Szymon natomiast jest luzakiem. On się nie stresuje. Nigdy się nie stresował. Żadnym egzaminem, żadnym konkursem. Zazdroszczę mu, to naprawdę niesamowita cecha. On idzie i gra po prostu. Cieszy się z tego. Gra spokojnie. Zdolniacha :)
Dzisiaj spokojny dzień, bo wczoraj jeździłam tam i z powrotem. Najpierw pomyliłam godziny odebrania ze szkoły Szyma i pojechałam godzinę za wcześnie - zrobiłam więc od razu zakupy w Lidlu. Potem znowu po Szyma do szkoły, następnie odwiozłam go do muzycznej. Okazało się, że zapomniałam wziąć programu egzaminu, który on przygotował, żeby wzięła, więc znowu zapierniczałam do domu. Przy okazji odebrałam Jagę ze szkoły. Przywiozłam dzieci po egzaminie do domu, zjadły obiad i zawiozłam je na rytmikę. Potem do domciu i w gości (odwiedziłam koleżankę), no a na końcu odebrałam dzieci z muzycznej... Wieczorem po wykąpaniu Kalinki położyłam się na sofie i słuchałam Officium Jana Garbarka z The Hilliard Ensemble. Polecam na wyciszenie się kompletne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz