i nie masz przekonania, to zobaczysz, uda się i polubisz to? hmmm....
W książce "Droga do Chrystusa" jest napisane, że Bóg dał w nasze ręce mówienie innym o Nim, dał w nasze ręce służenie innym, bo wie, że to sprawi w nas radość, wzrost, szczęście, będziemy mogli być w JEGO sprawach i bliżej NIEGO. To jest cel ewangelizacji. Bóg jeśli chciałby, to mógłby wysłać aniołów, żeby to zrobili.
Nie jesteśmy odpowiedzialni za zbawienie naszych sąsiadów, ludzi których spotykamy.... Nie! Bóg jest za to odpowiedzialny. Czy wyobrażacie sobie taką sytuację gdy Bóg mówi Kowalskiemu, że on nie będzie w niebie, bo nie uwierzył w Jezusa, a ów Kowalski mówi: "Hej, ale przecież Nowak był moim sąsiadem, a on znał Ciebie, dlaczego mi nic nie powiedział, gdyby mi powiedział, to pewnie nawróciłbym się" a Bóg: "No niestety wiem, Nowak nie powiedziała tobie... no trudno. Ale Nowak przyjął zbawienie a ty nie, miałeś pecha, no ale nie będziesz w niebie" Nonsens prawda? Bzdura? Kim byłby Bóg gdyby tak się zachowywał?!? Jest taki tekst w Biblii, że Bóg różnymi sposobami stara się dotrzeć do ludzi. Prawda jest taka, że jeśli nie Ty pójdziesz, to On pośle kogoś innego - ale to nie od Ciebie zależy zbawienie człowieka. Nie jesteś za to odpowiedzialny.
To daje zupełnie inną perspektywę prawda? Już nie musisz iść bo ktoś Ci kazał, bo ....możesz iść z radością.... tyle, że jest jeszcze pewne ale..... Gdzie chcesz iść jeśli Duch Święty nie pokaże gdzie? Co chcesz robić jeśli Duch Święty nie wyznaczy Ci zadania? Idziesz wtedy i robisz coś po omacku... i w dodatku starasz się coś robić, co nie należy do Ciebie. Jezus najlepiej wie gdzie i do kogo iść. On wie co zrobić. Słuchaj Go. On pośle Cię dokładnie tam gdzie chce i robi to po to, żeby Cię czegoś nauczyć, żebyś wzrastał.... żebyś był szczęśliwszy... TO ON POSYŁA i jest szefem. Nie wymyślaj sam roboty, bo ON najlepiej wie.....
Pamiętacie historię Jonasza? Bóg posłał go do Niniwy. Co robi Jonasz? Ucieka. Dlaczego? Niniwa to miasto wrogów Izraela. Izraelczycy nienawidzili Asyryjczyków. Życzyliby sobie ich śmierci. A Bóg mówi: Idź i powiedz im, że jeśli się nie odwrócą od złego, to ich zniszczę" Jonasz nie chciał. Nienawidził ich i postanowił uciekać do Tarszyszu. Znacie dalsze losy. Burza, ryba połykająca Jonasza, w końcu Jonasz idzie.... No i głosi...



Potem zmyka na górę, aby oglądać zniszczenie Niniwy. Ale miasto nawraca się i Bóg nie chce go niszczyć. Jonasz obraża się więc na Boga i jest zagniewany na śmierć :) śmiesznie to brzmi, ale tak jest napisane :) W końcu Bóg poprzez krzew, który urósł i dał Jonaszowi cień dociera do Jonasza. Czego Jonasz uczy się? Kochać swoich wrogów, Bóg zabiera mu nienawiść, daje wolność, radość, uczy go, że gdzie Bóg prowadzi tam jest szczęście. Komu więc było potrzebne pójście do Niniwy? Niniwczykom czy Jonaszowi? Bóg i tak wiedział, że Niniwa się nawróci i pewnie posłałby tam kogoś innego. Ale właśnie Jonasza chciał tam mieć. Chciał uwolnić go od nienawiści, dać nowe serce, radość... wzrost. Oczywiście Niniwczycy byli ważni dla Boga. Ale Jonasz nie byłby odpowiedzialny za śmierć setek ludzi w mieście gdyby nie poszedł do Niniwy. Bóg na pewno znalazłby inny sposób, by uratować Niniwę..... Jakaż strata dla Jonasza byłaby gdyby nie poszedł do Niniwy.... Przez to, że tam doszedł doznał oczyszczenia, nawrócenia i uwolnienia..... 

Taki jest Bóg. Daje nam zadania po to, byśmy uczyli się zaufania, miłości, by nas uwalniać i byśmy mieli z NIM dział. To jest ewangelia prawda? Dobra nowina :)
Musimy nauczyć się odmawiać innym naciągania nas na fabrykę ewangelizowania, bo inaczej będziemy sfrustrowani, zmęczeni i będziemy mieli dość (to ta sama sprawa jak walka ze swoimi grzechami, słabościami itd) Jeśli Duch Święty każe Ci iść idź. On będzie robił piękne rzeczy. I znowu wracamy do tego samego. Co mamy robić? Słuchać głosu Ducha Świętego. O co mamy walczyć? Ze sobą samym? O to by w końcu pójść, tam gdzie Duch Święty mówi: idź! Często jest nam niewygodnie, Jonaszowi było niewygodnie. Nie chciał. Nam jest niewygodnie gdy Bóg nagli (macie przecież czasem przekonanie, że musicie coś zrobić - sprawdź - to pewnie Duch Święty. Głos Ducha Świętego nie zawsze powie: Idź i powiedz mu ewangelię. Czasem każe Ci zrobić po prostu komuś przysługę. Mój przyjaciel ostatnio tak miał. Miał oddać żonie samochód i ona miała udać się z dzieciakami w długą podróż, a on miał wrócić do domu i oddać się słodkiemu lenistwu w ciszy i spokoju. No i Duch Święty (bo on zna głos Ducha Świętego) mówi: Nie jedź do domu, ale pojedź z nimi w tę długą drogę i zawieź ich tam samochodem. Ależ to było niewygodne dla niego. Ile się ze sobą zmagał, tłumaczył, że przecież to bez sensu, że on ma co robić w domu itd... ale wiecie jak to jest. Albo odrzucisz ten głos, albo zrobisz to co Ci mówi Bóg. On wybrał - to co mówi Bóg (i to jest właśnie ta walka, którą mamy toczyć ze sobą). I wiecie co? Jego żona była happy :) Zawiózł ją i dzieci i w drodze powrotnej wsiadł do pociągu i spotkał swoją koleżankę. Zaczęli gadać jakoś tak naturalnie od słowa do słowa o Bogu. On opowiadał jak Bóg go prowadzi. Potem dosiadła się dziewczyna, która włączyła się do rozmowy. Obie dziewczyny były zachwycone ewangelią. Wolnością, miłością, łaską Bożą. Na koniec okazało się, że pociąg zmienił trasę i mój przyjaciel mógł usłużyć dziewczynom swoją kasą, bo w związku ze zmianą trasy one musiały dokupić bilety, a nie miały za co. I wiecie co? Na koniec ta dziewczyna powiedziała: Miałam nie jechać tym pociągiem, nie miałam tu być, (jechała na rozmowę o pracę) ale nawet gdybym nie dostała tej pracy, to i tak jestem szczęśliwa, że wsiadłam do pociągu. Zobaczyłam Boga w innym świetle, chcę Go poznawać." No i zobaczcie. Mój przyjaciel nie miał jechać, ona miała nie jechać tym pociągiem, a Bóg to tak poukładał, że wszyscy byli szczęśliwi. Gdyby on nie posłuchał głosu Ducha świętego, to nie przeżyłby takich chwil. Opowiadał mi, że jak wysiadł z pociągu to jeszcze do następnego dnia był taki podekscytowany Bożą miłością, Jego planami i działaniem, że wszystko mu szło dwa razy szybciej. Niesamowita radość w sercu i szczęście, że posłuchał głosu Ducha Świętego.



To jest Boże prowadzenie. To jest chodzenie tam gdzie chce Bóg. To On aranżuje wszystko Ty musisz tylko w NIM trwać. Gdy słyszysz JEGO głos (próbuj, nauczysz się go rozpoznawać) zrób tak. Czasem musisz stoczyć walkę z samym sobą, by zrezygnować ze swojej wygody, ale to właśnie ON chce CIę uczyć, wydobywać z Ciebie to co najlepsze, wyrzucać to co złe. ON to robi, gdy GO słuchasz.
I znowu wychodzi, że ON robi wszystko w TOBIE jeśli w NIM trwasz. Czy to nie jest dobra nowina?

piątek, 1 czerwca 2012

łaski bez?

Dlaczego tak trudno jest nam ogarnąć Bożą łaskę? Może dlatego, że od lat jesteśmy uczeni, że coś mamy robić, coś musimy robić, że łaska owszem, ale...... Przecież nie ma nic za darmo. I choć wiemy, że Bóg nic nie kazał nam płacić za zbawienie to próbujemy coś wykonywać, choćby z wdzięczności. No bo przecież jak ktoś nam coś zrobił to i my w ramach wdzięczności powinniśmy komuś też coś zrobić... (miałam sytuację dawno temu, że zrobiliśmy sąsiadom pastę do chleba - ot tak bo chcieliśmy im dać, żeby im było miło. Przez myśl nam nie przyszło, że teraz oni nam mają się odwdzięczyć. Ale oni zaraz następnego dnia przynieśli nam coś innego, bo trzeba się zrewanżować, bo oni dostali od nas..... powiem szczerze, że to odbiera mi radość z dawania - taka wdzięczność z powinności, no bo przecież nie można tak po prostu... )
Dzisiaj rano przeczytałam tekst z I Koryntian pierwsze wiersze:
"Wciąż nieustannie dziękuję Bogu za was i za łaskę, którą okazał wam dzięki Chrystusowi. On sprawił, że możecie mówić o Nim i rozumieć sprawy duchowe. On też wzmocnił waszą wiarę w Niego. Nie brakuje wam też żadnego duchowego daru w tym okresie oczekiwania na jego powrót. A On będzie wzmacniał was aż do końca, abyście w dniu Jego powrotu byli bez zarzutu. Bóg jest wierny i dokona tego - bo to On powołał was do przyjaźni ze Swoim Synem, Jezusem Chrystusem, naszym Panem"
Powiem tyle: To niesamowite roztopić się w Bożej Łasce. TO Bóg przez nią sprawia w nas chcenie i wykonanie. On pokazuje co chce w nas zmienić, gdzie mamy iść, do kogo mówić i co, z czego zrezygnować.... To On mówi Ci: odwróć się od innych Bogów, bo to cię rani, jesteś w kłamstwie, choć do Mnie a ja Ci dam ukojenie.
Jeśli dbasz o kontakt z NIM codziennie i przyjmujesz, że twoje zarówno dobre, najlepsze, złe i najgorsze czyny  nie są na nic przydatne w kwestii zbawienia, w kwestii, czy Bóg spojrzy na Ciebie łaskawiej czy może mniej łaskawie....... to wlewa się do Twojego serca Boża Wolność. I mówię wam: NIE MA NIC PIĘKNIEJSZEGO!!!
Na czym polega ta wolność? Na tym, że wybierasz Boga, że robisz wszystko, żeby być najbliżej (jak Maria, która usiadł obok Jezusa - wyobrażam ją sobie ze ścierką do wycierania naczyń, bo właśnie miała pomagać Marcie, ale usłyszała Jezusa, usiadła i zasłuchała się, bo nie mogła zrobić inaczej, bo ciągnęło ją coś do Niego) Wolność polega na tym, że już nie starasz się być grzecznym, po prostu jesteś sobą i dajesz Bogu kontrolę nad wszystkim. Nad swoimi grzechami, wyborami, nad twoimi myślami.... Wtedy On zaczyna pracę... pokazuje Ci, że ranisz innych, jesteś dumny, obrażasz, krzyczysz...I wtedy szatan zaczyna Cię okłamywać, a ty walczysz sam ze sobą, z tym co wmawia Ci szatan - że jesteś niegodny, że musisz przyjść czysty, że musisz się postarać. Ale Ty wierzysz w to co mówi BÓG i w końcu przychodzisz do Jezusa i mówisz: Tak, chcę. Zmieniaj mnie. I On zaczyna robić, radzić, przypominać, dawać moc, Duch Święty posyła, przysyła... Radzi: nie chodź więcej tam, gdzie jest pokusa, wyznaj grzech mi, wyznaj go bratu, potem się módlcie, wspierajcie i daje Ci zwycięstwo. I co najpiękniejsze na koniec tego wszystkiego ty widzisz, że cała Chwała należy się BOGU! Bo to On sprawił, że pokusa przestała mieć nad Tobą moc. I po prostu patrzysz we łzach, że gdyby nie On to byłbyś w błocie. Ale Ty się po prostu jemu poddałeś. Nie ćwiczyłeś się po to by stanąć przed Bogiem czysty. Tylko Bóg może Cię oczyścić, Ty nie możesz.



Bardzo ciekawe jest, że gdy mówi się ludziom o łasce, że nie mogą nic od siebie dać, że łaska oblewa ich, że to zasługa Boga często reagują tak: Ależ jak można mówić, że łaska? A gdzie przestrzeganie przykazań? Przecież my ich przestrzegamy, inne rzeczy też robimy, które trzeba robić. I często są zmęczeni. Zmęczeni wykonywaniem. Nie przyjmują tego, co Bóg im daje, co jest ich własnością, darem - wszystkie dobra, wolność.... przykre, ale tak jak brat marnotrawnego syna są smutni, zmęczeni i osądzający innych.
A Bóg daje wolność. Prawdziwą. Taką, że możesz zrzucić z siebie ciężary. Ciężar zachowywania przykazań, ciężar ewangelizowania (i robienia często tego, co narzucają Tobie inni, bo tak trzeba ewangelizować - a to przecież Bóg posyła Cię, bez Ducha nie idź), ciężar kochania nieprzyjaciół, bycia gościnnym, miłym, ciężar studiowania Biblii, przychodzenia do kościoła.....
Jakie ciężary masz w swoim życiu, o których nie ważysz się mówić nawet sobie? Jezus ściąga to wszystko z ciebie i SAM wypisuje przykazania na twoim sercu, sam sprawia, że miłujesz nieprzyjaciół, czytasz Biblię po to, by znaleźć w niej JEGO (faryzeusze badali Pisma, ale nie znajdowali w niej Jezusa).... i wtedy jest ci lekko na sercu, idziesz tam, gdzie ON chce, uczysz się GO słuchać i walczysz z tym, by nie zabrać sobie czasu, by nie stracić chwil z NIM. Świadomie dokonujesz wyborów. To co musisz sam zrobić to WYBRAĆ! Tego oczekuje od Ciebie Bóg. Jak wybierzesz, to On sprawi resztę.... będziesz wiedział gdzie iść i co robić.
Chwała Bogu, że kocha cię nie dlatego co zrobiłeś, ale dlatego JAKI ON JEST. Nie dlatego jaki ty jesteś, ale dlatego co ON ZROBIŁ.