Wszyscy znamy przypowieść o krzewie winnym. Ewangelia Jana 15 rozdział. Jezus jest krzewem winnym, my jesteśmy gałązkami a Ojciec jest ogrodnikiem. My mamy trwać w NIM, a ON będzie o nas dbał.... proste... no właśnie niezupełnie.....
Bardzo często myślimy w ten sposób: grzech oddala mnie od Boga, sprawia, że jestem daleko, odsuwa mnie od NIEGO. I co wtedy? Chcemy przestać coś robić, wyeliminować ten grzech, żeby nie przeszkadzał nam w kontakcie z Bogiem. Niby szlachetny cel...... I zaczyna się walka.... raz się udaje, raz nie.... Potem staramy się wydać owoc. Ćwiczymy się, powtarzamy.... Jest dobrze. Fajnie, bo możemy w końcu mieć czas na życie z Bogiem.... .... myślimy, że trwamy w krzewie winnym...... aż dziwne, że Szatan jest zadowolony z naszych szlachetnych celów. Cieszy go gdy staramy się być lepsi... "Niech walczą, eliminują grzech, wydają owoce... byleby nie walczyli tam gdzie trzeba...."
A gdzie trzeba walczyć? W przypowieści to Ogrodnik nawozi, przycina, podlewa i robi wszystko, by owoc był piękny... Co robi gałązka? Jakie ruchy wykonuje? Trwa.....
Często myślimy, że grzech to konkretny uczynek. Coś co robimy nie tak jak trzeba, coś co źle robimy.... tymczasem grzech to CHYBIENIE CELU. I tak walczymy o to, by już więcej nie powtórzyć czegoś, by robić na drugi raz inaczej, by nie zrobić czegoś, by zrobić coś, by nie wypić, nie zapalić, nie powiedzieć, nie pomyśleć... Potem gdy już to zrobimy myślimy długo o tym, że to było złe, że nie tego Bóg od nas oczekiwał, że Go zawiedliśmy, bo przecież obiecaliśmy ostatnim razem, że już więcej tego nie zrobimy..... W końcu, po kilku dniach przychodzimy do NIEGO, by zacząć jeszcze raz. Dlaczego po kilku dniach jest łatwiej, bo przecież przez te klika dni nie zrobiliśmy tego złego, nie popełniliśmy tego grzechu. "Boże widzisz to? widzisz jak się staramy?"
Walkę toczymy nie z krwią ni z ciałem, ale z nadziemskimi mocami. Ale o co ta walka? No właśnie. To chyba najważniejsze pytanie w życiu. O co walczysz?
Szatan skupia nas na finansach, pracy, służbie, ewangelizacji, walce z grzechem, skupia nas na dobrych rzeczach, na czytaniu Biblii nawet. Byleby tylko nie wpadliśmy na pomysł, by skupić się na BOGU. By patrzeć cały czas na NIEGO.
Co mam robić? Szukać GO. Rano, wieczorem, w ciągu dnia. Pytać, prosić, opowiadać, zwierzać się. Szukać Jego obecności i z uporem maniaka wkładać Szatę Sprawiedliwości, którą ON nam daje. A polega to na włożeniu jej i już. Nie musimy prać, prasować, maglować, perfumować. TO już jest zrobione. Mamy ją nosić i być blisko Boga. Wtedy cel nie jest chybiony.
A nasze czyny? Nasze czyny są tak ważne dla Boga, że sam wziął za nie odpowiedzialność, Sam postanowił wykonać tę robotę. A my co? Trwać, trwać, trwać. Rozmawiać, przebywać, być, poznawać, kochać, przylgnąć do NIEGO. TO JEST TO!
Pamiętacie historię z manną? Manna - chleb dla Izraela na pustyni. Jezus jest chlebem życia. Jeśli nie jedliby manny, poumierali by na pustyni. Przełóżmy to na duchowy level. Jeśli nie będziesz karmił się NIM to umrzesz duchowo.
Izraelici mieli zbierać mannę. Każdy tyle ile potrzebował. Gdy ktoś próbował zebrać więcej, to to mu się psuło, robale to wyjadały i śmierdziało. Nie można było zostawić sobie manny na jutro. Nie można było zazdrościć sąsiadowi, bo on zebrał wiadro, a ja tylko kubek. Jeśli tyle tylko dałem rady zjeść to tyle miałem zbierać......
......a Luter modlił się codziennie rano 4 godziny i miał super życie duchowe! No więc teraz i ja będę wstawać o świecie, będę modlić się 4 godziny i będę mieć super życie duchowe! wooops!!! Czasem nastawiamy sobie budzik, by tak samo jak nasz sąsiad wstawać o 6 i czytać Biblię. Myślimy, że to nam da siłę i moc. (A to przecież BÓG daje siłę i moc! a nie nasze pomysły i zabiegi) Oczy nam się zamykają, nie wiemy co czytamy... próbujemy robić to samo co ktoś a tymczasem nasz duch tego nie wytrzymuje, manna psuje się, pokarm nie jest dostosowany do naszych potrzeb.... Potem widzimy, że nie dajemy rady, zniechęcamy się, mamy dość. wniosek? Zbieraj tyle ile Ci trzeba. Nie patrz na innych. Rób tyle na ile pozwalają Ci twoje mięśnie duchowe, tak jest w porządku! Tego oczekuje od Ciebie Bóg.
Mannę trzeba było zbierać codziennie. Nie można było mieć coś z wczoraj. Nawet jak masz świetny dzień, jesteś blisko Boga i jest cudownie, to przychodzi noc, śpisz, wstajesz rano lewą nogą i manny nie ma. Znowu jesteś głodny. Nie da się najeść na zapas. Musisz iść i znowu zbierać. Znowu rozmawiać z NIM, znowu krzepić się Jego Słowem, pytać, słuchać, rozmawiać....
i to jest właśnie trwanie..... to jest ten cel, o to właśnie chodzi. Tylko o to. O nic innego. Tego boi się szatan.
"Trwajcie we mnie a Ja będę trwał w Was.Tak jak gałązka nie może owocować sama z siebie, jeśli nie trwa w krzewie, tak i wy - jeśli nie trwacie we Mnie. Ja jestem krzewem winorośli, a wy - jego gałązkami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten obficie owocuje. Beze mnie jednak nic nie możecie zrobić"