niedziela, 13 listopada 2011

łatwiej z obcymi?

Dlaczego tak jest, że często jest łatwiej modlić się o osoby, które nie znamy, albo po prostu o naszych znajomych niż o osoby z naszej rodziny? O tak choćby żona za męża... za dzieci....? Myślę teraz akurat o modlitwie o uzdrowienie....
... byłam w Zakościelu na seminarium na temat uzdrawiania. Naprawdę dobry i błogosławiony czas - pisałam o tym wcześniej. Wiem, że mamy się modlić o siebie nawzajem, gdy ktoś zachoruje. Często jednak tylko rozmawiamy o tym. U mnie w domu np. często zdarza się ból głowy.... chyba tylko dwa razy modliłam się, nakładałam ręce... Człowiek chyba myśli, że to takie codzienne, że bez sensu  w to angażować Boga? A może boi się porażek? Tyle, że o tym się już uczyłam. Nieważne porażki, bo ich nie ma. Jeśli prosisz Boga w modlitwie, to On ją wysłuchuje - po prostu. A więc Twoja modlitwa nie jest w próżnię. A więc nie ma porażek. Bóg wie kiedy i jak odpowiedzieć. Wiem, to niełatwy temat. Ale wiem, że wiele razy modlitwa moja o uzdrowienie była po prostu modlitwą, bez wielkiego namaszczenia i Bóg działał cuda, przychodziło uzdrowienie. Było też tak, że modlitwa była żarliwa i Bóg też uzdrawiał. Ale bywało też, że nic się nie działo mimo żarliwości i bez żarliwości..... myślę więc, że zbyt wiele skupiamy się w modlitwie na naszej wierze, żarliwości lub jej braku, a zbyt mało skupiamy na NIM i dajemy Mu prawo do suwerenności.
W ten weekend, w piątek wieczorem Jagodę złapała gorączka - niewielka, ale zawsze coś 37,5 - zaczyna się choroba. Bolało ją gardło.... Dostała jakieś proste leki przeziębieniowe. Jednak po głowie chodziła mi myśl, że powinniśmy rodzinką nałożyć na nią ręce i modlić się o nią o zdrowie.... hmmmmm....
....potem sprawa mojego męża. Od kilku dni boli go łokieć, spuchła mu ręka. Czekamy kiedy pójdzie do lekarza.... narzekamy.... a mi znowu myśli przychodzą, że nic nie robię, a przecież trzeba się modlić.... no i myśli, że powinniśmy z dzieciakami modlić się o zdrowie dla ręki.....
... o Jagodę pomodliłam się sama wieczorem. Przy kolacji wzięłam ją za rękę i modliłam się o jej zdrowie, potem wieczorem... Rano Jadzia obudziła się bez gorączki i w dzień też jej nie miała. Wieczorem miała 37,0. Modliłam się znowu o nią. Dzisiaj nie miała gorączki wcale i gardło prawie ją nie boli.
.... o Piotrka też modliłam się wieczorem. Ukradkiem położyłam rękę na jego łokciu i modliłam się, by Bóg wypełniał to miejsce, by leczył. Przynajmniej tyle już się odważyłam, że nie robiłam tego jak Piotrek spał, ale głośno kiedy nie spał :) Dzisiaj z ręką jest lepiej... jeszcze niezupełnie, ale lepiej...
Wiem, że to samo nie znikło. Wiem, że Bóg leczy, że to Jego działanie...
Będę się dalej modlić o rękę i zdrowie Jagody. Chcę to robić coraz śmielej.... kurcze. Szatan potrafi nas zawstydzać, różne uczucia nam głupie daje.... Nie mogę się temu poddawać.
Dzięki Ci Panie za zdrowie Jagody i za poprawę u Piotrka. Proszę o więcej, więcej, więcej Ciebie dla każdego z nas.......



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz