poniedziałek, 6 czerwca 2011

spiąca królewna i pomidory

Moje dziecko spało w nocy jak zaczarowane. Tak naprawdę to nie wiem do której by spało, gdyby nie zostało przeze mnie obudzone. Kalinka zasnęła o 22.00 i o 3.30 obudziłam ją, bo nazbierało mi się tyle pokarmu, że myślałam, że wybuchnę ;-) Na szczęście zechciała zjeść... Potem ja obudziłam się o 6.30 i również postanowiłam ją obudzić, z tego samego powodu... A swoją drogą to ciekawe czy przespałaby całą noc?

Dziś przeczytałam Psalm 81 z "przekładu ekumenicznego na trzecie tysiąclecie" - bardzo fajny przekład. Bóg mówi, że jest moim Bogiem i nie ma innego. "Otwórz szeroko usta, a ja je napełnię. Ale mój lud nie usłuchał mojego głosu, Izrael nie był mi uległy. Zostawiłem ich w zatwardziałości serca, aby postępowali według własnych planów." Boże obietnice - otwórz usta a ja je napełnię... Bóg chce mi dawać, napełniać, żebym nie była głodna... czy słucham i jestem uległa? Często słuchamy i wydaje nam się, że jest ok, ale tak naprawdę nic z tym dalej nie robimy... Uległość to trudna sprawa dla człowieka, który ma swoje ja na pierwszym planie.... No właśnie Bóg czy moje ja? Potem niebezpiecznie. Bóg nic nie może zrobić i zostawia człowieka w zatwardziałości swojego serca. Aby postępował według własnych planów. Najgorsze jest to, że często się wydaje, że to są Boże plany - a to własne... i gucio! Można przejść obok Bożych planów myśląc, że to Jego... Tylko, że wtedy nie dużo wychodzi... Bóg mówi, że gdyby tylko byli ulegli i posłuchali to prędko poskromiłby wszystkich wrogów, nakarmiłby wyborną pszenicą i sycił miodem ze skały....
To wszystko strasznie ważne! Bóg jest naprawdę wielki i ma same wyborne rzeczy dla mnie.... Uległość - chcę tego, bo wiem, że chodzenie według Jego planów przynosi spełnienie, radochę na maksa, rozwój, wzrost i niezapomniane smaki - wyborna pszenica, miód ze skały...........

Czytam książkę Sally Hohnberger - żona Jima, którego przeczytałam książki z serii "Ucieczka do Boga" itd. Książka pt. "Bądź rodzicem w mocy Ducha". I znowu o tym, że Bóg jest realny, żywy, działający. Bo tak to po co jakakolwiek religia? Rozdział o tym, że szatan daje ci mnóstwo myśli, żebyś myślał o sobie jaki jesteś beznadziejny. Jakim beznadziejnym rodzicem jesteś, jak sobie nie radzisz, jak wiele błędów popełniasz. Sally prosiła Boga o pomoc, ale prosząc jednocześnie twierdziła, że i tak nie otrzyma pomocy, bo jest niegodna, bo Bóg i tak jej nie wyrwie. I siedziała w dołku i myślała źle o sobie... Najgorsze, że taki sposób myślenia przekazywała swoim dzieciom. Bóg uświadomił jej, że prosi, ale nie bierze. Że wierzy swoim uczuciom, w których miesza jej szatan. A ma wierzyć BOGU i temu co On mówi, temu co ON myśli o niej. A Bóg daje pokój. Na pewno nie chce, żebyśmy byli w stanie obwiniania siebie i zadręczania się myślami.
I zaczął się proces zmiany. Sally zaczęła oddawać złe uczucia Bogu i wierzyć temu jakie Bóg myśli ma o niej - przecież w Biblii tyle razy jest napisane co Bóg o nas myśli "Ja wiem jakie myśli mam o Was, myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby was natchnąć nadzieją" - można tego znaleźć mnóstwo. Bo taki jest BÓG!!!
Potem zaczęła uczyć tego swoje dzieci. Bóg działa!!! On jest i na pewno nie siedzi na żelaznym tronie. Dla mnie jest niesamowity! Chcę Mu ulegać i słuchać i doświadczać!!!




A w doniczkach na tarasie rosną moje pomidorki - nawet małe pączki kwiatków już się zawiązują...  ciekawe czy będą owoce....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz