niedziela, 13 lutego 2011

moje chłopaki :)

Dzisiaj był fajny, leniwy dzień... Rano Jadźka się spakowała do końca (chciałam tylko powiedzieć, że moja córcia sama się pakuje i robi to bardzo sensownie, tak, że w sumie ja nie muszę jej nic pomagać i sugerować - jestem z niej dumna i z siebie przy okazji, że pozwoliłam jej nauczyć się tego nie biorąc za nią odpowiedzialności), a spakowała się dlatego, że kilka godzin później wyjechała do swojej przyjaciółki, do innego miasta, na tydzień czasu :). Fajnie, cieszyła się, że może spędzić czas u niej, że jej brat nie będzie przeszkadzał, że będą miały dla siebie czas :) No i pojechała - Piotrek odwiózł ją na umówione miejsce i wrócił ok. 13.00. No i potem się zaczęło...
... zaczęliśmy grać w "Biznes po europejsku" - gra typu eurobiznes, dawna fortuna.. polegająca na tym samym, czyli kupowaniu posesji z hotelami itp, inwestowaniu w nie i zbieraniu potem kasy za to jak ktoś Ci na tym polu stanie. No i kochani wygrałam :D Dobrze zainwestowałam, oprócz tego miałam szczęście i chyba ze 3 razy wygrałam na loterii pokaźną sumkę - raz ponad 3.000 euro :D To był fart - może jutro pójdę zagrać w totolotka? ;)


Graliśmy prawie 5 godzin z przerwą na zrobienie obiadu i zjedzenie go....  Nieźle....
No i mamy ferie. Jutro idę z Szymonem do okulisty, bo coś mu się chyba wzrok pogorszył. Ciekawe co powie lekarz i czy Szym będzie musiał nosić okulary... oby nie :)
A ja kończę czytać ekscytującą książkę "Kościół świadomy celu" Ricka Warrena - bardzo polecam. Jeśli komuś jest to bliski temat, to pozycja genialna... teraz jak skończę to chyba zacznę ją jeszcze raz z ołówkiem i notatnikiem w ręku - no tak, żeby wcielić to wszystko na swój grunt....
.... a chce mi się nowej pozycji Martyny Wojciechowskiej, albo inne pozycji podróżniczej... wiem, pójdę do biblioteki i może coś znajdę, choć nie ma to jak kupiona książeczka w księgarni.... bo księgarni to mogłabym siedzieć przez pół dnia i kupić duuużo książek :D

1 komentarz: