środa, 18 kwietnia 2012

i znowu jestem

... dawno nie pisałam.....
Tak jak planowałam nie wchodziłam przez 2 tygodnie na żadne blogi i facebooka... Udało się. Bardzo się z tego cieszę. Co zyskałam? Hm....
1. Czas na tłumaczenie fajnych materiałów dla dzieci (myślałam, że nie mam czasu tłumaczyć)
2. Czas na przeczytanie krótkich codziennych studium na www.youversion.com moje studium nazywa się 21-dniowy plan dla zapracowanych kobiet ;) no i byłam taka zapracowana zwykle, że go w ogóle nie robiłam. Ale proszę państwa, jak nie wchodziłam na blogi i fb okazało się, że mam czas!!!! Dzisiaj kończę 21 dniowy plan i wyszukam sobie coś nowego. Tak w ogóle to polecam. Tysiące różnych planów do studiowania Biblii. Po angielsku, ale zwykle jest to wyznaczony fragment z Biblii i do tego kilka pytań. Jeśli nie znasz angielskiego to Biblię możesz przeczytać swoją po polsku, a pytania przetłumaczyć przez translatora google i już.
3. Zyskałam świadomość, że masz czas na co chcesz, jeśli chcesz :) wiem, że brzmi głupio, ale wiecie o co chodzi ;)
4. Wiem, że surfowanie po necie zżera mnóstwo czasu - dobrze sobie to uświadomić na własnej skórze
5. Więcej czasu dla siebie....

W życiu duchowym nie było żadnych fajerwerków.... ale przecież nie o to w tym chodzi.... Ważna rzecz się wydarzyła, bo jakoś było więcej czasu na rozmyślanie o Bogu i więcej świadomości w ciągu dnia, że ON jest. Więcej przemyśleń - szczególnie wieczorem, kiedy to najprzyjemniej się siedzi w necie.... a tutaj nie było siedzenia ;) Więcej właściwych decyzji na przyszłość.... Chyba trzeźwiejsze myśli i sensowniejsze planowanie czasu..... Najważniejsze, że poczułam, że żyję i nie umieram jak nie wchodzę do netu ;))) Jest tyle pięknych rzeczy, rozmów, uśmiechów i spraw, które można przeżyć nie otwierając laptopa, że czad!!!! :)))

Dzisiaj miałam piękny dzień! Dzieci pojechała o świcie na wycieczkę do Sandomierza (pewnie lada moment będą w domu), a więc cały dzień przeżyłam tylko z Kalinką. Fajny czas. Kaliś wstała o 6.30, więc nieźle. Potem śniadanko, kilka maili do napisania, sprawy do załatwienia.... potem pojechałam do swojej szkoły, pogadałam ze znajomymi. W domku obiadek z Kalinką i drzemka (udało mi się przespać godzinkę pod kocykiem mmmmm...) Kiedy Kalina się obudziła zdałam sobie sprawę, że przecież nie muszę siedzieć w domu i pojechałam do koleżanki, z którą nie widziałam się chyba ze 3 lata.... Fajny czas spędziłyśmy razem. Kiedy przyjechałyśmy do domu, była już 19.00 więc dałam córci kaszkę, wymyłam ją i położyłam spać.... ach.... takiego spokojnego dnia dawno nie miałam. Nigdzie się nie spieszyłam.... cud miód.....
I tak podarowałam dzisiaj 2 bochenki swojego chlebka na zakwasie... :) Dobry wyszedł jak zwykle. Szykuję dwa zakwasy do rozdania.... ktoś jeszcze chce? :)

Ocho! Dzieci wróciły :))) papa

1 komentarz:

  1. Moja mama tez zaczęła piec chleb na zakwasie :) sama go sobie zrobiła. Stwierdziła, że z tym przekazywaniem od kogoś innego to pewnie jakiś przesąd tylko. No i całkiem fajnie jej wychodzi :)
    Gratuluję skutecznego odwyku :)

    OdpowiedzUsuń