wtorek, 5 lipca 2011

zdobyć serce

Buty.... można chodzić i przymierzać i ciągle ich nie mieć. Dzisiaj byłyśmy z Jagodą kupić jej buty - bo będzie podawać obrączki na ślubie Maćka i Kasi. No ale w Grodzisku butów brak :o( Jutro pojedziemy do Janek i poszukamy tam czegoś - mam nadzieję, że znajdziemy... bo naprawdę nie wiem gdzie trzeba będzie szukać...
Moja córcia wczoraj powiedziała mi z płaczem, że ona nie będzie na pewno w niebie, bo się ciągle kłóci z Szymonem i w ogóle... Smutno to było słyszeć..... Tłumaczyłam jej, że Pan Bóg ją kocha i jeżeli ona GO też, to wystarczy, że jest z NIM, rozmawia z NIM i wierzy, że jej przebacza i kocha, to będzie w niebie, bo przecież BÓG kocha nas nie za to co robimy tylko dlatego, że jesteśmy jego dziećmi. ON jest miłością.
To straszne jak człowiek ciągle jest nauczony myśleć, że musi coś zrobić, żeby Bóg go zaakceptował, musi być grzeczny.... Myślę, że rodzice mają tutaj duży wpływ na dzieci.... jak ja mam?
Czytałam, że Bóg chce od nas posłuszeństwa z miłości.... nie ze strachu, albo bo tak trzeba....... Jak my wymagamy od swoich dzieci posłuszeństwa? Krzykiem, bo tak trzeba, złością, strachem? Pan Bóg chce zdobyć nasze serce. Rodzic musi zdobyć serce dziecka i być blisko Boga..... wtedy rodzi się posłuszeństwo na dłuższą skalę...
Wczoraj pozmywałam, bo Jagoda nie chciała mi pomóc.... W związku z tym wieczorem była smutna, bo nie miałyśmy czasu dla siebie. Postanowiłyśmy następnego dnia razem wszystko szybko robić, Jagoda sama stwierdziła, że będzie zmywać i pomagać, bo wtedy dam radę się z nią pobawić. Dzisiaj rano po śniadaniu bez słowa z radością pozmywała :o) Nie musiałam jej kazać, błagać...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz