czwartek, 30 czerwca 2011

domatorka

Dzisiaj Kalinka skończyła miesiąc :o) Ale fajnie. Jest zdrowa, dużo śpi, dużo je, nie ma kolek i dobrze się rozwija. Jestem szczęśliwa!
Dziś zadzwonił do mnie mój mąż pytając czy nie jestem smutna i może gdzieś bym sobie pojechała... Kochany jest! Tylko, że ja jestem domatorką. Kurcze naprawdę chyba... Ja uwielbiam być sobie w domku, nawet jak nikogo nie ma. Lubię sobie posprzątać, poprać, poprasować - nie wymieniając już innych prac domowych ;o) Lubię coś ugotować, choć nie zawsze. Ostatnio lubię coś upiec. Wiem, na jutro coś upiekę - zacznie się sabat, to będziemy go świętować :o) Jeśli nie zajmuję się kulinariami to lubię sobie poczytać, pooglądać coś, napisać nowego posta... Lubię wyjść na spacer z Kalinką... Potem lubię jak przychodzi mój mąż. Uwielbiam z nim gadać, wymieniać myśli, planować, rozmawiać o Bogu i Kościele... Uwielbiam też gdzieś wyjechać. Mogę nawet sama zwiedzać Paryż - ale wolę z mężkiem :o) Bo On jest suuuuuper!









środa, 29 czerwca 2011

drugi raz?

W sumie to nagadałam się na temat Incepcji.... a przed chwilą skończyłam oglądać ją drugi raz.. he he.... jednak wciągający film.... Fajnie było obejrzeć drugi raz... i zwrócić uwagę na więcej szczegółów, zrozumieć to, co gdzieś umknęło.... :o) Fajny film i fajnie musiało się go oglądać w kinie...
... no dobra, niech będzie - podobał mi się :op



incepcja i kair

Moi rodzice w tamtym tygodniu pojechali na wycieczkę do Egiptu. Ale byli szczęśliwi, jak dowiedzieli się, że moja siostra robi im niespodziankę i ich wysyła na urlop do egzotycznego kraju... :O)
Wrócili baardzo zadowoleni z urlopu. Miło było popływać w czystym morzu, poopalać się na czystej plaży, przy kompleksie basenów.... jedzenie cały czas dostępne, woda, napoje....




Pojechali zwiedzieć Kair - chyba najbrudniejsza stolica jaką widziałam (co prawda na zdjęciu i z opowiadań). Kair jest tragicznie brudny, śmiecie wszędzie, na dachach domostw, w rzece, przy rzece, kramiki z mięsem przy brudnej uliczce..... uch.... straszne....







Byli też w Jerozolimie. Żydzi, hasydzi... arabska strona i mur.... jak berliński... ciekawe czy runie? Wg mnie nie.... ale wszystko jest możliwe....




Przez cztery dni był u mnie mój brat.... wreszcie miał czas, żeby przyjechać :) Bardzo się ucieszyłam, choć wolałabym, żeby był do końca tygodnia... ale cóż - dobre i to...
Wczoraj obejrzeliśmy film "Incepcja"... hmmm..... Dużo gadania było o tym filmie.... No i faktycznie. Bardzo ciekawy wątek, bardzo fajny pomysł! Tylko trochę kiepsko opowiedziany, dłużyzny... Szkoda, że tak świetny pomysł został tak opowiedziany. Kiedy w końcu zrozumiałam o co chodzi - wiedziałam już co będzie dalej i jak film się skończy.... no i od tej pory oglądało już się tak trochę przydługo... Efekty bardzo fajne....
Kalinka uczy się samodzielnie zasypiać. Codziennie kładziemy ją po kąpaniu i nakarmieniu do łóżeczka. Trochę popłacze, ale nie jest źle. Głośno pokrzyczy, ale potem zwalnia i śpi. Wczoraj zasnęła o 21.00 i obudziła się koło 1.00.... Bardzo miło z jej strony. Dzisiaj też sama zasnęła mi w łóżeczku o 8 rano. Miło. Trzeba nauczyć córcię, że po 8.00 idzie do łóżeczka, a rodzice mają dla siebie czas.... Oby się nauczyła, a my abyśmy byli konsekwentni...

czwartek, 23 czerwca 2011

spacyfikowanie terrorystki

Czasem ktoś komuś powie i ten ktoś komuś coś powie i wychodzi głupio... Ci, którzy wiedzą o co chodzi niech nie robią z tego użytku. Miłości dużo proszę zaaplikować - w obie strony.... nie osądu tylko miłości. Proszę....

Kalina jednak stała się terrorystką. Wymaga od człowieka noszenia i usypiania - a mnie bolą plecy! Coraz bardziej i widzę, że zaczynam dziecię nosić aż zaśnie..... dzisiaj Kalina kazała siebie nosić, trzymać cycka w kółko w buzi... Jeżeli ją kładłam to zaczynał się krzyk wielki. Widać było, że to atak terrorystyczny.... na mnie. W końcu mój mąż zdecydował "Niech ryczy" I ryczała - nawet nie za długo. Tylko 15 minut. Potem zaczęła się patrzeć w jeden punkt i zasnęła.... nie było źle...... obym tylko jutro była konsekwentna... Obym obym obym.....

wtorek, 21 czerwca 2011

Terrorystka czy ofiara?

Kalinka dała dzisiaj koncert darcia się.... jak prosiaczek obdzierany ze skóry .... masssakra
Darła się tak przez czas jakiś aż ją wzięłam na ręce, przytuliłam do twarzy i w zasadzie zaraz przestała i padła - bo była strasznie zmęczona (prawie 3 godziny nie spała, a u niej to bardzo długo). Przespała pół godziny i się obudziła. Znowu zaczęła się drzeć, a że była 20.00 to ją wykąpałam. Darła również w kąpieli. Potem karmienie - więc szczęśliwa. Niestety jak ją położyłam do łóżka, po 10 minutach znowu zaczęła się wydzierać... Noszenie... karmienie.... noszenie.... potem mój kręgosłup zaczął mówić kategorycznie: nie! Naprawdę już nie mogłam. Drugim razem też chwilę po położeniu zaczęła się drzeć... W końcu dostała swojego ukochanego cycusia trzeci raz... Leżała w moich ramionach, gapiła się, leżała, gapiła się.... co jakiś czas prężyła, potem znowu gapiła - nie płakała. Po tym wszystkim chyba już zasnęła mi na rękach. Położyłam ją to spała już na serio - z równym oddechem - zresztą śpi w tej pozycji do tej pory....
Podczas tej całej akcji mam dwa wnioski: albo to akt terrorystyczny na rodzica, albo ma kolkę.....
Niestety bardziej wydaje mi się, że prawdopodobne jest to pierwsze. Rośnie nam terrorystka.... i dopiero ma 3 tygodnie :/ Kurcze nie wiem co robić. Jakoś nie mam ochoty słuchać jej darcia przez pół godziny na przykład - aż zaśnie..... choć pamiętam jak słuchałam kiedyś przez 40 minut swojego synka, który nie chciała sam zasypiać... Mam jednak wrażenie, że to mnie nieuchronnie czeka... Żebym tylko była pewna, że to o to chodzi. Ale w sumie głodna to na pewno nie była, bo ile można jeść - zresztą ulewało jej się - bo już nie mogło się zmieścić ;) Wiem, że od czasu do czasu popręży się trochę - tyle że to nie kończy się płaczem - nie mówiąc już o darciu się....
Może miała zły dzień i bolał ją brzuch...
Ach, żeby niemowlaczki mówiły.... tak choćby niewyraźnie....
Jutro zakończenie roku szkolnego. Planuję wziąć Kalinkę, by być u Jagody na rozdaniu świadectw. Piotrek wtedy byłby u Szymona.... jak się ma dwójkę szkolnych dzieci, to trzeba latać....
Niestety po dziesiejszym dniu jakoś nie mam ochoty jej brać....
.....
moje plecy...... auuuuu..

12 lat :)

Jesteśmy nastolatkami. Ludzie w tym wieku zaczynają się usamodzielniać, są buntowniczy, zaczynają szukać swojego miejsca na ziemi.... To tak jak my. Wczoraj obchodziliśmy dwunastą rocznicę ślubu (moja siostra ze swoim mężem pierwszą :)). Chciałam przygotować uroczystą kolację ze świecami, winem, białym obrusem, piękną zastawą i efektownym podaniem....uroczystymi strojami..... ale mój mąż przyszedł wcześniej z pracy z różami i moimi ulubionymi rafaello.... i zastał mnie w brudnej kuchni, z niezaczętą kolacj,ą byle jak ubraną..... :/
Ale kolacja i tak się udała! Były świece, było wino Merlot (bezalkoholowe, jakby kto pytał i był dociekliwy;)) była tarta przepyszna - z młodymi warzywkami w sosie śmietanowo-serowym, sałatka owocowa :) Wszystko było odjazdowe. Wino the best - muszę kupić takie jeszcze!!! Bardzo nam z Jadźką smakowało :D
O zdjęciach, upamiętniających kolację jak zwykle zapomniałam :/ Ale co tam... smak pozostał i miłe wspomnienia...
Dzieciaki w piątek wróciły z zielonych szkół. Ogólnie baaaaardzo zadowolone. A oto relacja Jagody z wycieczki na Swięty Krzyż. Na pytanie Szymona czy było fajnie odpowiedziała: "eeee tam Szymon, nie warto tam iść. Najpierw się idzie i idzie przez las, potem jest jakiś książę, jakiś budyneczek, który jest zamknięty i nie można tam wchodzić. Potem się idzie i idzie i idzie i jest ktoś kto leży trupem z białymi zębami i koniec." Więc jakby co, nie idźcie na Swięty Krzyż, bo się zanudzicie ;)



A to pyszne kolczyki i broszki, które znalazłam na http://www.pakamera.pl/ - fajne co? :






poniedziałek, 20 czerwca 2011

zapiekane cukinie i pomieszane priorytety


Miałam napisać jak było na kolacji z Roennfeldtem.... No cóż było świetnie. Pyszne cukinie faszerowane kiełbaskami sojowymi, pomidorami, cebulą i innymi warzywami - zapieczone w piekarniku, pieczone młode ziemniaczki, sałatka grecka, pyszne ciasta, na deser lody o różnych smakach - odjazdowe....
.... ale zapewne nie menu oczekiwaliście....
Roennfeldt to niesamowity człowiek. Rozmawialiśmy z nim ok. 3 godziny  (głównie po angielsku i prawie wszystko rozumiałam :D)i szczerze mówiąc ja chciałabym jeszcze.... mogłabym codziennie trochę :) Przede wszystkim naprawdę facet, który ma wszystko w głowie poukładane. Nic nie narzuca. Otwarty - mimo wieku w ogóle nie konserwatywny... Opowiadał nam różne historie z życia wzięta, gdzie Bóg działał niesztampowo.... Ja wierzę, że BÓG nie jest od kreski do kreski. On jest suwerenny i wielki i robi co chce - nie da się GO zaszufladkować... I takim przedstawiał go Roennfeldt. Co przekłada się na działanie, na życie, na sposób życia. Jeśli Duch Swięty nie prowadzi to możemy sobie w kulki pograć i to będzie miało sens, ale na pewno nic nie zrobimy pożytecznego w kwestii nabożeństw itp.... Peter mówił dużo o Dziejach Apostolskich, w których nie było kościołów-budynków. Wszyscy spotykali się w domach, w których spotykało się ok. 20 osób (o tym świadczą wykopaliska). Kościół to TY i ktoś, kto z Tobą się spotyka. Dzisiaj coraz więcej ludzi jest zmęczona kościołem z cegieł, bo cegły nie są żywe... a BÓG i ludzie tak...
Pastor to ktoś, kto powinien usłużyć Ci w tym, byś się rozwijał. Ma sprawić, żebyś sam się uczył i doświadczał Boga. To jak mądry pedagog, który tak Cię prowadzi i uczy, że na pytanie odpowiada pytaniem, zachęca do sprawdzania, motywuje do nauki. Niestety często jest tak, że pastor to guru, który mówi kazania, jedynie on ma objawienie i dzieli się. I nawet jeśli nie myśli, że jest guru, to ludzie czują, że to On ma rację i nie szukają samodzielnie Bożego objawienia w życiu. Nie szukają swojej drogi, którą Bóg ma dla nich... Roennfeldt często odpowiadał nam pytaniami. I wiecie, to zmuszało do myślenia i przekładało odpowiedzialność szukania Boga i Jego odpowiedzia na nas. I to było naprawdę ważne i cudne. Co ciekawe na początku na spotkaniach ludzi w dziejach apostolskich nie było kazań, kazania były dla ludzi, którzy nie znali Boga, np. Paweł na areopagu mówił kazanie. Kazania do kościoła weszły dopiero ok. 200 lat po Chrystusie i jeden z ojców kościoła określił je jako coś nowego dziwnego i niepotrzebnego, co narobi więcej szkody niż pożytku. Jak to wygląda dzisiaj?....
Na koniec modliliśmy się i to Peter zaczął. To było modlitwa w której każdy mógł się modlić ile razy chce, nie czekając na swoją kolej - po prostu rozmowa z Bogiem, czasem cisza.
Co mi zostało po tej rozmowie? Dużo pytań, dużo do zastanowienia. Wiem na pewno, że dość mam nabożeństw, które muszą mieć kolejne punkty programu i które mają przerost formy nad treścią. Bóg zresztą w Biblii powiedział, że ma dość nabożeństw i ofiar, że chce serca, a nie ofiary.... tak naprawdę napisane jest, że wymiotuje tym wszystkim pustym, co mu zanosimy....
... ktoś zadał mądre pytanie: czy jeżeli nagle zniknął by budynek kościelny i nabożeństwa to miałbyś co robić jako chrześcijanin?
To co dzisiaj czuję to wielki bunt przeciw formie pozbawionej treści, to bunt przeciwko nabożeństwom z przyzwyczajenia, to bunt przeciwko odśpiewaniu pieśni, to bunt przeciwko odprawianiu nabożeństw.....
Chcę Boga po prostu. Szukania GO, dzielenia się NIM, słuchania GO - i to wszystko w czystej postaci!
Jezus mówi, że Jego brzemię jest lekkie i słodkie. Jeżeli masz iść i mówić ludziom o Bogu, żeby się rozwinąć duchowo, bo tak trzeba to będziesz zmęczony. Jeśli będziesz szukać Boga i znajdziesz Go dla siebie, a Duch Swięty Cię pobudzi do działania, to wtedy Twoje działanie będzie skuteczne, a dla Ciebie to będzie super sprawa - sama słodycz...
Jak bardzo możemy pomieszać priorytety. Jak możemy postawić zamiast Boga na pierwszym miejscu ewangelizację, nabożeństwo, śpiew, pomaganie, czytanie Biblii, czytanie książek religijnych, chodzenie do kościoła, dawanie darów - dużo tego jeszcze można wymienić......
Boże chcę słodyczy Twojego brzemienia - niczego więcej nie tknę....


Moje dwie córeczki :)


czwartek, 16 czerwca 2011

Radical for HIM

Już wcześniej mówiłam, że Bóg ostatnio szczególnie wziął dla nas na tapetę temat małych grup domowych. Pokazuje nam wszystkie materiały, źródła, ludzi, słowem wszystko co dotyczy tego tematu. Czujemy naprawdę, że ON chce coś w tym temacie zrobić. Przez nas. Przedwczoraj zadzwonił do nas teść z pytaniem czy nie przyszlibyśmy na prywatną kolację z Peterem Roennfeldtem - facetem, który zajmuje się małymi grupami... moglibyśmy z nim porozmawiać. Oczywiście, że się zgodziliśmy. To super okazja.
W necie okazało się, że facet prowadzi bloga, w którym opisuje wszystko to, co w zasadzie robi simple churuch. To ta sama idea. Facet wydał jakiś spory materiał do studium, w którym są te same terminy co w simple church.... wszystko to samo... Jesteśmy w szoku, bo wszystko się tak łączy... to naprawdę dodaje nadziei....
..... modlę się o dziesiejszą rozmowę, o to bym miała w głowie pytania i by rozmowa była naprawdę naprowadzająca na to co mamy robić, jak to zacząć... szczególnie w naszej grupie, która jest tak zróżnicowana... na maxa....
.....na pewno dam wam znać co i jak....
...niech Bóg nas wykorzystuje i niech w końcu się zacznie coś dziać - bez kompromisu, radykalnie dla JEZUSA!!! Jest jakaś książka czy zespół o takiej nazwie "Radical for Him" albo mi się coś pomieszało.. w każdym razie bardzo dobre zdanie! Niech tak będzie....

środa, 15 czerwca 2011

Wczoraj mój syn dostał 23 punkty i ocenę bardzo dobrą z egzaminu z wiolonczeli!!! Hip, hip, hura! Zagrał najlepiej ze wszystkich z klasy wiolonczeli i w zasadzie najczyściej - nawet czyściej od tych, którzy są w 2 i 3 klasie :D Pani jak rozdawała wszystkim programy z ocenami to przy wszystkich tylko jego pochwaliła i powiedziała, że jest ambitny i dobrze ćwiczy i jako jedyny dostał ocenę bardzo dobrą. Jestem z niego dumna!

Radosne minki z okazji robienia zdjęcia ;)


Po zasłużonej 5 z egzaminu moje dziecko pojechało dziś rano na zieloną szkołę. Na Mazury. Szkoda, że tylko na 3 dni, ale dobre i to. Niech ma chłopak udany czas - to jego ostatni wyjazd ze swoją klasą.... Od następnego roku szkolnego idzie przecież do nowej szkoły... Zresztą z jego klasy chyba 2 albo 3 osoby odchodzą i klasa b połączy się z klasą a, więc będzie "miszmasz" i w zasadzie nowa klasa.
Cieszę się, że Szym idzie do nowej szkoły. Żeby mu było dobrze w nowej klasie - lepiej niż w tej... Szczerze mówiąc, to nie lubię teraźniejszej klasy Szymona :( Mam nadzieję, że przyszłą polubię. Bardzo bym chciała.
Idę spać, bo kobieta z małym dzieckiem musi wykorzystywać każdą chwilę na sen (tak przeczytałam w poradniku dla mam karmiących, który dostałam od pani położnej - hehe ;)) Więc wykorzystuję :D

poniedziałek, 13 czerwca 2011

czas leci

Kalinka ma już 2 tygodnie :) Hmmm... kiedy to będzie jak powiem: och, minęły już 3 lata... kiedy to było?.... No, na razie sobie nie wyobrażam tego okresu pomiędzy, no ale przeżyjemy jakoś i jakoś to będzie ;)
Kalinka ładnie śpi. Wczoraj to w ogóle przespała w zasadzie cały dzień z przerwą 2 godzinną... i nockę całą jak zwykle budząc się ok. 1 i 3, a potem już rano po 7....



To tyle o mojej córci....

Dzisiaj rano mojego męża bolała bardzo głowa, aż mu było niedobrze. A mi chodziło po głowie, żebyśmy razem z dzieciakami pomodlili się o niego, nałożyli na niego ręce i prosili o uleczenie bólu głowy. Ale byłam oporna i nie posłuchałam. Nie pomodliłam się. Bez sensu. Powiem wam, że najgorzej praktykować chrześcijaństwo w domu. :( Jestem na siebie zła....
Ostatnio Piotrek trafił na tkzw. Simple Church.... To idea kościołów domowych.... Niesamowite..... Bóg ostatnio daje nam tyle bodźców na temat małych grup, że szok. Zaczęło się w sumie od tego jak Mateusz przysłał mi link z konferencją o małych grupach w W-wie, na którą z Piotrkiem pojechaliśmy. Była super... potem rozmowy z rodzicami, potem mama przeczytała książkę Burilla, która o tym samym dokładnie mówiła.... Potem mail, który dostaliśmy od przyjaciela, który też pokazał nam sprawy dotyczące małych grup. Potem "Simple church". Bardzo chcemy, żeby nasza grupa była takim kościołem. I to nie chodzi o to, by powielać duży kościół w małej grupie. Chodzi o coś zupełnie innego. Bardzo praktyczne chrześcijaństwo.... służenie jeden drugiemu, Bóg rządzi, daje objawienia, każdy jest sługą drugiego i uważa siebie za mniejszego od drugiego....


Wczoraj oglądałam znowu http://www.kosciolonline.tv/ - teraz jest seria "Trudni ludzie". Smieszna czołówka - sami zobaczcie, można się uśmiać - mówię o pierwszej części z tej serii - "Krytykanci" (żeby w to wejść, trzeba wejść w archiwum wykładów i potem w serię "Trudni ludzie". No i jak zwykle wartościowy wykład. Naprawdę fajny. Szczególnie jak się wysłucha do końca. Bo znowu wszystko idzie w kierunku Boga i tego co ON o Tobie myśli...
... i tak mnie ścigają myśli, że ostatnio sama dużo czerpię z różnych źródeł o Bogu, karmię się, ale zaniedbuję swoje dzieci... :( I tak nie może być... Wczoraj w końcu poszłam do nich wieczorem i pogadałam, przeczytaliśmy fragment z księgi Jeremiasza 29, 8-14. Jest tam mowa o tym, że są prorocy i wróżbici, którzy źle prorokują i Bóg mówi, żeby ich nie słuchać. A potem mówi, że ON wie jakie myśli ma o nas: myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować nam przyszłość i natchnąć nadzieją. Dla mnie to zapewnienie Boga, że ON ma dla mnie dobre rzeczy i nie chce, bym dawała się wciągać w szatańskie pomysły, żebym nie myślała o sobie źle, żebym nie myślała źle o swojej przyszłości, o tym, że nie dam rady, bo BÓG mówi co innego. A ON mówi prawdę, szatan tylko miesza.... I świadomie wybieram, by wierzyć w to co mówi BÓG! "Gdy mnie będziecie wzywać i zanosić do mnie modlitwy, wysłucham was, a gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem, objawię się Wam - mówi Pan - odmienię wasz los...." I to jest prawda, w którą możesz wierzyć! Nie warto wierzyć w bzdury. Szukaj Boga i słuchaj co chce Ci powiedzieć. Bo ON jest żywy. Jeśli nie próbowałeś, to nie mów, że to nie działa.....
Rozmawiałam o tym z dzieciakami, potem się modliliśmy.... Dzieciaki przyznawały się, że czasem źle myślą o sobie....... najgorsze, jak źle myślimy o sobie za długo. Wiadomo, że każdy czasem źle o sobie pomyśli, bo jeśli coś źle zrobił, to proste, że takie myśli są. Ale trzeba pomyśleć i skończyć. Bo jeśli Bóg Ci przebaczył, jeśli ktoś Ci przebaczył, to czas przestać o tym myśleć. Czas przestać się zadręczać. Jeśli myślisz o sobie, że jesteś beznadziejny, to błąd. Bóg myśli o Tobie co innego. To naprawdę podnosi. To stawia Cię w innym położeniu. Możesz na siebie i w końcu na innych patrzeć z godnością.... Bo skoro o Tobie tak Bóg myśli to o innych też....
W końcu .... doszłam do wniosku, że skoro karmię się tak tymi wykładami z kościoła on line, to muszę to przekazywać swoim dzieciom. Po prostu przełożyć to na ich język. To proste i nie trzeba długo się zastanawiać.... Nie mogę tego zatrzymywać dla siebie, a szczególnie nie mogę się tym nie dzielić z dziećmi, bo one też tego potrzebują. Kto nie potrzebuje widzieć Boga, który działa na serio w życiu, odpowiada, reaguje, zmienia, podnosi. Kto nie potrzebuje widzieć, że Bóg to realność, a nie pusta religia z obrzędami?

czwartek, 9 czerwca 2011

czas myć zęby i iść spać

Ostatnio jestem zmęczona. Jakoś te karmienia nocne (2-3 razy) nie służą mi, choć trzeba powiedzieć, że Kalinka naprawdę jest spokojna. Jak tylko się obudzi na jedzonko to zje i zaraz zasypia dalej. Tak naprawdę nie ma co narzekać. Tak czy siak jestem zmęczona. Rano, jak Kalinuś zaśnie sobie tak ok. 9.00 to ja się kładę razem z nią. Dzisiaj spałyśmy do ok. 12.00 - może dziś taki dzień? Wreszcie jest chłodniej, ale i jakoś tak ponuro - może dlatego chce się spać?
Dziś Piotrek zapisał Kalinkę do przychodni i zaniósł dokumenty do pracy w sprawie macierzyskiego. Udało też się kupić Jadze buty. Ufff - kilka rzeczy załatwionych. Teraz jeszcze zostało załatwienie becikowego - muszę złapać lekarza, żeby mi podpisał oświadczenie o prowadzeniu ciąży - ale to w przyszłym tygodniu we wtorek albo środę...
Dziś Kalina śpi i śpi... Teraz też śpi, a jest już 20.30, a śpi już od 18.00. Znowu jej nie wykąpię... a może, zobaczymy.... Mam nadzieję, że w nocy będzie spała normalnie....
Wiem, że marudzę....
Czas myć zęby i iść spać....

poniedziałek, 6 czerwca 2011

fortepian :)

No i Jadźka już po egzaminie. Nie mogłam się doczekać aż przyjadą ze szkoły :) Jagoda z taką smutną miną wręczyła mi swój program i powiedziała "Nie wyszło mi" - z taką podkówką na buzi.....
.... hehehe wiedziałam, że to taki żart! Jadźka dostała 5 :) Pani powiedziała, że 6 w pierwszej klasie nie stawiają :) Jagódka bardzo szczęśliwa. Teraz w czwartek nie będzie miała fortepianu, a w następnym tygodniu jedzie na zieloną szkołę, więc też nie będzie miała lekcji... No i potem już tydzień, w którym jest zakończenie roku szkolnego :D Ale fajnie!
Jestem z niej dumna :D

spiąca królewna i pomidory

Moje dziecko spało w nocy jak zaczarowane. Tak naprawdę to nie wiem do której by spało, gdyby nie zostało przeze mnie obudzone. Kalinka zasnęła o 22.00 i o 3.30 obudziłam ją, bo nazbierało mi się tyle pokarmu, że myślałam, że wybuchnę ;-) Na szczęście zechciała zjeść... Potem ja obudziłam się o 6.30 i również postanowiłam ją obudzić, z tego samego powodu... A swoją drogą to ciekawe czy przespałaby całą noc?

Dziś przeczytałam Psalm 81 z "przekładu ekumenicznego na trzecie tysiąclecie" - bardzo fajny przekład. Bóg mówi, że jest moim Bogiem i nie ma innego. "Otwórz szeroko usta, a ja je napełnię. Ale mój lud nie usłuchał mojego głosu, Izrael nie był mi uległy. Zostawiłem ich w zatwardziałości serca, aby postępowali według własnych planów." Boże obietnice - otwórz usta a ja je napełnię... Bóg chce mi dawać, napełniać, żebym nie była głodna... czy słucham i jestem uległa? Często słuchamy i wydaje nam się, że jest ok, ale tak naprawdę nic z tym dalej nie robimy... Uległość to trudna sprawa dla człowieka, który ma swoje ja na pierwszym planie.... No właśnie Bóg czy moje ja? Potem niebezpiecznie. Bóg nic nie może zrobić i zostawia człowieka w zatwardziałości swojego serca. Aby postępował według własnych planów. Najgorsze jest to, że często się wydaje, że to są Boże plany - a to własne... i gucio! Można przejść obok Bożych planów myśląc, że to Jego... Tylko, że wtedy nie dużo wychodzi... Bóg mówi, że gdyby tylko byli ulegli i posłuchali to prędko poskromiłby wszystkich wrogów, nakarmiłby wyborną pszenicą i sycił miodem ze skały....
To wszystko strasznie ważne! Bóg jest naprawdę wielki i ma same wyborne rzeczy dla mnie.... Uległość - chcę tego, bo wiem, że chodzenie według Jego planów przynosi spełnienie, radochę na maksa, rozwój, wzrost i niezapomniane smaki - wyborna pszenica, miód ze skały...........

Czytam książkę Sally Hohnberger - żona Jima, którego przeczytałam książki z serii "Ucieczka do Boga" itd. Książka pt. "Bądź rodzicem w mocy Ducha". I znowu o tym, że Bóg jest realny, żywy, działający. Bo tak to po co jakakolwiek religia? Rozdział o tym, że szatan daje ci mnóstwo myśli, żebyś myślał o sobie jaki jesteś beznadziejny. Jakim beznadziejnym rodzicem jesteś, jak sobie nie radzisz, jak wiele błędów popełniasz. Sally prosiła Boga o pomoc, ale prosząc jednocześnie twierdziła, że i tak nie otrzyma pomocy, bo jest niegodna, bo Bóg i tak jej nie wyrwie. I siedziała w dołku i myślała źle o sobie... Najgorsze, że taki sposób myślenia przekazywała swoim dzieciom. Bóg uświadomił jej, że prosi, ale nie bierze. Że wierzy swoim uczuciom, w których miesza jej szatan. A ma wierzyć BOGU i temu co On mówi, temu co ON myśli o niej. A Bóg daje pokój. Na pewno nie chce, żebyśmy byli w stanie obwiniania siebie i zadręczania się myślami.
I zaczął się proces zmiany. Sally zaczęła oddawać złe uczucia Bogu i wierzyć temu jakie Bóg myśli ma o niej - przecież w Biblii tyle razy jest napisane co Bóg o nas myśli "Ja wiem jakie myśli mam o Was, myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby was natchnąć nadzieją" - można tego znaleźć mnóstwo. Bo taki jest BÓG!!!
Potem zaczęła uczyć tego swoje dzieci. Bóg działa!!! On jest i na pewno nie siedzi na żelaznym tronie. Dla mnie jest niesamowity! Chcę Mu ulegać i słuchać i doświadczać!!!




A w doniczkach na tarasie rosną moje pomidorki - nawet małe pączki kwiatków już się zawiązują...  ciekawe czy będą owoce....

niedziela, 5 czerwca 2011

laptop na brzuchu

Fajnie tak móc położyć sobie laptopa na brzuchu... i nic nie przeszkadza....

... Najgorzej jak sam nie wiesz jak masz postąpić i masz doradców. Jeden mówi, że "ojojoj dziecko zmarznie, musi być cieplej ubrane, bo jest malutkie", a drugi, że "warto ją rozebrać w krótki rękawek i same skarpetki, bo jest strasznie gorąco"  - no i człowieku myśl.... A jak jeszcze sam nie wiesz i jesteś niepewny to weź i zdecyduj....
.... ale w końcu zdecydowałam się przebrać Kalinkę w strój letni :) I dobrze zrobiłam. W pokoju, w którym spała było tak duszno, że gdbyby była w pajacyku z długimi rękawami, to by chyba była cała mokra z gorąca....
.... a spała od 13.00 do 17.30... to był rekord...



No i zaczynam samodzielny tydzień. Dzieciaki do szkoły, Piotrek do pracy. A ja z Kaliną w domciu. Będzie dobrze, wiem to!

Jutro Jagoda ma o 15.00 egzamin z fortepianu. Trzymajcie za nią kciuki!

coraz bliżej wakacje :)

Ten rok szkolny minął mi baaardzo szybko - pod znakiem ciąży :) Nie mogę uwierzyć, że za 3 tygodnie są wakacje.
Dzieciaki już zmęczone szkołą. Właściwie dwoma szkołami. Jagoda ma w poniedziałek egzamin z fortepianu. Trochę ma tremę, ale ładnie gra. Przede wszystkim to fajnie, że jutro będzie już po. Szymon ma za tydzień we wtorek egzamin z wiolonczeli. Udało mu się z terminami, bo egzamin ma we wtorek, a zaraz w środę o 7 rano wyjeżdża na zieloną szkołę. Jadźka wyjeżdża w poniedziałek przyszły, także też będzie miała z głowy już muzyczną. Fajnie :)
Dzisiaj wyjeżdża moja mama. Skończy się czas pierogów, zup i ziemniaczanych kluch z pieczarkami mmm.... i trzeba będzie samemu gotować... Fajnie, że mama była u mnie. Dobrze było mieć pomoc na co dzień. Poodpoczywać.



Moje dzieci w ostatnią niedzielę zapragnęły zarobić na swoje dodatkowe kieszonkowe i wzięły się do roboty. Jagoda wyczyściła mój samochód, a Szymon zabrał się za strzyżenie trawy przy płocie. Napracowali się nieźle... ale zapłatę otrzymali :D






Kalinka śpi. W nocy budzi się dwa do trzech razy więc jest spoko i nawet można się wyspać. Jest tak gorąco na dworzu, że nie wiem jak ją ubierać. Ma dopiero niecały tydzień i nie wiem... wczoraj wyszłam z nią na dwór na spacer - też bez przekonania. Z jednej strony otwieram okna, z drugiej boję się o przeciąg... Dzisiaj trochę z noska jej wyleciało glutków... niedużo i w zasadzie raz, więc mam nadzieję, że to nie katar... no chyba nie... W ogóle odczuwam hormony, które mi mówią, że mam Kalinę bronić jak dzika lwica przed wszystkim. Kurcze, nawet czasem boję się jak mój mąż nosi ją na "tygryska" - to firmowy sposób noszenia mojego męża. Nosił tak Szymona i Jagę i bardzo to lubili. Zresztą Kalinka też to lubi. Tylko, że ja czasami boję się, że ona spadnie.... :(
..... chyba muszę się przespać....

KOMENTARZE

Spieszę poinformować, że nie będzie już kłopotów z wstawianiem komentarzy :) Dzięki za zwrócenie mi uwagi - teraz każdy może wrzucić swoje zdanie, a nie tylko użytkownicy bloggera. Pozdrawiam i do napisania :)

sobota, 4 czerwca 2011

córcia

Moja córcia jest kochana. Słodka. Mięciutka :) W nocy budzi się o 3.00 - wtedy zaczyna śpiewać jeden ptaszek na dworzu i po dłuższym czasie dołączają się następne :) Dziś jak mnie obudziła i usłyszałam ptaka, to wiedziałam, że jest 3.00 - i faktycznie, na zegarku była 3.00 :) Potem Kalinka budzi się o 6.00 rano....




środa, 1 czerwca 2011

Już jest Kalinka!!!!!!!!!!!!

Kalinka urodziła się 30 maja o 3.00. Mierzyła 56 cm i ważyła 3150.
W sumie cała akcja porodowa zaczynając od wyjazdu z domu trwała 4 godziny :). Krótko. W szpitalu wszystko od momentu jak już leżałam w sali do porodu 2 godziny. Na szczęście miała mądrą położną, która w ostatnim etapie porodu przemówiła mi do rozumu, żebym się tak nie darła, bo chce zachować mi nie nacięte krocze i żebym lepiej oddychała, bo do lepiej dla dziecka! No i jakoś mi przemówiła do rozsądku. Na szczęście, bo udało się nie ciąć krocza - także nornalnie chodzę, ruszam się,  nie mam szwów... cudnie :)
Poród był cudny - choć bolało mnie nieźle, na końcu już miałam dość... Cudny był dlatego, że byłam tam z moim mężem. Mogłam przy każdym skurczu trzymać go za ręce i ściskać z całych sił - powiedział potem, że nie wiedział, że mam tak silne ręce ;). Miałam moment że myślałam, że żeby mi było łatwiej znieść ból, to go ugryzę w ręce - ale na szczęście byłam na tyle świadoma, że tego mu nie zrobiłam ;) ale byłby biedny ...
W ogóle to poród, gdy ma się już za sobą dwa porody ok. 9 lat temu, jest piękny. Taki świadomy, naprawdę tak się człowiek wspaniale czuje, że przeżył to, że to wspólne przeżycie, wspólne dzieło, z miłości. Dobrze mieć kochającego męża...



Kalinka jest piękna oczywiście :-) Jeszcze nie umiem powiedzieć jak je i śpi.... bo przez ten krótki czas przejawiła wszystkie rodzaje aktywności i nieaktywności.... teraz śpi...
Nie mogę doczekać się Jagódki i Szymonka jak wrócą i zobaczą swoją siostrę.... pierwsze poznanie :) Fajnie było urodzić Kalinkę. Teraz dalszy ciąg przygody....