niedziela, 29 maja 2011

Urodzinki moje...

Miałam nadzieję na tę noc.... ale nic, rano obudziłam się z moim ciężkim brzuchem :) Ale dowiedziałam się wczoraj, że moja koleżanka z Torunia już czeka 5 dni po terminie na rozwiązanie - nie jestem sama!!!!! Będzie dobrze! Ale byłoby fajnie, jakbyśmy urodziły w tym samym terminie :)
Dzisiaj mam urodzinki :) Dostałam od mojego mężusia fajny, autorski prezencik. 100 czystych płytek cd (pragnęłam ich długo i jakoś nie mogłam kupić, a potrzebuję czasami coś nagrywać, czy to do pracy, czy dla siebie). Ale nie są to zwykłe płytki - każda jest biała i na brzegu ma ten sam tekst co w tytule mojego blogu: "esencja to coś, co nadaje głębi i bez czego nie ma smaku... ... i nie chodzi tu o kolor, bo niebieska esencja może być zielona, różowa, czerwona, biała... Tu chodzi o to KTO jest autorem tej esencji... i to jest odpowiedź na pytanie: dlaczego niebieska? - zapraszam na mojego bloga www.niebieska-esencja.blogspot.com" Napis jest w biało pomarańczowym kolorze i tak "ślimaczy się po płytce" w kółko :D No i nie jest to jakaś tam zwykła naklejka na płytę. Jest tak profesjonalnie zrobione jak płytka tłoczona.... Więc jak Wam coś nagram na cd no to dostaniecie na tej płytce - mojej reklamóweczce bloga... Bardzo mi się podoba :)
Od synka dostałam kartkę A4 złożoną na pół - zrobił taką książeczkę-uloteczkę z "Przepisami deserowymi". I tak mam przepis autroski mojego synka na MAMCIOKTAJL, MAMOCIACHA i MAMLODY :) Kiedyś się z Wami podzielę :)
A moja córcia przed chwilę wręczyła mi bukiecik polnych kwiatków :)
Od mojej mamusi dostałam zestaw kosmetyków Ives Rocher - koszyczek z mydłem oliwkowym w płynie do rąk, drugi do ciała, krem w słoiczku do ciała i krem do rąk z pompką - ładne :)
No i od mojej teściowej i szwagierek dostałam piękny zestaw talerzy deserowych i dwóch dużych. Kwadratowe - opływowe, 6 beżowych i 6 białych.
Niedługo pojadę sobie z mężkiem do empika. Dostałam przecież od mojej grupy z religii kartę prezentową do empiku. Trzeba ją wykorzystać. Muszę kupić Martynę Wojciechowską - dwie książki :)
Miły dzień takie urodzinki  :)

piątek, 27 maja 2011

Dziś mnie rano trochę bolał brzuch.... ale jakoś mi się polepszyło.... i nic. Ja to bym chciała dziś w nocy pojechać z mężkiem na porodówkę :) Zobaczymy - w niedzielę mam termin.... i moje urodzinki!!! :)
Dzisiaj u nas w domku byli panowie, by pozalepiać jakieś pęknięcia na ścianach. Fajnie, bo chyba pomalują te ściany, na których lepili, więc liczę i uproszę ich, żeby mi pomalowali tą najbrudnijszą ścianę na schodach, na której wszystkie maluchy się opierają jak wchodzą po schodach na górę...
Wymienili mi też kran na podwórku. Fajnie, bo wreszcie nie będzie na około pryskało.
Zrobię dziś ciasto rabarbarkowe ze stronki ciastowej (patrz link z boku). Zrobię z podwójnej porcji, żeby jeszcze trochę na jutro zostało - i tym razem pomieszam rabarbar z truskawkami... :)
Wczoraj obejrzałam Matrixa Rewolucje - po raz któryś oglądałam całą serię. Ja to mam tak, że od czasu do czasu nachodzi mnie na Matrixa albo na Władce pierścieni :) Lubię te filmy i już.
No i na koniec w necie znalazłam takie ładne torby - możecie mi kupić na urodziny :D







czwartek, 26 maja 2011

ciągle nic...

...czekam już na Kalinkę... mój mąż skończył już dziś magazyn, który miał do zrobienia, więc powiedział, że mogę już rodzić :) No więc od dziś późnym wieczorem czekam na poród. Już chyba się psychicznie nawet jakoś nastawiłam, choć ciągle to wszystko wydaje mi się jakieś dziwne i odległe. Kurcze, moje dzieci są już samodzielne i duże, a tutaj pojawi się taka dzideczka mała, którą trzeba będzie karmić, przewijać, ciągle z nią być....
... ale nie wyobrażam sobie przestać zajmować się np. zborem, albo nie wyobrażam sobie, że przestanę chodzić na moją grupkę modlitewną. Jakoś to będzie.. Nie dam się wyalienować z życia :D Jak nie ja do dziewczyn to dziewczyny będą do mnie śmigać latem na rowerkach i będziemy się razem modlić. No w końcu Kalina chodziła ze mną 9 miesięcy co tydzień na grupkę, więc w sumie jest jej częścią :)
..Zobaczymy jak będzie :) Najbardziej pragnę, żeby była zdrowa i by Duch Swięty ją wypełniał....
....Jak w sobotę w nocy nie urodzę, to będę w kółko chodzić po schodach ;) Zresztą wczoraj i dzisiaj robiłam trochę prac w ogródku :) Wypieliłam grządkę z poziomkami i poprzycinałam trawę przy płocie. Co by tu jeszcze porobić?
Tak, czy siak nadal proszę o trzymanie za mnie kciuków...

środa, 25 maja 2011

głupi kabelek

Jaka jestem zła na to, że podczas remontu zagubił mi się kabelek do telefonu!!! Bo bym Wam pokazała filmiki moich dzieci jak grali wczoraj na koncercie w muzycznej i w ogóle parę zdjęć mam tam fajnych i gucio - uwięzione w telefonie. Chyba muszę na allegro poszukać i zakupić...

Wczoraj moja mama przyjechała do mnie - opieka dla dzieci w czasie porodu zapewniona :) Szczerze mówiąc to już czuję wielki ciężar brzucha. Ledwo coś pochodzę i już mam dość. Nawet prowadzenie samochodu to dla mnie nie lada wysiłek - to już najśmieszniejsze, no bo w końcu co robi się w samochodzie: siedzi? ;) Wczoraj wieczorem modliłam się, żebym jeszcze nie urodziła, bo Piotrek musiał jechać na noc do pracy (oczywiście przyjechałby w 15 minut gdyby coś, ale jednak musi coś w pracy nadgonić...). Dzisiaj też jeszcze nie chcę rodzić, ani w nocy, bo przecież Piotrek się musi wyspać po nocce w pracy :) No więc jutro w nocy jestem gotowa....
..... ale przyznam, że mam tremę, jakoś tak chyba dawno nie rodziłam. Trochę się boję i zastanawiam czy mocno będzie bolało... czy dam radę nie drzeć się na cały szpital.... jak długo będzie trwał poród, gdzie dojadę..... ale chyba jakoś przeżyję. Na szczęście to wszystko nie trwa wiecznie... i się skończy... Trzymajcie kciuki!!!

Wczoraj moje dzieciaki miały koncert w muzycznej z okazji Dnia Matki. Spiewały piękną piosenkę całą grupą z rytmiki używając do tego przeszkadzajek. Fajnie słuchać, jak dzieci śpiewają czysto - w zwykłej szkole zawsze zdażą się osoby fałszujące, a śpiew w muzycznej brzmi inaczej....
Potem Szymon grał na wiolonczeli Rondo, a Jagódka sonatinkę J. Garści - fajnie im poszło. Jestem z nich dumna! Oczywiście :D

No to bye...

niedziela, 22 maja 2011

mleko, wieczorna rozmowa i chilli con carne

Wczoraj spędziłam fajny dzień. Nabo się udało, naprawdę. Bóg dotykała każdego z nas. Każdy z nas dzielił się swoimi przemyśleniami, tym, czym go Pan Bóg dotykał w tygodniu.
I wiem, że Bóg prowadzi nas, nasz zbór. Wiem, że to nie tędy droga, by się załamać i stwierdzić, że nic się nie dzieje.... Rozmawialiśmy o pokarmie, o mleku - jako Bożym jedzeniu. Na początku Bóg karmi nas mlekiem, ale często jest tak, że zostajemy na tym etapie, choć już dawno powinniśmy jeść stały pokarm. Dlaczego? Może z lenistwa, z ospałości, z braku właściwego nauczania.... A Pan Bóg ma na wyciągnięcie ręki stały pokarm i jest cierpliwy, żebyśmy nauczyli się jeść samodzielnie łyżką, choć się pobrudzimy i naokoło będzie bałagan, a buzia bruuudna. Możemy przyjmować od niego stały pokarm i uczyć się, nasz organizm przyjmować go.

Wieczorem bardzo fajnie porozmawiałam sobie ze swoją córeczką. Bardzo dużo żaliła mi się na brak czasu, na zbyt dużo zajęć szkolnych, na brak możliwości zabawy codziennie, bo trzeba grać, czytać, odrabiać lekcje.... jeszcze w szkole kupę konkursów.... I mówi, że nie wie co ma zrobić, czy zostać w szkole muzycznej czy nie? Mówi, że bardzo lubi grać, ale znowu nie ma na nic czasu. I takie dylematy ma moja kochana córeczka. Cieszę się, że mogłam ją wysłuchać. To było jej potrzebne, a dla mnie cudowne. Warto słuchać naszych dzieci i pozwolić się im wygadać, nie osądzając, po prostu słuchając jakie mają odczucia, nad czym się zastanawiają.... Potem poczytałam jej rozdział "Mio, mój Mio" - to jej lektura i  więcej mi nie pozwoliła, bo to przecież ona ma czytać lekturę, a nie ktoś za nią.
Dzisiaj udało jej się do 12.00 zrobić wszystko, łącznie z przygotowaniem do sprawdzianu, i graniem na fortepianie. Fajnie. Teraz ma czas wolny i może się bawić..... Kocham Jadźkę!

A teraz idę zrobić chilli con carne, będzie w tych meksykańskich naleśnikach - aaaa właśnie -  w tortillach. Mniam. I do tego jogurt z wodą i solą - ale chyba brak w domu, więc będzie woda z sokiem ;)
Dobrego dnia :)

piątek, 20 maja 2011

Chęci od Niego....

Jutro mamy nabożeństwo kameralne. Zaczęło się od tego, że będą tylko Wawruszakowie i Ola M. To takie kameralne grono. Potem zadzwoniła Asia C, która powiedziała, że może częściowo zrezygnować z tego co będzie się działo i gdzie planowała pojechać na cały dzień, żeby tylko być z nami na nabo, bo jakoś czuje, że chce z nami być. Na końcu dostałam maila od Reni W. która powiedziała, że też chce przyjechać i czy w tym kameralnym gronie znajdzie się dla niej miejsce....
... i wiecie co? Czuję, że Duch Swięty porusza te osoby i wszyscy pragniemy Jego prowadzenia. To mnie buduje naprawdę! Nie, bo nie ma co robić, to pójdę na nabożeństwo, nie! Dlatego, że chcę Boga i Jego prowadzenia, jestem Jego głodna!


Teraz modlę się, żeby Duch Swięty prowadził jutro to nabo. Żeby się we właściwy sobie sposób wylewał na każdego z nas. On tylko wie jak najlepiej.
Chcę się Jemu poddać, bo będę prowadzić te nabożeństwo. Każdy z nas ma podzielić się tym, czym go Bóg ostatnio dotykał. Mamy też modlić się o siebie nawzajem - nie wiem czy ze szczególnymi intencjami, czy po prostu bez konkretnych powodów - to pewnie się wyjaśni na nabo. Zastanawiam się też co mówić na nabo - myślę o dwóch rzeczach - pierwsza sprawa to krótko mówiąc to o czym pisałam w poprzednim poscie. Druga sprawa to rzeczy ze szkolenia na temat małych grup, na którym tydzień temu byliśmy. Nie chcę się martwić jak mi wyjdzie, chcę się martwić, żeby Bóg był moimi ustami i żeby działał jak chce.

Właśnie skończyłam prasowanie czekające na mnie od kilku dni :) Jestem z siebie dumna! Teraz pójdę na górę i pobędę z Bogiem i pomyślę o jutrzejszym nabo....
.... potem muszę jechać po dzieci - kupić parę rzeczy, bo zostało mało w lodówce. Chciałabym zrobić dzisiaj ciasto rabarbarowe ..... dzisiaj sabat i chciałabym zrobić taką fajoską kolację :)

No to pędzę, bo już prawie 11.00

czwartek, 19 maja 2011

dla zasady?

Bez Ducha Swiętego nic nie ma sensu w naszym chrześcijańskim życiu!
Naprawdę - łatwo o tym mówić i się z tym zgodzić - ale czy to rozumiesz?
Otóż wyznawanie grzechów bez dotyku Ducha Swiętego nie ma sensu! Bo znajdziesz nie tych ludzi co trzeba, by wyznać, bo znajdziesz nie ten moment co trzeba, żeby wyznać, bo Twoje serce nie będzie przygotowane, żeby wyznać, bo Twoje motywacje nie będą przygotowane, żeby wyznać....
Jeśli wyznasz grzech i będziesz oczekiwał, że wszyscy Cię poklepią, albo wyznasz grzech i będziesz oczekiwał, że teraz to inni je zaczną wyznawać - to chyba klapa.... Jeśli wyznajesz grzech to słuchaj Ducha. Wtedy nie będziesz oczekiwał, tylko zrobisz to, bo to dla Twojego ratunku. To Twój proces uleczenia! Tylko Twój - nie sąsiada....
Bez Ducha Swiętego nabo jest też bez sensu - bo co z tego, że powiesz coś mądrego? Czy to kogoś zmieni? Co z tego, że wszyscy się zgodzimy, że powiemy: tak, amen! Jeśli Duch Sw nie dokona zmiany w Twoim sercu, jeśli nie poruszy właściwych strun, to i tak to wszystko bez znaczenia.... Owszem - głowa mądrzejsza, więcej za, ale to i tak nie działa w życiu.....
Jeśli Duch Sw nie wskaże Ci na Twoje braki, jeśli Cię nie oświeci, to też do niczego. Tyle rozmawiamy o Piśmie Swiętym, rozważamy je, a jak przychodzi co do czego to nie słuchamy Ducha Swięgo na co dzień? Kiedy? W zwykłych sytuacjach. No na przykład ktoś Cię obrazi - oddajesz mu, ktoś Cię wkurzy, oddajesz mu, ktoś Ci zajdzie za skórę - decydujesz swoim ciałem -zwykłymi odruchami - wycofujesz się, nie okazujesz miłości, nie chowasz swojego "ja" do kieszeni.... Twoje "ja" rządzi w Twoim życiu! Chowanie swojego "ja" jest bolesne - czy doświadczasz tego na co dzień? Czy mówisz: "Boże to uczucie mnie teraz rozsadza, ale ja je poddaję Tobie - Ty rób z nim co chcesz" Czy mówisz tak? Czy uczysz się pokory? W ten sposób działa Duch Swięty. On chce działać i musi codziennie - inaczej to chrześcijaństwo siódmego dnia.... a w zasadzie i tak niewiele ma to wspólnego z chrześcijaństwem. Bo czy to, że chodzisz na nabo, studiujesz lekcje, Biblię, słuchasz kazań i nie kradniesz ma coś wspólnego z prowadzeniem Ducha Swiętego. To religijne uczynki - nie chrześcijaństwo.
Bóg i tak jest wielki i się nie obraża - ja na Jego miejscu bym się obraziła - i dobrze, że nie jestem Bogiem..... Bo On i tak znajduje drogę gdzieś pomiędzy Twoim buntem. I chwała MU za to wielka!!!!! Ale nie wpadnij w pułapkę, że jeśli uda Mu się Ciebie dotknąć, a Ty nic z tym nie zrobisz, tylko się wzruszysz i potem jest poniedziałek, wtorek..... to to coś zmieni..... No chciałabym, ale raczej nie.....
Jak może Cię zmienić Duch Swięty, skoro Go nie szukasz dzień w dzień i nie oczekujesz Jego działania? Jak może Cię zmienić Słowo Boże w sytuacji, gdy mówi o Twoim ja, a Ty tego "ja" bronisz nad życie, bo to Twoje Ja......


Jestem dzisiaj zła na to wszystko co robimy w życiu tak głupio! Zobaczyłam, że Słowo Boże dotyka tylko tego co miłe, a gdy trzeba się ugiąć, to już nam to nie na rękę - jak łatwo się obrazić...

Boże, pokazuj mi moje błędy! Pokazuj moje maski, moje oszukiwanie samej siebie! W końcu Panie, ucz iść za głosem Ducha Swiętego i nie wybierać własnego ja, tylko to co Ty mnie chcesz nauczyć, to co Ty chcesz bym robiła - przecież to dla mojego zbudowania - to wiem zawsze!
Naucz mnie prowadzić innych ludzi do Ciebie, stanowczo do Ciebie, stanowczo za Duchem Swiętym! Daj mi mówić od Ciebie, dawaj wizje mocne od Ciebie! Potrzebuję Cię PANIE BARDZO! Oczekuję Twojego działania w tym do czego mnie posłałeś! Postaw mnie na trwałym gruncie, na mocnym gruncie. Chcę iść niezachwianie za Tobą. Chcę się podobać Tobie - nie ludziom! Twojej mądrości chcę! Twojej mocy!

poniedziałek, 16 maja 2011

sezon 2010/2011 zakończony :)

Dzisiaj zakończyłam rok szkolny z moimi dzieciakami na religii. Za niedługo urodzę, więc zaplanowałam na dziś pożegnalną lekcję. Naprawdę fajne dzieciaki mam. Szczególnie lubię starszą grupę - mądre, szczere, inteligentne dzieciaki. Mnóstwo pytań zawsze stawiały, śmiało mówiły o tym w co wierzą, w co nie wierzą... Uwielbiałam szczególnie patrzeć na Maję, która zawsze mówiła, że ona nie wierzy w Boga, jednak, gdy opowiadałam o NIM, gdy mówiłam o swoich doświadczeniach, o tym co ON dla mnie znaczy, to zawsze miała otwartą buzię i była wpatrzona we mnie... zawsze modliłam się o to, by Bóg dotykał jej serce. Zresztą o wszystkich. Jasiek, zawsze mający pytania, zawsze sceptyczny - jemu bardzo spodobał się film "LUTER" - zawsze wiedział  o protestantyźmie ze strony katolików - teraz cieszy się, że widzi to szerzej. Jego mamie też film się baaaardzo podobał (historyczka) - podarowałam jej ten film.
Każdemu dziecku ze starszej grupy podarowałam "Dobrą czytankę wg św zioma Janka" - współczesne tłumaczenie ewangelii Jana. Mojemu Szymonowi Atlas biblijny dla dzieci - bo on juz ma "zioma Janka". Dzieciom z młodszej grupy podarowałam różne filmy dvd - historie biblijne dla dzieci, Jadźce przyrodniczy o cudach Bożych itd....


moja starsza grupa z religii
Spotkam się mam nadzieję z nimi po wakacjach. Modlę się, żeby Bóg dotykał ich w życiu, żeby mogli GO spotkać takim, jakim jest....
A tak w ogóle to miło kończyć rok szkolny :) Dostałam od moich uczniów z religii podarunek w postaci opłaconej karty prezentowej do empika - ale się cieszę - mam parę rzeczy na oku, to sobie zakupię :)

Jeśli chodzi o ciążę, to już zaczynam mieć dość - od soboty wieczora czuję wyraźny spadek formy... Nie mam na nic siły, trudno mi łazić, chce mi się odpoczywać. No więc poodpoczywam teraz ile wlezie. Wszystko w sumie przygotowane na pojawienie się dzidzi - teraz tylko na nią  czekać.... chyba lada moment.....
A więc mimo wczesnej godziny już jestem w łóżeczku, poczytam sobie coś, pośpię, pooglądam... trochę luzu, przed nocnym wstawaniem i przewijaniem....
Dobranoc :)

czwartek, 12 maja 2011

...jako moc mający, a nie jak uczeni w Piśmie...

To z mojego ulubionego filmu o JEZUSIE. Tu Jezus jest uśmiechnięty, autentyczny... takiego Go sobie wyborażam :)
.... i udało się :) Spędziłam czas z moim Bogiem :) Czas owocny, podnoszący, dający przemyślenia. Zaczęłam czytać ewangelię Marka. I zaraz w pierwszym rozdziale, od 21 wiersza jest napisane, że Jezus wstąpił do synagogi i zaczął nauczać. "I zdumiewali się nad nauką jego, gdyż nauczał ich jako moc mający, a nie jak uczeni w piśmie." Tekst czadowy, bo mówi o istocie chrześcijaństwa! Wszyscy faryzeusze znali Pismo Swięte bardzo dobrze, czytali je codziennie, nauczali ludzi.... Wiedzieli jak odpowiedzieć na różne pytania związane z Pismem. Znali bardzo dobrze Zakon Mojżesza. No po prostu byli wykształceni i nauczeni w Piśmie. I codziennie przemawiali w kościele.... A Jezus przyszedł i wszyscy byli w szoku. Ludzie się dziwili, widzieli różnicę - kolosalną różnicę, bo On nauczał z mocą i to trafiało do serc....



Potem jakiś człowiek, który miał demona zaczął mówić ""Cóż mamy z Tobą Jezusie Nazareński? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem kim Ty jesteś,  Swięty Boży" a potem Jezus wygnał tego demona - tak, na nabożeństwie i tamten człowiek został uwolniony!



A ludzie się zdumiewali i pytali siebie nawzajem "Co to jest? Nowa nauka głoszona z mocą! Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są mu posłuszne". Szok. Ludzie nie widzieli działania Bożego od lat w kościele. Ciągle te same teologiczne kazania, bez mocy.... A Jezus przyszedł i Bóg przez Niego działał. Ludzie widzieli moc, czuli, wiedzieli, że to coś nowego (o zgrozo! nowego, bo dawno zapomnieli o tym, że Bóg jest żywy, że to nie litera tylko Życie, moc).
Jak jest z Tobą? Czy żyjesz z Bogiem, a ludzie jak mówisz czują, że nauczasz jako moc mający? Proszę Boga,  by objawiał się w moim życiu. Chcę mówić i działać jako moc mająca, nie jak faryzeusze, którzy doskonale znali Biblię i robili mnóstwo dobrych uczynków. Bogu widać nie o to chodziło.... ON chciał działać w ich sercach, w ich życiu. To On miał być najważniejszy i do Jego mocy mieli być podłączenie, nie do mocy Biblii, dobrych czynów, nabożeństwa, ewangelizacji, kursów biblijnych czy sabatu. Do Niego samego!
Jezus podłączał się do Boga często. Miał swój cichy czas z Bogiem. Odchodził w ustronne miejsce i czerpał z NIEGO...
Chcę być podłączona do NIEGO - to ma sens! O to chodzi! O nic innego!

trawnik, łóżko, prasowanie, ważny czas?

Cierpię bardzo, bo gdzieś mi się zawieruszył przy przeprowadzce kabelek łączący mój telefon z laptopem i nie mogę wklejać zdjęć :( CO prawda mam jeszcze aparat - ale jest taki duży :/ No, może go użyję...
Znowu piękny dzień. Piotrek skosił wczoraj trawnik - jest pięknie, wrzosy stały się teraz bardzo widoczne, bo wcześniej ginęły w trawie ;)
Piotrek zamówił już łóżko piętrowe dla dzieciaków. I udało się znaleźć firmę, która zrobi łóżko dwa razy taniej niż w IKEA. Jestem bardzo szczęśliwa. Bo za ok. 500 zł będzie piętrowe łóżko z szufladami pod spodem. A w IKEA było za ok. 1000. Fart - mój mąż jest dobrym surferem internetowym :D
Wczoraj wyprasowałam wszystkie Kalinkowe ubranka i powiem Wam, że jak byłam na grupce modlitewnej, to jak miałam zamknięte oczy to co chwilę pojawiał mi się obraz śpioszków i innych rzeczy z garderoby niemowlęcej no i oczywiście żelazko. No ale już po prasowaniu. Nawet kołdrę i pościel wyprasowałam dla dzidzi.
Dzisiaj idę do Julki i może nawet potrzymam przez chwilkę Natalkę. Jest taka malusieńka, aż nie chce się uwierzyć.... Oby u mnie wszystko było dobrze z porodem i żeby dzidziuś urodził się zdrowiusieńki. AMEN!
Dzisiejsze plany? Zrobiłam już chlebek, odpisałam na maile... teraz czas z BOGIEM. Koniecznie i koniec kropka. Ostatnio tak zabrałam się za wszelkie sprzątania i przygotowywania, że gdzieś ten czas mi uleciał. Szkoda, bo czuję, że to ma na mnie wpływ. Szybciej się denerwuję i jestem taka bez poweru, bez głębszej radości. Cóż... trzeba szybko do Boga...
...ach, dostałam sms od Julki - pędzę zobaczyć dzidzię ......
...no tak, czas z Bogiem się przesuwa.... :(
....ale spędzę go dzisiaj z NIM - tak tak tak - nie podaruję......

wtorek, 10 maja 2011

Kolejna dzidzia przyszła na świat

Dzisiaj urodziła moja sąsiadka  - Julianna W. :) Urodziła swoją wymarzoną Natalkę. Natalką piękna, jakby wcale nie zmęczył ją poród - a Julię zmęczył.... Dziś o 7.15 rano. Julia szczęśliwa, bo już miała wszystkiego serdecznie dość, brzuch jej ciążył, kręgosłup bolał, spać nie mogła już od kilkunastu dni... bo wszystko ją cisnęło. Dobrze, że już urodziła....

Natalia W.

Natalka W.

A ja byłam dzisiaj u lekarza i dowiedziałam się, że stan mojej szyjki macicy wskazuje na to, że termin porodu może być nawet późniejszy niż przypuszczany - czyli jak wyznaczony mam na 29 maja, to może być nawet później. No, powiedzmy, że dużo później to ja bym nie chciała. Ale 29 maja, albo krótko po, to mi bardzo odpowiada :) Zresztą na razie się bardzo dobrze czuję, nic mi nie dokucza, śpię sobie spokojnie i jest ok.
No, w końcu mam zamiar pojechać w ten weekend na szkolenie dla liderów małych grup domowych. Więc nie mogę jeszcze urodzić :)
Dzisiaj wyprasowałam najmniejsze ubranka dla Kalinki, jutro dokończę resztę - te do rozmiaru 80.... :) Pięknie poukładane i ślicznie wyglądają...
Dzisiaj wypiękniłam łazienkę na górze - trochę się namęczyłam, ale sobie potem poleżałam ;)
Uprałam pościel. Super, bo w sumie mi dwa prania wyschły - taka piękna pogoda.... pewnie przynudzam was tym sprzątaniem i praniami..... :( No to jeszcze poprasowałam wszystko co się da....
Jakoś tak jestem zadowolona bardzo z dzisiejszego dnia.... tak po prostu....
Dobranoc

poniedziałek, 9 maja 2011

Garncarz i glina

Wczoraj skończyliśmy remont na górze. Pokój dla Kaliny gotowy :) Jasno-beżowy kolorek, białe łóżeczko, jakieś jasne drewniany komody i małe biureczko podręczne. Łózko i fotel. Jeszcze trzeba jakąś narzutę na łóżko sprawić - ale chyba nawet wiem jaką i zdaje się, że zaraz zobaczę w szafie - bo chyba mam :)
Naukładałam się wczoraj ubranek w komodach. Mieliśmy z dzieciakami dość, ale jakoś daliśmy radę. Teraz tylko muszę jeszcze je poprasować. To nic, że całą noc śniły mi się ubranka dziecięce.... uuu.....
Dzisiaj prowadzę przedostatnią religię dla dzieciaków. Pisałam, że mam grupę dzieciaków takich, których rodzice nie chodzą do żadnego kościoła i trójkę protestantów - nie licząc trzech adwentystów łącznie z moimi. Dwie grupy - młodsza i starsza. Super dzieciaki - myślące. Zadają mnóstwo pytań i są szczere i w dodatku kulturalne. Lubię takie :) Ostatnio ze starszą grupą oglądaliśmy film "LUTER" - bardzo im się podobał. Dzisiaj pewnie pogadamy o tym.
Wczoraj oglądaliśmy z Piotrkiem kazanie z koscioła on line - tym razem o tożsamości. Kim jesteś? Bożym arcydziełem. Najbardziej przemówiło do mnie to, że Bóg nas stworzył i przeznaczył do dobrych rzeczy. Jest garncarzem, który wytwarza naczynia z gliny i może zrobić co chce. Jeśli coś schrzanimy i dokonamy złych wyborów w życiu, to on to naczynie może ulepić jeszcze raz, zrobić z niego coś innego. Bóg przez Chrystusa odnowił nas i przeznaczył do dobrych uczynków. To nie my mamy dobre uczynki robić, żeby on nas przeznaczył, ale ON przez Jezusa przeznaczył nas do dobrych uczynków. Łaską zbawieni jesteśmy - wszystko to Boży dar. Zachęcam do posłuchania - nowa seria w kościele on line.

czwartek, 5 maja 2011

Remont w domu i sercach

Od niedzieli do wtorku mieliśmy w domu remont. Przeprowadzka nasza do pokoju Szymona, Szymona i Jagody do pokoju naszego. Na razie został pokój dla maleństwa jeszcze nie pomalowany - ale z tym szykujemy się na niedzielę...
Rano wszyscy zabraliśmy się do pracy. W zasadzie ok. 13.00 pokój był wymalowany. Dwa ciepłe kolory - jasny beż i cappucino :) Pięknie to razem wygląda. Kocham ciepłe kolory - słońce je pięknie ożywia... Cóż pozostało - zdjęliśmy folie z podłogi i Piotrek zaczął przenosić meble z naszego pokoju do nowego naszego pokoju :) Wyobraźcie sobie, że wieczorem spaliśmy już w nowym pokoju. Co prawda książki byle jak ułożone, ale już na nowym miejscu. Cudnie było się położyć w świeżo wymalowanym pokoiku - nie martwcie się, śpimy przy otwartym oknie, a farby raczej z tych nieśmierdzących były :)
Następnego dnia zajęliśmy się pokojem dla dzieci. Malowanie - historia z tragicznym wałkiem do malowania, który po nabraniu farby stawał się 3 razy cięższy, zostawiał smugi po poprzedniej farbie, której się nie dało wypłukać... Ale jakoś udało się wszystko wymalować. Nawet wszyscy włożyliśmy łapki w farbę i zrobiliśmy ślady rąk na zejściu się dwóch kolorów na ścianie. To było fajne :) Dzieciaki szczęśliwe.
Pokój większy, więc więcej czasu.... Nie było już siły przenosić mebli z dziecięcego pokoju. Tym zajęliśmy się następnego dnia - zresztą ja przez cały dzień segregowałam kartony z nutami i innymi rzeczami (przenosiłam je przy każdej przeprowadzce, a zawartość raczej nie zmieniała się od 12 lat naszego pożycia małżeńskiego). Jak już to wszystko zrobiłam to byłam przeszczęśliwa! Wyrzuciłam tony makulatury i innych śmieci... Wszystko teraz posegregowane w pudełeczkach. O wiele mniej - jestem happy :D
No i wtorek. Ogólne zmęczenie i tony zabawek i duperelków do przerzucenia u dzieciaków. Jak to zrobić, żeby coś wywalić, jak to segregować... Nie szło nam za bardzo. Piotrek poprzenosił meble, skręcał szafę, biurko. Namęczył się, bo okazało się, że szafa trochę rozjechana (używana) trudno było znaleźć kąt prosty, w drzwiach szpara itd.... Ale jak już mu się udało to jest nieźle - może nie cudnie, ale dobrze. :) A my segregowaliśmy rzeczy: które do wyrzucenia, co zostawić itd.... Dobrze, że mój mężuś włączył się w te pracę, bo ruszył nas. Ożywiło się. Porozmawiał z Jadzią, która się stresowała, że nie zdąży, że nie wie co gdzie, że nie wie czy wywalić czy nie itd.... Rozmowa była owocna tak, że Jadzia uśmiechnięta zaczęła wywalać niepotrzebne rzeczy, robiła wszystko żwawo i z uśmiechem na gębuni. Wszystko skończyliśm około 19.00. Warto było, bo naprawdę fajnie to wszystko wygląda.
Po kolacji wszyscy się porządnie wykąpaliśmy i spotkaliśmy w łóżku dziękując Bogu i sobie nawzajem za 3 pracowite i wspaniałe dni. Bo wiecie, one naprawdę były cudne. Wszyscy pracowaliśmy bez wymówki, każdy sobie pomagał, nikt się nie wymigiwał. Dzieciaki zmywały po obiedzie, gotowaliśmy obiadki. Wszystko razem. Atmosfera błogosławiona. Gdy komuś było źle, zaraz zostawał pocieszany. I po rozmowie było już dobrze i bezpiecznie :)
Najbardziej poruszył mnie mój mąż. Jest człowiekiem, który dość szybko się denerwuje na dzieciaki, ogólnie ma mało cierpliwości. Dzieciaki chciały pomagać - wiecie, jak się uczą, to im nie wychodzi i w ogóle. Czasem wiecie jak może być nie fajnie jak każdy chodzi podminowany i trzeba żyć ze sobą bite 3 dni w sytuacjach, które mogą kosztować sporo stresu... Mój mąż tym razem był ciepły, łagodny, cierpliwy, uśmiechnięty... Jak mu to powiedziałam, to odpowiedział, że uczył się przez ten cały czas poddawać myśli Bogu, uczył się odpowiadać uprzejmie. Mówił, że to wcale nie było łatwe... ale skuteczne! Stwierdził, że tak było lepiej dla wszystkich i wszystkim było dobrze. To było dla mnie niesamowite! Czuliśmy się wszyscy bardzo szczęśliwi. Cieszyliśmy się swoją obecnością. Naprawdę czuć było Bożą atmosferę przez te 3 dni - i wiecie, ona nadal trwa......
Bóg remontuje nasze serca. Chcę żeby tak było cały czas... I powiem Wam, że nie oddałabym mojego męża nikomu. Bóg mnie nim ubłogosławił - mimo wszystkich wad i niepowodzeń ... któż ich nie ma?
Mężu jestem z Tobą szczęśliwa! Niech Bóg robi remont w naszych sercach!

Post

W zeszłą sobotę mieliśmy post w Czarnym Lesie. Co prawda było w gronie kameralnym - oprócz nas 4 osoby - to było to naprawdę budujące doświadczenie. Dla mnie jako prowadzącej bardzo - wybrałam nauczania, które będziemy słuchać, zrobiłam do nich konspekty w formie zakładek (wiem, że ludziom się przydało, bo już niektórzy wspominają, że studiowali temat jeszcze raz), prowadziłam uwielbienie. W zasadzie wszystko. Trudne to było, ale modliłam się o Ducha Swiętego - bo bez niego nic!
Posłuchaliśmy 3 kazań. Wszystkie z kościoła on line. Ostatnio tam się bardzo buduję. W piątek słuchaliśmy kazania z serii I QUIT http://www.kosciolonline.tv/zobacz/seria/przestaje/1 . To to kazanie o nie robieniu wymówek, o którym pisałam w poprzednich postach. Naprawdę trafiające w sedno i prosto do serca. Dużo mi dało - ludzie też bardzo zbudowani. I wiecie, od razu następnego dnia doświadczenia :) Jedna dziewczyna postanowiła nie robić wymówek i rano zamiast zabiegać o czas z mężem zaczęła od czasu z Bogiem - potem mąż sam przyszedł do niej i mieli super czas - a ona: zwycięstwo!!! Czas z BOGIEM :)))
Następnego dnia na nabo rozmawialiśmy no poście - przestudiowaliśmy różne miejsca w Biblii mówiące o poście. Potem znowu kościół on line - tym razem kazanie z serii MASKARADA http://www.kosciolonline.tv/zobacz/seria/maskarada/2 Kazanie na temat okłamywania samego siebie. Zakładasz maskę twierdzisz, że wszystko w porządku. Szatan zamydla Ci oczy, a ty się przyzwyczajasz... Często nie dostrzegamy tego, co mówią nam ludzie, których kochamy, a Bóg chce nam często pokazać, że mamy z czymś problem... "Badaj serce moje i sprawdź, czy nie chodzę drogą zagłady a prowadź mnie ścieżką prawdy" - to taka parafraza z Psalmu....
Potem poszliśmy na spacer. Ładna pogoda, choć już wiaterek zaczynał szaleństwo.... Około 16.00 posłuchaliśmy ostatniego nauczania. Też seria MASKARADA, ale tym razem o ukrywaniu swoich grzechów. Jak dla mnie niesamowite Słowo! Mamy wyznawać grzechy Bogu ku przebaczeniu, a ludziom ku uzdrowieniu. Kto zataja grzechy ten nie ma powodzenia... http://www.kosciolonline.tv/zobacz/seria/maskarada/3 Nie wiem co o tym pisać - musicie sami posłuchać, bo Bóg naprawdę porusza serca podczas tych kazań. Niesamowite Słowo na czas!
W ogóle jak już wejdziecie na stronę kościoła on line, to tam są całę serie kazań, od których nie można się oderwać. Polecam gorąco!!!
Na poście Bóg zmieniał serca - jestem tego pewna! Widziałam to w sobie, moim mężu i tej czwórce znajomych, z którymi miałam zaszczyt pościć. Żałuję, że innych nie było. Szkoda dla ich wzrostu :( Zawsze mi szkoda jak kogoś nie ma na takich imprezach :( Nie było wiele modlitw, choć dużo czasu na nie było. Było więcej ciszy - ale Duch święty pracował. Ja nauczyłam się nie przejmować ciszą, tym, że ktoś się nie modli. Nauczyłam się (jako prowadzący, lider uwielbienia) patrzeć na ludzi i modlić w ich imieniu, cieszyć Bogiem, prowadzić ludzi do Niego. To nie było łatwe, ale Bóg na koniec dnia ubłogosławił mnie swoim prowadzeniem bardzo i czuję się spełniona tym co się działo :)
Róbcie posty i szukajcie Boga! To, że Go znajdziecie pewne jest jak zorza poranna :)

Kirby i burak

Na dziś wieczór zamówiłam sobie prezentację odkurzacza Kirby. Najbardziej podoba mi się, że przy takiej prezentacji obiecują wypranie jakiejś rzeczy. Ja bardzo chciałam, żeby porządnie wyprali mi wykładzinę w jednym pokoju.
Przyszli dwaj panowie - jeden został, aby prezentować, a drugi pojechał i na koniec prezentacji miał wrócić.
No więc zaczęła się prezentacja. Smiesznie, bo pan czasem używał takich argumentów, że żenada.... ale ogólnie był bardzo miły i całkiem przyjemnie nam się z nim rozmawiało. Oczywiście namawiał nas na zakup - ale nie mieliśmy zamiaru wydawać na to kasy. Po prostu zobaczyć, skorzysać z darmowego sprzątania wykładziny i już.
Największe wrażenie zrobiło na mnie to, jak facet zaczął czyścić nam materac do spania. Wyłaziło z niego mnóstwo brudu - i to nie zwykłego brudu. Był to po prostu martwy naskórek, który zostawiamy latami w materacu, na którym śpimy. Mnóstwo tego na każdym centymetrze. Szok. Wyczyścił nam cały materac z dwóch stron.... To było niezłe - na czym my śpimy.... :/ co wdychamy....

czyszczenie materaca - zdjęcie z netu

Potem przyszedł czas na odkurzanie wykładziny. Na każdym centymetrze czapy kurzu. Facet miał taki okrągły filtr, który co chwilę zmieniał, żeby pokazać ile wychodzi brudu. No i wychodziło. Centymetrowe czapy kurzu z kilku pociągnięć odkurzacza... Szok!!!. Wyczyścił cały pokój dzieciaków. Kurzu, że hej. Potem przyniósł szamponik z lanoliną i wyprał cały dywanik. Przyjemnie. Dzieciaki mają czyściutko, że aż szkoda mi, że i na naszym materacu i wykładzinach na całej górze nie przytrafiło się takie czyszczenie........


przykładowe czyszczenie - zdjęcie z internetu


Rozmowa z panem, który prezentował była naprawdę miła. Pan młodziutki, pewnie około 25 lat max. Myślę, że gdyby odkurzacz był tańszy - bo cena gotówką wynosiła 11.600 zł o zgrozo! - to zastanowiłabym się nad jego kupnem i nawet zachowałabym sobie do niego numer. Pan zresztą poprosił mnie o  telefony do znajomych, żeby mógl też u nich prezentacje robić. Oczywiście nie podałam mu żadnego, ale chciałam podzwonić po znajomych, żeby spytać czy mogę podać numery, bo fajna sprawa... Pan dał mi listę, żebym sobie wpisała i miałam się z nim zdzwonić - co szczerze zamierzałam zrobić.
...No i potem przyjechał burak! To znaczy szef tego młodego co nam zrobił prezentację i wyczyścił pokój. No i zaczął przekonywać, że to super hiper, i że musimy kupić, bo to życiowa szansa. Przekonywaliśmy pana, że niestety nie stać nas na to i nie zamierzamy kupić. No to pan od innej strony. W końcu mu przerwałam i powiedziłam, żeby już nie drążył dalej, bo NIE KUPIMY odkurzacza. No to pan się podirytował i dawał jakieś agresywne i głupie teksty, że zdrowie dzieci itp.....
Zapomniałam dodać, że wszystkie te filtry, które były ubrudzone i używane w prezentacji (101?) leżały porozkładane na podłodze....
Na końcu pan burak popatrzył na to, że lista z telefonami jest pusta i że nie podaliśmy żadnych znajomych. My mu na to, że najpierw pytamy o pozwolenie, a potem podajemy numery telefonów i że się umówiłam z panem co robił prezentację, że mu jutro dam kartkę wypełnioną jeśli znajomi się zgodzą, a na pewno ktoś będzie chciał, bo to fajne. Pan burak powiedział, że nie, że jak tak to on zabiera kartkę i najwyżej telefonicznie.... Pożegnał się. Na pytanie czy może posprzątają te filtry porozkładane na podłodze powiedział, że nie, bo mamy sobie zrobić collage z tych filtrów i w ramce napisać, że to są brudy sprzątnięte w domu, gdzie nie ma kirby - czy coś w tym stylu.. i że oni nie sprzątają, bo kontenery musieliby ze sobą wozić...... no i wyszli........
Ach.... gdyby nie ten burak na końcu to wizyta byłaby całkiem jak dla mnie kulturalna i udana. Dodam, że burak był w gajerku oczywiście i miał taki srebrno-złoty sygnet na paluszku - buhahaha..... Zostawienie nam tych brudnych filtrów na podłodze sprawiło, że poczułam się poniżona, i niesmak pozostał..... pewnie jak kupilibyśmy kirby, to zużyte filtry by nam ładnie posprzątali...
Gdyby burak się nie wtrącał w kartkę z telefonami, które miałam podać, to zadzwoniłabym do pana co czyścił i podałabym mu listę telefonów (po uprzednim zapytaniu właścicieli numerów). A tak to mu nie podam, bo mam to gdzieś.
Jedyne co zrobię, to zadzwonię do pana, który czyścił nam pokój i powiem z czystej sympatii, że ma szefa buraka, który wszystko zepsuł, że stosuje tanie chwyty, że zbyt szybko się irytuje niepowodzeniem. Że brak mu kultury i klasy. Niestety pan burak sprawił, że niesmak pozostał...... a mogło być całkiem miło.....
Cieszycie się, że mam klasę i nie podałam waszych numerów telefonu panom od Kirby?