poniedziałek, 3 marca 2014

You don`t know what You don`t know

W sobotę byłam na bardzo fajnym szkoleniu. Było ono dla tych, którzy chcieliby modlić się o ludzi oddających swoje życie Jezusowi podczas Festiwalu Nadziei, który odbędzie się w 14-15 czerwca na stadionie w Warszawie.
Szkolenie było super. Myślałam, że będą jakieś warsztaty gdzie trzeba będzie ćwiczyć opowiadanie swojej historii innym, jakieś sposoby... Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, Duch Święty działał na moje serce. Było czterech mówców i każdy z nich mówił jak ważne jest by kochać ludzi, nie być milczącym chrześcijaninem, mieć otwarty dom dla innych. Kochać, patrzeć na innych tak jak Bóg patrzy na ciebie. Całe szkolenie było nastawione na to, byś pomyślał jakie są Twoje relacje z Bogiem i z innymi ludźmi.
Oto cztery przeszkody w relacjach między chrześcijanami, a ich znajomymi niechrześcijanami:
1. domaganie się
Czasem jest tak, że chrześcijanin poznaje niechrześcijanina i zaczyna go zachęcać do przyjścia do kościoła: "no chodź!", następnie opowiada mu różne rzeczy na temat swoich zwyczajów, zasad, jakże pięknych standardów życia. No i zaprasza go i zaprasza..... a NIECHRZEŚCIJANIN NIE PRZYCHODZI. No i tu następuje oburzenie/zniechęcenie/obrażenie/rozluźnienie relacji (jeśli w ogóle można tu mówić o relacjach.... "jak nie chce to niech nie przychodzi - jego wybór, jakby go interesował Bóg to by przyszedł, ale go interesują inne sprawy"...... Tak. I tu następuje pytanie JAKIE SPRAWY interesują niechrześcijanina? Trudno powiedzieć, gdyż chrześcijanin nawet go nie zna.... NIE SŁUCHA, nie interesuje się nim w ogóle. Niechrześcijanin jest tu tylko kandydatem na chrześcijanina i to wszystko. W końcu jak chrześcijanin może się domagać przyjścia na spotkanie kogoś, komu w ogóle nie poświęcił czasu, ani uwagi.....?
2. despotyzm
Chrześcijanin często uważa, że tylko on ma rację. Pojawia się to zwykle w relacjach protestant - katolik, ale również protestant - protestant - i tu jest chyba gorzej..... Despotyzm sprawia, że nie ma w ogóle miejsca na słuchanie, kochanie, służenie.....
3. poniżanie
Ma wiele wspólnego z despotyzmem. Chrześcijanin lekceważy innych ludzi, bo ci nie znają tak dobrze Jezusa jak on, albo nie znają go w ogóle.... dzieje się to wśród chrześcijan różnych denominacji, ale niestety też w jednej i tej samej denominacji.... przy lekceważeniu innych na pewno nie ma miejsca na miłość, słuchanie.. służenie....
4. dogmatyzm
przeszkadza w kochaniu. Chrześcijanin patrzy wtedy na innych ludzi nie na bazie potrzeb i relacji, ale na bazie zasad. Skoro inny chrześcijanin (albo niechrześcijanin) nie przestrzega takich zasad jak ja i nie uważa tak jak ja, to nie będę go słuchał, nie będę z nim przebywał, zadawał się, co więcej nie będę go kochać, bo to niestety tak wygląda. Tak naprawdę to "You don`t know what you don`t know". Nie wiesz ile jeszcze nie wiesz. A może ty sam nie rozumiesz wielu rzeczy i dopiero do Ciebie przyjdzie poznanie? Albo zrozumiesz coś, co Ci się teraz w głowie nie mieści. Podobno rozwijać się i poznawać Boga będziemy całą wieczność, dlaczego więc uważasz, że wiesz już wszystko i najlepiej?

Jeżeli nie będziemy kochać ludzi, to nie będziemy podobni do Jezusa. Jeżeli nie będziesz patrzeć na alkoholika, złodzieja, cudzołożnika, bezdomnego, tak jak Jezus patrzy na niego to daleko jesteś od Boga. Nie wymagajmy od ludzi, którzy nie znają Boga, że będą żyli wg standardów Bożych, będą przestrzegali zasad, których my przestrzegamy, albo często i nie udaje nam się przestrzegać......
To co różni chrześcijanina od niechrześcijanina to tylko doświadczenie:  Chrześcijanin doświadczył łaski i przebaczenia, a niechrześcijanin nie. To jedyna różnica... to nie zasady różnią prawdziwego chrześcijanina od innych, ale doświadczenie. Stan wiedzy nie zmienia, to doświadczenie zmienia.
Kochajmy ludzi, słuchajmy ich, poświęcajmy im czas, miejmy otwarte drzwi, odwiedzajmy, interesujmy się innymi, ale tak na całego, bezinteresownie, na serio, nawet gdyby nigdy nie mieli się zmienić tak jak byśmy chcieli.... a wszystko inne samo przyjdzie.....

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Ten tydzień mam wolny.... Kalinka zachorowała i jestem z nią w domu. Kupa czasu a jednocześnie cały czas zabawowy z córcią "mamo ty będziesz dzidzią, a ja tatusiem"... Ale i tak mam jakieś plany. Wczoraj posprzątałam u dziewczyn w pokoju. Kartony i półki z rupieciami - jakieś bezsensowne zabawki, jakieś papiery, jakieś rzeczy do prac plastycznych...... wyrzuciłam dwie torby niepotrzebnych rzeczy....
Dzisiaj zrobiłam obiad ;) pranie, zakupy...... ale zrobię porządek na półkach w korytarzu......
Jutro? Pojutrze? Półki w pokoju gościnnym/Szymona - muszę powynosić płyty dvd z bajkami dla dzieci - teraz przecież tylko z youtube się ogląda bajki.... szkoda marnować miejsca na coś czego się nie używa ;)
No i postaram się coś pisać, bo brakuje mi tego..... Szkoda, że Kalinka nie wstaje o 8...... tylko o 6...... Od północy do 6 jest tylko 6 godzin i ciągle chce mi się spać.... no ale kiedy mam czytać, myśleć, gadać, pisać? Ach... życie :p

Chcę tylko powiedzieć, że kocham swój dom!!!! Gdziekolwiek by nie był. Odkryłam wczoraj, że lubię do niego wracać po jakimś wyjeździe bo w moim domu jest dużo Boga. Dużo gada się o Bogu, dużo ogląda się i czyta rzeczy z NIM związanych, dużo się zastanawia nad ważnymi rzeczami, dużo się planuje.... wszystko kręci się wokół NIEGO. Wokół modlitwy, wokół myślenia o innych..... Kocham mojego Męża, bo to z nim tworzę właśnie taki dom. Mój stan ducha to modlitwa - nie żebym nie miała upadków - ale tu jest atmosfera Boża. Serio. W niedzielę to odkryłam :) Jakby co to zapraszam :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz