wtorek, 8 marca 2011

Zimmer, kurczak w pomarańczach i torba z zakupami...

Wreszcie trochę czasu, żeby coś napisać...
Dzisiaj zostałam w domku, bo wczoraj siłą woli doprowadziłam dzień w szkole do końca, poprowadziłam religię i pojechałam z Jadźką na fortepian.... uff... dzień skończył się o 18.30 kiedy rzuciłam się na łóżko i tyle... Strasznie bolały mnie nogi (chyba od złych butów), prawie że nie mogłam chodzić... No więc dzisiaj sobie darowałam... Choć jak ktoś jest nauczycielem i bardzo lubi nim być, to kombinuje, że jeszcze może pójdzie i poprowadzi te fajne zajęcia, które wymyślił.... No ja też tak myślę, ale z rozsądku dzisiaj nie poszłam - w końcu dzidziuś ważniejszy niż kolejna fajnie poprowadzona lekcja.... Na szczęście udało mi się poprowadzić z klasą mojego Szymona lekcję o Hansie Zimmerze - kompozytorze muzyki filmowej - którą obiecałam Szymonowi jeszcze w tamtym roku szkolnym. On lubi Zimmera (muzyka do Króla Lwa, Filmu o Pszczołach, Piratów z Karaibów, Gladiatora, Madagaskaru, Incepcji.... itd... dużo tego...). Więc Szymon szczęśliwy - ma Zimmera zakończonego - a ja mam spokój wewnętrzny, że nie zawiodłam :D


Hans Zimmer

.... a moje maleństwo szaleje mi po brzuchu -  w nocy nawet mi się śniło, że rozrabia i mój brzuch tańczy.... Dzisiaj idę do ginekologa, więc może akurat..... :) może okaże się czy noszę w sobie chłopczyka czy dziewczynkę....? Jak się dowiem to na pewno zdam relację :D
Nabożeństwo w sobotę było całkiem fajne. Słuchaliśmy kazania na temat budowaniu kościoła, na temat wspólnoty... Podobało mi się, że po wysłuchaniu mogliśmy się podzielić naszymi odczuciami na ten temat, co nam to kazanie dało, jakie myśli się w głowie urodziły...
Potem wspólny obiadek - ale było pysznie :) Kurczaczek w pomarańczach papryce i oliwkach, potrawka curry, ryż, tarta brokułowa i szpinakowa, sałatka grecka... a potem przepyszne ciasto z małego sklepiku w Grodzisku, który wylukała Asia (oj muszę tam kiedyś pojechać po ciasto). To wszystko było odlotowe :))))))



Fajnie jest spędzać razem czas. I na końcu znowu miła niespodzianka, bo komuś chciało się z nami zostać, jak już wszyscy pojechali.... TO takie miłe, bo sobie myślisz, że ktoś lubi z tobą rozmawiać, komuś dobrze jest u ciebie i z tobą. Bardzo nam było miło Izu i Mat :)

Bóg pokazuje swoje działanie. Ostatnio, jak dostałam wypłatę to okazało się, że wszystko poszło na rachunki i zostało mi 50 zł. Mój mąż kłócił się w myślach z NIM, że obiecał nam błogosławić, zaopatrywać, a oto nie mamy za co zrobić zakupów.... i wiecie, jak wrócił do domu, zaraz potem przyszła sąsiadka i wręczyła nam torbę pełną różnych spożywczych zakupów.... Piotrek zaniemówił. Aż potem pytał czy się nie zmówiłam jakoś z nią.... Okazało się, że sąsiadka od kilku dni modliła się w tej sprawie i że Pan Bóg nie dawał jej spokoju myślą, żeby zrobiła nam zakupy. Jej też wypłata wyjątkowo przyszła wcześniej i to było dla niej też potwierdzenie, że ma zrobić te zakupy. To było naprawdę cudne widzieć, jak Bóg działa, jak się troszczy, jak wie co będzie potem, jak układa sytuacje, porusza serca innych ludzi, motywuje do działania..... Chcę w NIM trwać!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz