czwartek, 28 lutego 2013

brokułowa

No to czas na mnie. Wczoraj nie miałam już siły i zasnęła dosyć wcześnie udostępniając kompa memu synowi :) który zresztą do życzeń urodzinowych wpisał laptopa, czy też innego pada, co mógł pisać posty i grać w galaxy life......
Dzisiaj zdjęcia z wspólnego gotowania zupy brokułowej :) Była bardzo dobra, a Kalinka zjadła ze smakiem - zresztą czego ona nie je ze smakiem.....











środa, 27 lutego 2013

uda się wieczorem?

Muszę się ogarnąć. Pozapisywać co chcę zrobić. Mam na myśli np. wpis na blogu, albo przeczytanie książki, wymyślenie tego i owego co czeka na wymyślenie.... pozmniejszanie zdjęć, wrzucenie zaległych na bloga..... oj muszę się ogarnąć.....
Tyle się dzieje, a ja wieczorami zamiast to napisać siedzę na głupim fb..... ech. Przydatna to bestia bardzo! Ale ciągle muszę się uczyć, by za długo nie siedzieć....
No to postanawiam od dziś:
1. 15 min. na fb wieczorem (za wyjątkiem sensownej rozmowy na czacie ;))
2. Czytam to co chcę
3. Plan na YouVersion
4. angielski super memo (który zawisł w próżni.... ciekawe ile mnie czeka powtórek....)
5. powklejać i opisać na blogu zaległe zdjęcia i zdarzonka :)

Uda się wieczorem? Na pewno. Musi!
A jak się uda to napiszę kolejne postanowienia......

no to do wieczora :*

wtorek, 19 lutego 2013

pierwsza noc niekarmienia

Noc minęła :) Było nieźle. Obudziła się po północy. Myślałam, że Kalinka będzie nieprzytomna i nic nie zrozumie z tego co jej mówię, ale okazało się, że ze spokojem przyjęła to, że "cycuś niedobry". Chętnie napiła się kilka łyków soku, poprzytulałyśmy się trochę i położyłam ją do łóżeczka. Popłakała się i chciała na rączki. Wzięłam ją i znowu poprzytulałyśmy się i powiedziałam "dobranoc". Położyła się bez słowa. Potem przywołała mnie jeszcze raz. I znowu poprzytulałam ją i położyłam do łóżeczka. Po jakimś czasie znowu zaczęła płakać, ale wtedy już nie przyszłam. Stwierdziłam, że musi już sama zasnąć. Jednak tak długo i mocno płakała, że w końcu do niej przyszłam, poprzytulałam, dałam łyka soku i położyłam. No i wtedy dziewczyna zasnęła. Było już po pierwszej w nocy.
Następna pobudka była o 4.40. Dałam Kalince wody. Najgorsze, że rozbudziła się na dobre. Przytulałam ją myśląc że śpi a ona nagle wzięła moją twarz w rączki i powiedziała "czeee" - czyli cześć. Powiedziałam jej, że jeszcze jest nocka i śpimy. No i też musiałam ją zaraz po wstawieniu wyjąć z łóżeczka, ale potem pozawodziła ze dwa razy i zasnęła snem sprawiedliwego. Obudziła się 6.20, co na nią to całkiem dobry wynik, bo często wstaje chwilę przed 6.
Rano była miła niespodzianka, bo okazało się, że pielucha jest zupełnie sucha!! :) Byle tak dalej. Wczoraj Kalinka chodziła trochę w samym majteczkach, bo bardzo chciała i udało się w porę zrobić siusiu...
No tak czy siak pięknie jest :) Dziecko w ogóle mnie nie zaczepia o "am", a jeszcze wczoraj do rana przychodziła co chwilę na cycusia. No i mam wrażenie, że jest weselsza. Może uwierzyła w siebie, w to, że nie potrzebuje cycusia na troski i bóle, że potrafi pocieszyć się sama i że bez cycusia nie jest tak źle :)










Kalinka wybiera się do szkoły. Stwierdziła, że musi założyć Jagody majtki, wziąć plecak i iść do szkoły.  Długo męczyła się z tym wszystkich, ale mimo tego jak to wszystko wygląda - była bardzo zadowolona z efektów ;)

poniedziałek, 18 lutego 2013

czyżby to koniec karmienia? :)

Nie mogę z wrażenia! Dzisiaj w końcu zdecydowałam się na zaprzestanie karmienia piersią Kalinki. Trudno mi było podjąć decyzję, bo wiedziałam, że nie mam tak silnej motywacji, żeby nie reagować na jej płacz i prośby gdy będzie chciała jeść. No ale dzisiaj już mnie to wszystko wkurzyło. Córcia przychodziła co 20 minut na cycusia.... i stwierdziłam. Koniec!. Już wczoraj wpadł mi do głowy pomysł, żeby posmarować sobie piersi tkz. "gorzkim paluszkiem" - takim płynem bardzo gorzkim przeciwko obgryzaniu paznokci. Właśnie tym płynem wyleczyliśmy Kalinkę ze ssania paluszka.
I właśnie dzisiaj użyłam tego samego specyfiku. Dałam Kalice pierś, a ona strasznie się wykrzywiła (gorzkie to jak cholipka). No i potem mówiła, że "nie dobdi" cycuś i nie chciała. I w zasadzie przez cały dzień 3 razy przypominała sobie o tym, ale za każdym razem jej przypominałam, że to jest niedobre i ona rezygnowała bez żadnych ryków, ani lamentacji. Tylko przytulała się do mnie.
Wieczoru bałam się najbardziej. Dałam Kalince pić z kubeczka, a potem jak zwykle zgasiłyśmy światło i wtedy Kalinka powiedziała "am"... chwila grozy.... wytłumaczyłam jej, że cycuś jest nie dobry i ona to przyjęła. Przytuliła się, posiedziałyśmy chwilkę przytulone po ciemku i położyłam ją do łóżeczka.... popłakała się i wyciągała rączki, żeby ją wziąć. Znowu posiedziałyśmy przytulone i potem położyłam ją spać i Kalisia zasnęła bez żadnego krzyku i płaczu.
Teraz śpi... ale bardzo jestem ciekawa co będzie się działo w nocy. Ile razy będzie się budzić? Czy będzie dużo krzyku, czy nie? Najgorsze to, że ona płacze przez sen i przez sen, mało przytomna domaga się karmienia. Czy będzie musiała spróbować gorzkiego smaku, czy potem będzie krzyczeć, czy nie? No nic. Zobaczymy jak będzie - zdam relację.


środa, 13 lutego 2013

mojemanie :)

Wczoraj wieczorem moje najstarsze dziecko zapytało czy mogłoby sobie założyć bloga. No i po krótkiej rozmowie dziecko poszło spać zastanawiając się w łóżku o czy mógłby być jego blog. Rano, zobaczyłam go z moim laptopem, jak kończył już zakładanie owego bloga..... nazywa się MOJEMANIE
Całkiem fajny pomysł.
Dziś po szkole Szymon poszedł do swojego kolegi i wieczorem jak wrócił okazało się, że ów blog będą prowadzić razem z kolegą. Będą tam opisywać swoje manie... to co każdy z nich najbardziej lubi... książki, gry, miejsca, filmy... Ciekawe jak im pójdzie....  w każdym razie polecam :)
A ja...? Ja pędzę i pędzę.... dni mijają za dniami i nie wiem jak to zrobić, żeby wszystkim się zająć, mieć na wszystko czas, zrobić to i tamto....
..... ostatnio udało mi się spotkać z koleżanką, z którą umawiałam się od roku...  spotkanie super. Okazało się, że Karolina doznała metamorfozy. Bóg zmienił ją zupełnie. Gdy pierwszy raz spotkałyśmy się, była smutna, nie akceptowała się, nie chciała wychodzić do ludzi. Modliłam się z nią i o nią, gadałam co jakiś czas wirtualnie. Opowiadałam o Bogu, którego łaska jest niezmierzona i o tym, że gdy przyjdziemy do Niego i powołamy się na Jego krew, to On zmywa z nas wszystko i widzi nas doskonałymi. Karolina to chłonęła..... jeszcze do niedawna smutna, wycofana... a teraz wesoła, akceptująca siebie i na początku swojej drogi z Bogiem. Pełna nadziei. Modliłam się z nią znowu i skakałam z radości patrząc jaki cud zrobił Pan Bóg.
.... i wiadomość z ostatniej chwili. Kiedyś zaproponowałam modlitwę koleżance z pracy. Oliwia chętnie się zgodziła i modliłam się z nią o jej zdrowie. Potem proponowałam jej wyjazd ze mną na esencję (spotkanie trzydniowe dla kobiet na tematy duchowe i jak najbardziej kobiece), ale ona bardzo bała się tego, że nie jestem katoliczką.... pytała się nawet księdza, czy to dobrze, że pozwoliła się mi o nią modlić.... No i ostatnio się z nią spotkałam. Kobieta odmieniona! Opowiadała mi, że zaczęła chodzić na spotkania odnowy w duchu świętym i że Bóg ją dotyka, zmienia, że nigdy nie była szczęśliwsza. "Chwała Panu" w jej ustach były dla mnie niesamowite. Fajnie było ją uściskać i słyszeć jak mówi o Duchu Świętym, o Bogu, tak radośnie i że szczęście ją rozpiera. Bóg jest wspaniały!