środa, 25 grudnia 2013

Cudowne ręce

Święta. U nas w zasadzie czas rodzinny głównie. Fajnie jest być razem i nie musieć pracować i gonić, nawet po sklepach, bo są zamknięte. Śniegu brak, słońce świeci....
Wczoraj oglądaliśmy film o Benie Carsonie. Niesamowita historia. Chłopiec, który nie wierzy w siebie, myśli o sobie jako o głupku, staje się wybitnym neurochirurgiem. I matka, który uczy ich, że cały świat mają w głowie, że wszystko mogą zrobić dobrze. Cała droga do tego, by zdobyć wiedzę. Ciekawy dla mnie moment, gdzie matka decyduje, że od tej chwili oglądanie telewizji jest po zrobieniu lekcji, no i teraz niezłe: muszą zapisać się do biblioteki i przeczytać tygodniowo 2 książki i napisać z nich relacje. Dzieci w szoku mówią, że to nie fair, że jak to można żyć bez telewizji....(dokładnie jak moje)  itd... Ale matka powiedziała i tak musiało być... No i dzieci zaczynają wchodzić w świat książek. Od razu zaczyna polepszać się ich nauka, zostają najlepszymi uczniami w szkole. Potem studia.... I Ben zostaje najlepszym na świecie neurochirurgiem. Jako pierwszy wykonuje operacje rozdzielenia bliźniąt syjamskich, które połączone są głowami, jako pierwszy wycina z mózgu jedną półkulę u dzieci, które jako małe mają epilepsje i w zasadzie tylko jak śpią to nie mają napadów. Po wycięciu półkuli epilepsja mija a mózg się odnawia... nie znam się na tym dokładnie, ale takie operacje się teraz robi.... I fakt, że Ben jest wierzącą osobą, chrześcijaninem oddanym Bogu. Modli się przed operacjami, prosi Boga, by dał mu pomysł jak wykonać tą operację. I widzi w tym cud, a Bóg mu błogosławi.
Jest też książka, która nazywa się "Cudowne ręce" - właśnie jego historia, polecam, sama czytałam ją kiedyś.


Dla mnie bardzo inspirująca historia. Oglądałam ją z dziećmi. Mam nadzieję, że łatwiej im przyjdzie zrozumieć, że nie mogą długo grać na komputerze i powinni więcej czytać i zajmować się innymi rzeczami. Mi łatwiej jest być pewną, że mam rację ograniczając im komputer.
Ot... takie tam myśli odnośnie wczorajszego dnia.... :)




niedziela, 22 grudnia 2013

Tyle światła wokół mnie....

Wreszcie przerwa świąteczna! W tym roku aż dwa tygodnie i jeden dzień :) Bardzo mi się to podoba, oj bardzo. Tydzień w domu, a potem do Gdańska. Już mam ochotę odwiedzić rodzinne strony.
Ostatni tydzień obfitował w jasełka i wigilijne koncerty. Bardzo lubię czas przygotowań do tych uroczystości. Pomysły, które roją się w głowie i wykluwanie się w końcu całokształtu imprezy. W tym roku szkolnym dużo pracuję z flagami. Dzieciaki je bardzo polubiły. Jednak najbardziej moje serce podbiła klasa V. Ale o tym zaraz... Na koncert wigilijny w szkole przygotowywałam Historię Zbawienia pokazaną tańcem. I tak zaczęło się od sceny w niebie, gdy nie było zła, gdzie miłość, czystość radość i świętość była wszędzie. Białe flagi, złote, srebrne... - kolory mają znaczenie. IV klasa pięknie to zatańczyła - dziewczyny były cudne! Potem bunt w sercu Lucyfera - czerwone chusty w obu rękach i wir szaleństwa i żądzy władzy - chłopak z VI klasy zadziwił mnie odwagą, którą okazał się zgłaszając się do tej roli, gdy wszyscy szóstoklasiści nabijali się z tego... potem kilka osób dołączyło do tej sceny i zagrali to naprawdę świetnie.
Ogród Eden i kuszenie - tutaj klasa III genialnie zatańczyła taniec do muzyki, którą świetnie udało mi się dobrać Tzel Midbar - może ktoś sobie wstuka w google - moim zdanie idealnie pasuje do sceny kuszenia. Taniec nie był dosłownym pokazaniem jabłka i Ewy.... jakby co ;)
Bóg miał swój plan i narodził się Jezus - taniec Kołyska - taniec żydowski tańczyła III klasa, która dużo buntowała się, by tego nie tańczyć, że to nie w tym stylu. W końcu jednak naprawdę pięknie to zatańczyli - nauczycielom łezka kręciła się w oku.
Potem jeszcze taniec góralski zatańczony przez chłopaków i dziewczyny z II klasy - sami to wszystko wymyślili, a ja tylko umiejętnie połączyłam w całość ;) Klasa IV zagrała na dzwonkach Lulajże Jezuniu - z moim akompaniamentem - bardzo nastrojowo.
NO i finał. Jezus żyje dzisiaj, nie muszę się bać. Taniec z flagami V klasy. 10 osób tańczących z flagami złotymi, srebrnymi, białymi i pomarańczowymi do piosenki zespołu TGD - z płyty Uratowani "Tyle światła wokół mnie.....kiedy jesteś blisko wiem, nie muszę się bać..... kto mi krzywdę zrobi gdy na ratunek przyjdziesz Ty, nie muszę się bać.... Jahwe Ty jesteś światłem, świecisz najjaśniej... Jahwe nieopisane piękno.... Jahwe moje zbawienie, znajdę schronienie w domu Twym przez wszystkie życia mego dni......" normalnie nauczyłam się tego na pamięć. Najpierw klasa niechętna.... nie bardzo lubimy tańczyć.... niechętnie..... potem coś zaczęliśmy tworzyć, burza mózgów.... ostatecznie w mojej głowie po tej lekcji wszystko ułożyło się na nowo! Mam pomysł, mam układ. Najpierw taniec sześciu dziewczyn, potem flagi...... taniec solo.... Stopniowo z lekcji na lekcje ludzie angażują się coraz bardziej..... w końcu tańczą pięknie! Jestem wzruszona, bo podczas tańca śpiewają i widać, że otwierają się na muzykę, na treść.... Ostatecznie tańczymy to na wigilii szkolnej - takiej z pompą i rodzicami w wynajętej sali. Mieliśmy tańczyć przedostatni, a potem jasełka niespodzianka nauczycieli... ale jednak okazało się, że musimy wystąpić ostatni. W sumie okazuje się, że to było to! Właśnie ostatni. Bo to była klamra zamykająca wszystko, takie głęboki przekaz do ludzi, błogosławieństwo na koniec. Piątoklasiści zatańczyli pięknie, z przekonaniem. Miałam łzy w oczach. Następnego dnia na wigilii takiej wewnątrzszkolnej, bez rodziców też zatańczyli - jeszcze piękniej..... ach.... trzeba było to widzieć - każdy z nich do końca pochłonięty tańcem, przejęci treścią, często śpiewający i tańczący.....
Powiem Wam, że dawno już nie przeżyłam czegoś tak fajnego z moimi uczniami. Jestem z nich baaardzo dumna! Sama jestem zbudowana. Obiecuję, że jak tylko będę miała filmik z tańcem to Wam go przedstawie.
No i z takim nastrojem wkraczam w przerwę świąteczną. Oczywiście nie omieszkałam rozdać dzieciakom płytek z nagraniem piosenki i innymi moimi ukochanymi piosenkami zespołu TGD. Niech im służą..... :)


niedziela, 15 grudnia 2013

i znowu..... zepsuty laptop :(

Ach.... i znowu mogę pisać! Ale się cieszę. Wreszcie naprawiłam swojego laptopa!!! :) Ale jestem szczęśliwa. Jak cudnie widzieć taki wielki ekran -  w porównaniu z ekranem mojego telefonu ;)...

Dużo się od lipca u nas wydarzyło... dzieci rosną.... Kalinka chodzi do żłobka i super sobie radzie. Nie płacze, uczy się bardzo dużo. Fajnie w przedszkolu Montessori, do którego chodzi uczą się dużo takich codziennych potrzebnych w domu rzeczy. Kalinka więc układa swoje ubranka w kosteczkę, zciera jak się coś wyleje, zmiata śmieci na szufelkę i celnie wrzuca do śmietnika. Nalewa sobie sama picie z dzbanka i nie rozlewa, nakłada sobie obiad, wrzuca resztki do śmietnika i talerzyk do zlewu.... itd.. :) No i śpiewa :) słuch odziedziczyła po rodzicach :) No i na przykład bardzo często się zdarza, że w drodze do żłobka śpiewamy "Sto lat" dla każdej koleżanki i kolegi po kolei... A że Kalinka ma angielski w żłobku codziennie to chodzi po domu, a za nią brat i siostra i śpiewają "Walking walking... hop hop hop.... running runnig.... now let's stop..." na melodię "Panie Janie". Jest wesoło generalnie.
A teraz jesteśmy na zwolnieniu. Kalinka kaszle i kicha. Zresztą działo się to już i w zeszłym tygodniu i choć jestem zawalona robotą w szkole, bo to czas przedświąteczny, to postanowiłam zostać z nią w domu. I widzę, że dobrze zrobiłam, bo powoli zaczyna wychodzić z tego kaszlu. Są rzeczy ważne i ważniejsze.

......

niestety mój laptop znowu się zepsuł..... jutro daję do reklamacji....mam nadzieję, że w końcu naprawią o dobrze i na stałe..... ech...