czwartek, 26 maja 2011

ciągle nic...

...czekam już na Kalinkę... mój mąż skończył już dziś magazyn, który miał do zrobienia, więc powiedział, że mogę już rodzić :) No więc od dziś późnym wieczorem czekam na poród. Już chyba się psychicznie nawet jakoś nastawiłam, choć ciągle to wszystko wydaje mi się jakieś dziwne i odległe. Kurcze, moje dzieci są już samodzielne i duże, a tutaj pojawi się taka dzideczka mała, którą trzeba będzie karmić, przewijać, ciągle z nią być....
... ale nie wyobrażam sobie przestać zajmować się np. zborem, albo nie wyobrażam sobie, że przestanę chodzić na moją grupkę modlitewną. Jakoś to będzie.. Nie dam się wyalienować z życia :D Jak nie ja do dziewczyn to dziewczyny będą do mnie śmigać latem na rowerkach i będziemy się razem modlić. No w końcu Kalina chodziła ze mną 9 miesięcy co tydzień na grupkę, więc w sumie jest jej częścią :)
..Zobaczymy jak będzie :) Najbardziej pragnę, żeby była zdrowa i by Duch Swięty ją wypełniał....
....Jak w sobotę w nocy nie urodzę, to będę w kółko chodzić po schodach ;) Zresztą wczoraj i dzisiaj robiłam trochę prac w ogródku :) Wypieliłam grządkę z poziomkami i poprzycinałam trawę przy płocie. Co by tu jeszcze porobić?
Tak, czy siak nadal proszę o trzymanie za mnie kciuków...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz