Dzisiaj czytaliśmy o tym jak Mojżesza odwiedził teść, jego żona i synowie. Przywitali się serdecznie no i Mojżesz zaczął im opowiadać całą historię od wyjścia z Egiptu, wszystkie cuda, które Bóg im czynił, wszystkie bitwy, które wygrał za nich. Opowiadał i opowiadał a jego rozmówcy byli zachwyceni i cieszyli się z tego jak Bóg ich prowadzi. Potem razem uwielbiali Pana, złożyli Mu ofiarę. To takie wspaniałe. Dzielić się z najbliższą rodziną tym jak cię prowadzi Bóg... nie gadanie o pierdołach, ale o cudach Bożych!
Na koniec Jetro pomaga ułatwić życie Mojżeszowi, tak by ten nie siedział przez całe dnie i nie rozwiązywał problemów ludu tylko miał czas na swoje życie (również te z BOGIEM). Daje mu mądre rady i Mojżesz go posłuchał. Zrobił tak jak mu poradził teść. I było lepiej. Mojżesz odetchnął, a reszta narodu poczuła się bardziej odpowiedzialna za swoje problemy. Podoba mi się ten wzór - u nas mało się go stosuje... Jeden odpowiedzialny za dziesięciu, potem jeden za pięćdziesięciu, stu.... W skali makro to działa, gorzej w skali mikro. Potrzebujemy być odpowiedzialni za małe grupy w naszej okolicy - jeden za kilku wierzących, dbać o nich, spotykać ich, modlić się o nich. I w ten sposób wszyscy będziemy zaopiekowani...
Dzisiaj dzieciaki chciały, żebym czytała jeszcze ale było już późno, więc przeczytałam tylko jeden rozdział. Najfajniejsze było to, że Bóg mnie poruszał dzisiaj podczas wspólnego krótkiego studium z dzieciakami. Myślę, że je też. Jutro też chcę to robić. Muszę to robić, bo to jest najważniejszy czas rodzinny i MUSI TAK BYĆ!!!
Słuchałam dzisiaj super kazanie Mirka Kulca (wpiszcie w necie jego nazwisko i poszukajcie, można sciągnąć mnóstwo kazań i słuchać do woli) o uwielbieniu. Naprawdę polecam!!!
Dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz