.... ano dlatego, że teraz jeżdżenia mnóstwo - tam i z powrotem.... Trzeba dopasować plan lekcji szkolny z planem lekcji w muzycznej... Dziś odniosłam zwycięstwo. Ustawiłam Jagody fortepian w najlepszej godzinie, jaką tylko mogłam sobie wymarzyć. Dwa razy w tygodniu zaczyna fortepian o wczesnej godzinie - raz zaraz po lekcjach, raz zaraz przed lekcjami. Miodzio. I wcale nie musiałam się o to bić. Po prostu świetnie pasowało. Jestem happy i Jadzia też, bo w tamtym roku była bardzo zmęczona. Fortepian o 17 lub 18 nie służył. W tym roku będzie ok.
Jutro jadę bić się o Szymona.... Ach, żeby tak jakoś sensownie ułożyć go, by też miał fajnie swoją wiolkę. Zobaczymy.... Na razie widzę, że będzie problem z piątkami.... :(
Jak już poustawiam to wszystko, to jeszcze trzeba będzie dogadać się z innymi rodzicami, żeby podwozić do szkół dzieciaki na zmianę i mam nadzieję, że jakoś się ułoży. Na razie jest nieźle, bo okazało się, że Szymon ma kolegę z klasy, który mieszka ulicę dalej niż my. Już dogadałam się z jego mamą i będziemy sobie pomagać.
Głowa mi buzuje... dzieciaki dopiero poszły spać.... No ale będzie lepiej. Jak już się wszystko ustabilizuje, to zrobię nowy harmonogram i będzie git.
Mój mężuś musiał dziś zostać dłużej w pracy - oj jednak to odczułam. Z nim jakoś łatwiej. Szybciej się wszystko dzieje, dzieciaki szybciej biegają.... ;)
W sobotę było super nabo. Pięknie jest patrzeć jak Bóg dotyka serc, zmienia je, zmienia ludzi... modliliśmy się o jedną osobę, która wyznała, że brakuje jej Jezusa na co dzień, że zwykle o wszystko się martwi, tylko nie o to, by mieć z nim kontakt. Modliliśmy się o tę osobę. Myślę, że będzie dobrze. Na pewno. Bóg jest Bogiem żywym! Cudnie było patrzeć, jak Duch Święty prowadzi nabożeństwo. Dobrze było się MU poddawać...
a Kalinka rośnie.... :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz