poniedziałek, 4 lipca 2011

Kalinka dzisiaj obudziła się o 5 rano i kurcze blade nie spała do 6.40 :( A mi tak się chciało spać... W ciągu tego czasu zdążyła 2 razy zrobić kupkę i to tak, że ubranie trzeba było zmieniać.... Potem udało się zasnąć na godzinę i potem jeszcze na niecałą godzinę....
Teraz jest 17.00 a ona tak śpi po trochu, ani razu konkretnie.... Trochę to wkurzające.... no i w ogóle jakaś taka marudna jest...
Jagódka bardzo fajnie sobie radzi. Nosi Kalinkę, była też dzisiaj z nią pierwszy raz sama na spacerze.





Bardzo się cieszyła :) Teraz dryluje czereśni - zamierzamy zrobić dziś ciasto z czereśniami.... mniam - Jaguś przywiozła łubiankę czereśni z Gdańska i za chiny ich nie przejemy.... Dałam część sąsiadce... trochę zjedliśmy a resztę włożymy w ciacho i upieczemy.... trochę przytyjemy ;p
Pogoda fatalna. Leje, to pada, to mży.... Miejmy nadzieje, że niedługo się to zmieni. Zabrałam moje pomidory do domu, bo boję się, że je szlak trafi.... Ale mam już pełno zielonych malutkich pomidorków... ciekawe ile z nich dojrzeje i ile zjem tego lata...?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz